Nie wiemy ze wszystkimi szczegółami, co działo się przed głosowaniem nad wotum nieufności dla ministra Klicha ale wiemy, że działo się coś budzącego grozę dla rządu i koalicji PO-PSL. Przed głosowaniem po warszawskich salonach politycznych zaczęły nagle krążyć plotki, że ktoś ma jakieś haki na premiera Pawlaka. Wiadomo też, że wielu posłów z PSL wcale nie zamierzało uznać ministra Klicha za kompetentnego i że niepokój narastał z godziny na godzinę. Potem pojawił się jeszcze nius o dyscyplinie partyjnej i wszystkim znany rezultat: Minister Obrony Narodowej jest urzędnikiem kompetentnym a PSL koalicjantem wiarygodnym.
Z jednym wyjątkiem: do spacyfikowanego i wiarygodnego chóru mniejszego koalicjanta nie przyłączył się poseł Eugeniusz Kłopotek, który wstrzymał się od głosu. Niepokorny poseł (a przynajmniej niezupełnie pokorny) zachował się mądrze i logicznie, gdyż wbrew zapewnieniom Premiera obawy co do kompetencji min. Klicha są uzasadnione. Zachował się również racjonalnie i stosownie do sytuacji, gdyż chcąc w dalszym ciągu pozostać w PSL-u nie mógł sobie pozwolić na afront totalny, czyli na zagłosowanie przeciwko władzom partii a w efekcie i rządowi. Zachował się również tak - i to jest chyba najistotniejsze z szerszego punktu widzenia - jak myśli duża część tzw. bazy czy dołów partyjnych PSL-u. Uczynił to zresztą nie po raz pierwszy, wystarczy przypomnieć choćby jego dość bezpośrednie i jednoznaczne słowa na temat Raportu MAK, w żaden sposób nie przystające do oficjalnej wersji rządu.
Pogląd ten jest zbieżny z poglądem wielu terenowych działaczy PSL czy wyborców partii, którzy wbrew zapewnieniom rządu wcale nie uważają, że śledztwo jest prowadzone wzorowo a stosunki polsko-rosyjskie ocieplają. Często nie są oni również zachwyceni polityką gospodarczą rządu PO-PSL. Wielu z nich traktuje koalicję z PO jako rodzaj zła koniecznego. Z jednej strony umożliwia ono uczestnictwo we władzy i w podziale stanowisk, z drugiej jednak zmusza do bratania się z kimś, kto pod żadnym względem nie jest bliski.
Bo też i trudno o bliskość pomiędzy terenowymi działaczami PSL i wyborcami tej partii a liberalno-lewicowym skrzydłem platformy, libertyńskimi kręgami skupionymi wokół Palikota (z czasów Platformy) czy choćby z chłopcami wywodzącymi się z dawnego KLD. Ludzie związani z PSL to często osoby pragmatyczne, posiadające wykształcenie w konkretnych technicznych czy przyrodniczych kierunkach (choć oczywiście są i inni) i żyjący realnymi problemami swego otoczenia. Wcale nie jest ich marzeniem, aby o losach kraju decydowały różne jednostki nadmiernie ekstrawaganckie czy wymyślające urojone problemy w rodzaju szerzącego się rasizmu lub nietolerancji państwa wobec kochających inaczej. Członkowie parii są w wielu regionach licznie reprezentowani w lokalnych władzach i wielu z nich wykazało, że potrafią w kompetentny sposób zarządzać gminami czy powiatami, co jak wiadomo jest często trudniejsze od opowiadania historyjek o przyjaźni czy o ociepleniu stosunków na szczeblu centralnym. Nie wierzą też najczęściej w bajki, że dobrobyt społeczeństwa powstaje poprzez przerzucanie papierów na giełdzie czy wskutek innych operacji oderwanych od realnej gospodarki.
Z wyżej wymienionych oraz z kilku innych powodów wielu działaczy szczebla lokalnego ma problem z władzą centralną i jest on dużo większy niż ma to miejsce w przypadku innych partii. Wyborcy lewicy nie mają go, gdyż mimo konkurencji i intryg pomiędzy poszczególnymi gwiazdami ugrupowania każdy - zarówno popeerelowski sekretarz partii jak i młody antyklerykalny lewak - znajdzie tam ofertę dla siebie. Nie ma go również większość wyborców PiS-u, gdyż tu spoiwem jest ideologia. Wiadomo, że tzw. "żelazny elektorat" jest gotów wyjść na ulicę i poświęcić się dla J. Kaczyńskiego. O ile średnio-przeciętny "młody, prężny, dynamiczny, z dużego miasta... itp." również nie ma żadnego problemu z bajkami Platformy o świetnym stanie gospodarki, udanych prywatyzacjach i autostradach, to sytuacja wyborcy czy członka PSL-u jest w pełnym znaczeniu słowa dyskomfortowa. No bo i jak może wierzyć w to, że umowa gazowa jest korzystna, śledztwo rzetelne a wkład państwa w rozwój infrastruktury, szczególnie w regionach wiejskich czy zaniedbanych zadowalający? Najzwyczajniej w świecie wierzyć w to nie może.
W tym miejscu nadarza się dobra okazja, aby odnieść się do kilku ostatnich notek na salonie, poruszających temat ZSL-u i odsądzających ich b.członków od czci i wiary jako czerwonych, komuchów, itp. Otóż autorzy ci powinni się doszkolić z historii Ruchu Ludowego i wiedzieć, że rozdźwięk pomiędzy "górą" (za PRL-u był to Naczelny Komitet ZSL-u) a "dołem" nie jest wymysłem nowym ale że istniał również w czasach ZSL-u. Ale o tym innym razem...
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka