Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
346
BLOG

Dwa spotkania: Tusk i Merkel, Miedwiediew i Komorowski

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 2

Spotkanie Miedwiediew-Komorowski

 

       Dobrze, że doszło do wizyty prezydenta Rosji w Polsce i dobrze, że prawdopodobnie drgnie coś w kontaktach z Rosją na szczeblu roboczym. Niebawem mają zacząć działać instytucje kulturalne a w handlu powinno nastąpić ożywienie. Każdy rozsądnie myślący człowiek powinien się cieszyć, że w Moskwie będą pokazywane polskie wystawy a firmy handlowe będą mogły na tym wielkim rynku zbytu sprzedawać kartofle czy kosmetyki.

       Druga strona medalu, ta mniej optymistyczna, to fakt, że spotkanie odbywa się po ciągle jeszcze niewyjaśnionej smoleńskiej tragedii, jakby w jej cieniu. Nawet w trakcie transmisji z powitania pary prezydenckiej słychać było głosy demonstrantów domagających się prawdy okatastrofie. Nic nie pomogły zabiegi techników od akustyki. Wołanie o prawdę docierało na dziedziniec pałacu i zakłócało sielankę pojednania. I nieważne, jak demonstrujący zostaną nazwani przez rząd, przez przedstawicieli partii rządzącej czy przez prasę. Ani żadna nazwa ani żaden inny zabieg pijarowski nie uciszy ich a im więcej będzie nieścisłości w śledztwie tym głośniejsze stanie się żądanie prawdy. Bez względu na to, czy ono się komuś podoba, czy nie. 

       Tym bardziej dziwi błogostan w komentarzach wokół wizyty. W TVP Info w trakcie rozmowy na żywo z udziałem posła Zalewskiego z PO słychać było o mocnej pozycji Polski i o tym, że w kontaktach z Rosją "sprawy sporne nie rzutują na sprawy wspólne". Niestety przebieg śledztwa smoleńskiego i umowa gazowa nie wskazują w żaden sposób na mocną pozycję naszego kraju. To zaś, że sprawy sporne nie rzutują na sprawy wspólne, dzieje sę wyłącznie dlatego, że o te sporne nikt się nie upomina.

       Niewątpliwie taki układ jest wygodny dla władz Rosjii a może nawet i dla innych stron ale przekonywanie społeczeństwa o mocnej pozycji Polski jest w takiej sytuacji raczej kpiną.

 

Spotkanie Merkel-Tusk

 

       Spotkania rządowe i konsultacje na linii Berlin- Warszawa to rutyna i nie wzbudzają one takiego zainteresowania jak wizyta prezydenta Rosji w Polsce. Pojednanie już dawno za nami, kontakty w pełnym rozkwicie a "proeuropejski" rząd może liczyć na wspracie zachodniego partnera.

       Nie sposób oprzeć się jednak wrażeniu, że w trakcie konferencji prasowej premier Tusk prezentował się przy kanclerz Merkel jak młodzik przy doświadczonej matronie. I to nie tylko wizualnie. Kanclerz Niemiec wypowiadała sią w sposób rozumny i rzeczowo odpowiadała na pytania. Podkreśliła nawet, że przełom w Europie nie  byłby możliwy bez Solidarności i Papieża Jana Pawła II.

       Premier polskiego rządu mówił natomiast mgliście i ogólnikowo, m.in. o "relacjach wyniesionych na wysoki poziom zaufania i przyjaźni". Młodzieńcza egzaltacja pobrzmiewała w stwierdzeniu, że "mamy wokół siebie przyjaciół", co "dodaje wiarę we własne siły". Była jeszcze mowa o "wspólnych punktach widzenia" i o "wysokim poziomie zrozumienia". Ze spraw bardziej konkretnych dowiedzieliśmy się, że Polska jest zdeterminowana (!), aby znaleźć się w strefie Euro po spełnieniu kryteriów i że Premier wraca spokojnie do Warszawy.

       Co działo się więc niepokojącego uprzednio i co spowodowało uspokojenie Premiera? Tego niestety nie wiemy.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka