Opublikowanie tajnych dokumentów przez portal WikiLeaks przyniosło oprócz skrajnego przeciążenia sieci przede wszystkim rozczarowanie. Przyznajmy się sami przed sobą, że działalność dyplomacji i służb informacyjnych wyobrażaliśmy sobie jednak zupełnie inaczej a przede wszystkim dużo poważniej.
Hasło dyplomacja przywodzi na myśl poufne rozmowy prowadzone przez szare eminencje i decyzje podejmowane gdzieś za kulisami oficjalnych wizyt czy międzynarodowych konferencji. Natychmiast ożywają wtedy postacie otoczone aurą tajemnicy jak choćby Józef Retinger czy Dag Hammerskjöld. Przypominają się także zaszyfrowane depesze i dokumenty, od których nie jeden raz zależały losy narodów czy wręcz całych kontynentów.
Podobnie sprawa przedstawia się ze służbami specjalnymi. Ich działalność miała zawsze charakter zakulisowy a jeżeli jakieś informacje wydostawały się na zewnątrz, to były to zwykle przecieki sterowane, służące określonym celom. KGB i Stasi do dziś budzą grozę ale powagi trudno im odmówić. Inne skojarzenia ze służbami wywiadowczymi to brawurowe akcje Mosadu czy MI-5. Nawet w kiczowatych filmach szpiegowskich w rodzaju "Stawka większa niż życie" czy w kolejnych odcinkach Jamesa Bonda agenci przedstawiani są jako dzielni bohaterowie. Zawsze na posterunku, zawsze w walce o słuszną sprawę.
Nic z tego w rewelacjach WikiLeaks. Ani grozy, ani tajemnicy. Ani wielkich zadań, ani bohaterów. Przez ostatni tydzień media światowe zdominowały plotki z magla. Dowiedzieliśmy się więc, że Putin to samiec alfa a Miedwiediew wydaje się na jego tle wyblakły. Kanclerz Merkel nie lubi ryzyka i jest jak teflon a Berlusconi lubi imprezowanie i panienki. I jeszcze jedna informacja ważna dla świata: Kaddafi pokazuje się z blondyną o obfitych kształtach, ponoć pielęgniarką. Czy blondyna jest tylko pielęgniarką - tego w maglu nie mówią jednoznacznie, niech każdy już się domyśli sam. Informacje niewątpliwie ciekawe, tylko czy do tego potrzeba aż służb specjalnych i miliardowych wydatków? Na to pytanie powinien odpowiedzieć amerykański podatnik.
Doniesienia o charakterze bardziej fachowym nie zajmowały mediów aż tak jak historie z magla. I nic dziwnego. To, że Korea Płn. i Iran mogą stanowić zagrożenie dla świata wiadomo od dawna, podobnie jak i to, że prezydent Sakhashvili uległ prowokacji. O braku sympatii dla Ahmadinedżada ze strony niektórych szejków wie każdy, kto bliżej interesuje się regionem. O upodobaniu do pijaństwa i osobliwych rozrywek wśród elit nowopowstałych państw w rejonie Azji Centralnej także opublikowano już dziesiątki artykułów; motyw trafił nawet do literatury pięknej.
Wszystko wskazuje na to, że najistotniejszą informacją wynikającą z publikacji WikiLeaks jest ta o aktualnym stanie supermocarstwa USA. Nie jest on chyba najlepszy zważywszy na fakt, że taka publikacja była w ogóle możliwa.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka