Po podaniu przez TVN informacji, że na płycie warszawskiego lotniska miało dojść do awantury między ś.p. gen. Błasikiem a ś.p. kpt Protasiukiem znów zawrzało nie tam, gdzie powinno i znów nic nie wiadomo. Pewne jest póki co tylko tyle, że część komentatorów nadaje tej medialnej wypowiedzi wartość dowodową w sprawie rzekomych nacisków Dowódcy Wojsk Powietrznych na załogę. Nic nowego - w związku z katastrofą smoleńską zdarzyło się już, że wypowiedzi medialne miały moc aktów prawnych czy dokumentów. Można mieć tylko nadzieję, że nie zostanie to uznane za precedens i że medialne pogawędki w najbliższym czasie jednak nie będą miały charakteru prawodawczego.
Ale do rzeczy. Z informacji TVN a potem i innych mediów dowiadujemy się, że jest film z lotniska nakręcony dla celów ochrony przemysłowej i że na filmie generał z pilotem kłócą się na płycie przy czym generał obrzuca pilota niecenzuralnymi słowami. Kłócą się rzekomo o informacje meteorologiczne.
Przyjrzawszy się całej informacji dokładnie okazuje się, że faktycznie jest film bardzo złej jakości i bez głosu, są sprzeczne zeznania świadków i jest potwierdzenie prokuratora o badaniu sprawy. Dokładnie tyle i nic więcej. Jeżeli film jest niemy i złej jakości, to znaczy, że autor informacji musiał odwiedzić wróżkę, aby dowiedzieć się, o czym rozmawiali pilot i generał. Oczywiście np. dobrzy fonetycy są w stanie odczytać wypowiadane głoski na podstawie ułożenia narządów mowy ale i tu muszą być spełnione pewne warunki. Przede wszystkim wymaga to odpowiedniego ustawienia mówiących do kamery i wyraźnych zdjęć. Mało prawdopodobne, aby warunki te spełniał filmik nakręcony z przemysłowej kamery. Po drugie nikt (ani autor informacji ani powielający ją) nie przedstawił do tej pory jakiejś miarodajnej analizy ekspertów czy też potwierdzenia, że badanie takie w ogóle zostało wykonane. A sprawa jest zbyt poważna aby zdawać się na plotki.
Co więc z rzekomej awantury na lotnisku wynika? Na pewno fakt, że zostało popełnionych kilka nadużyć, wykroczeń a może i przestępstw. Po pierwsze, jeżeli dziennikarz jest w posiadaniu takich nagrań oznacza to, że wykroczenie musiał popełnić albo ktoś z prokuratury albo z ochrony lotniska. Po drugie, jeżeli na filmie nie ma ścieżki głosowej, to skąd podający taką informację zna bez odpowiedniej ekspertyzy odpowiedź, czego rozmowa w ogóle dotyczyła? W takiej sytuacji nadużycie i wykroczenie popełnia dziennikarz podając informację nieprawdziwe i dopuszczając się pomówienia (ew, i naruszenia dóbr osobistych). Po trzecie, jeżeli nawet rzeczywiście coś podobnego miało miejsce (a więc wtedy tylko pkt 1 nie 2) i odbyła się rozmowa na temat braku informacji meteorologicznej, to wykroczenia dopuścił się nie ś.p. gen. Błasik ani ś.p. kpt Protasiuk a ktoś, kto za dostarczenie tych informacji odpowiada. I znów dochodzimy do sedna sprawy, czyli do organizacji i do zabezpieczenia lotu, czy raczej jego braku.
Tym, którzy zamiast zająć sią nieprawidłowościami i wykroczeniami popełnionymi w związku z tragicznym lotem i odpowiedzialnymi za nie osobami raczą opinię publiczną historiami prosto z magla "jak to generał i pilot awanturowali się na lotnisku", mogą przyświecać różne cele - od zwiększenia oglądalności (plotki z magla zawsze dobrze się sprzedają) po odwrócenie uwagi od spraw naprawdę istotnych. Na pewno celem takich działań nie jest rzetelne informowanie społeczeństwa ani pomoc w dojściu do prawdy.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka