Prezydent udał się na Litwę, spotkał się z polską mniejszością i pogrzmiał. O prawa polskiej mniejszości i o polskie szkoły na Litwie trzeba dbać - tego nikt nie kwestionuje. Rozwiązywanie wszelkich spraw spornych to często długa i żmudna praca, wykonywana głównie na płaszczyźnie roboczej. Wizyty na szczeblu głów państwa są zwykle zarezerwowane na podpisywanie umów i dopięcie różnych spraw, omówionych uprzednio. Tak jest zręczniej i odpowiada to ogólnie przyjętym zwyczajom dyplomatycznym.
Zrozumiałe wydaje się, że po dyplomatycznych wpadkach i upokorzeniach, jakie Polsce ostatnio zadawali więksi sąsiedzi, Prezydent musiał w trybie nagłym pokazać, że dba o interes Polski i Polaków. Nie udało się w sposób jasny i klarowny załatwić sprawy rury pod Bałtykiem, okazało się, że partnerzy unijni też tak bardzo się nami nie przejmują i ważniejszy jest dla nich własny interes a Rosja wymierzyła rękami MAK-u siarczysty policzek - mówił o tym nawet parlamentarzysta reprezentujący koalicję. Potem dołożyła jeszcze w dziedzinie wymiany handlowej (patrz jabłka i TIRy) i w kilku innych sprawach. Im więcej razów dokładała, z tym większym uniżeniem Rząd i Prezydent je przyjmowali, zapewniając jednocześnie o ociepleniu stosunków. Wcale nie musiało tak być - owszem Polska jest słabsza i mniejsza od głównych graczy ale kilkoma kartami przetargowymi jednak dysponuje. Nie wykorzystano tego.
Padło za to na mniejszych sąsiadów. Im więcej uniżenia wobec silnych, tym bardziej trzeba dołożyć tym nie tak silnym. Owszem, jest wprawdzie za co, gdyż sprawy Polonii na Litwie czy na Białorusi wyglądają obecnie rzeczywiście skandalicznie ale ani pora ani sposób nie są optymalne. Ci, którzy powinni na zimno kalkulować i mądrze rozgrywać każdy ruch, opowiadają społeczeństwu o przyjaźni, o ociepleniu i o emocjach. Opowiadając to przyjmują wraz z ociepleniem silne razy a gdzie indziej je oddają. Przypomina to wszystko nie tyle mądrze rozgrywaną politykę zagraniczną państwa średniej wielkości co raczej grafomański, sadomasochistyczny kicz z tanich powieści.
Jednocześnie słyszymy ciągle o efektywnej polityce zagranicznej (oczywiście w odróżnieniu od tej za Kaczyńskich) a niezałatwionych spraw z sąsiadami pojawia się coraz więcej: Litwa, Białoruś, Obwód Kaliningradzki z rakietami, który w przeciwieństwie do wirtualnego ocieplenia jest rzeczywistością. Jeszcze rura pod Bałtykiem i Ukraina.
Przy dyplomatycznych talentach rządzących obecnie elit trzeba mocno uważać, aby za kilka lat nie okazało się, że jedynymi państwami, z którymi Polska ma w miarę poprawne stosunki zostało Królestwo Bhutanu i Republika San Marino.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka