Wszyscy ci, którym zależy na jak najszybszym wyrugowaniu motywu katastrofy smoleńskiej z życia publicznego i ze świadomości społecznej stoją wobec prawdziwego problemu. Nie chodzi przy tym o trudności natury politycznej czy organizacyjnej, choć te oczywiście też się piętrzą. Mimo że nastąpiło już pewne znużenie tematem, to jednak coraz większa część społeczeństwa jest przekonana, że coś tam jest nie tak, że coś się nie zgadza. Coraz trudniej jest prezentować wyniki obliczeń powstałe bez wiarygodnych danych wyjściowych, coraz trudniej relacjonować zdarzenia, które nie miały miejsca. Po raporcie MAK i po konferencji z szympansami coraz trudniej trzymać społeczeństwo w przeświadczeniu, że śledztwo jest prowadzone rzetelnie a stosunki polsko-rosyjskie ocieplają się.
Dla urabiających opinię publiczną największe okazują się jednak nie trudności polityczne czy organizacyjne a trudności natury ... metafizycznej. Gdyby nie tragiczny wymiar sprawy widok podskakujących pajacyków, chcących odbić się do wymiaru symbolicznego i zwalczać tam zmarłych i pamięć o nich, byłby zdecydowanie dość komiczny. Rzucają się oni niczym szczeniaki, które chcą złapać fruwającego ptaka czy motyla ale z braku doświadczenia życiowego nie rozumieją, że poruszają się one w innym, niedostępnym dla nich środowisku. Bez wytchnienia próbują wszelkich socjotechnik i tanich chwytów audio-wizualnych a tu nic. Zarówno fenomen śmierci i kultu zmarłych jak i powstający mit notorycznie wymyka im się spod kontroli. Wymyka się teraz i będzie wymykał się w przyszłości, gdyż inaczej być nie może.
Pajacyki, jakby pociągane za sznurki przez coraz bardziej wystraszonych reżyserów przedstawienia, są dobrze skoordynowane ruchowo i technicznie perfekcyjne. Tu zaprezentują szopkę i w obecności mediów, choć nie wiadomo w czyim imieniu, zgaszą publicznie znicz. Gdzie indziej powymyślają ludziom modlącym się za zmarłych od zboczeńców-nekrofili. Jeszcze gdzie indziej zabłysną przed pseudointelektualną publicznością jakimś wyszukanym neologizmem i zażądają zakończenia smoleńszczyzny, co jest zupełnie pozbawione sensu i mało inteligentne, ponieważ zakończyć sprawę może dopiero jej wyjaśnienie.
Wszystkie te wysiłki idą jednakże w dużej mierze na nic, gdyż reżyserowi spektaklu kukiełkowego mimo dobrze opanowanego warsztatu najwyraźniej brakuje oprócz wiedzy filozoficznej i teologicznej elementarnej ludzkiej przyzwoitości i wyczucia sytuacji. Nie wie on, że tani teatrzyk z kukiełkami i pajacykami tak naprawdę ani nie jest w stanie zagrozić zmarłym ani wyrugować pamięci o nich u tych, którzy pragną ją kultywować. Nie jest także w stanie zwalczyć mitu, gdyż mechanizm jego powstawania jest od niego zupełnie niezależny.
Przedstawienie to jest w stanie najwyżej obnażyć miałkość i niedojrzałość całej zaangażowanej przy nim trupy teatralnej, co właśnie dzień w dzień dzieje się na naszych oczach.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka