Do rocznicy smoleńskiej katastrofy pozostał miesiąc i tydzień, w związku z czym atmosfera wyraźnie zaczęła się zagęszczać. Mimo że ciągle jeszcze nie znamy odpowiedzi na kluczowe pytania związane z tragedią a do Polski nie trafiły nawet najważniejsze dowody umożliwiające jej zbadanie, politycy z rządzącej PO robią wszystko, aby sprawę zamnknąć i przejść nad nią do porządku dziennego. Mile widziane jest ewentualnie jej uprywatnienie i odarcie jej ze znaczenia politycznego i narodowego.
Najważniejsze pytania mają pozostać bez odpowiedzi, zaniepokojeni przebiegiem śledztwa obywatele bez informacji a zmarli bez należnego im miejsca w przestrzeni publicznej. Przypomina to wszystko nie tyle największą tragedię w powojennej historii Polski i badanie jej przyczyn (uchwała Sejmu RP, podjęta również głosami posłów PO), co raczej dochodzenie w sprawie gangsterskich afer. Wiadomo, w takich przypadkach często ani żadne władze ani żadne sądy nie są zainteresowane faktycznym znalezieniem winnych czy to ze względu na uwikłanie w owe afery czy też z obawy o własne bezpieczeństwo.
Dążenie do wyparcia pamięci o katastrofie i o jej ofiarach z przestrzeni publicznej potwierdzili wczoraj swym zachowaniem warszawscy radni z PO sprzeciwiając się wnioskowi radnych z PiS-u. Postulowali oni, aby w rocznicę katastrofy o godz. 8.41 zawyły syreny i aby na urzędach i autobusach zawisły flagi Polski i Warszawy. Ponieważ w smoleńskiej tragedii zginęli Polacy różnych wyznań i osoby o różnej przynależności partyjnej, wspólne oddanie hołdu na płaszczyźnie miasta mogłoby stanowić dobry przykład i wkład wszystkich ludzi odpowiedzialnych w - choćby chwilowe - przezwyciężenie podziałów. Na płaszczyźnie centralnej jest to w tej chwili z różnych względów niemożliwe. Niestety tak się nie stało, szansa została zaprzepaszczona a zawdzięczamy to radnym z PO, dla których najwyraźniej ważniejsze od przezwyciężenia konfliktów jest ich pogłębianie. Warto przypomnieć, że postulat PiS-u poparli również radni z SLD.
Argumenty radnych PO brzmią dość absurdalnie. A więc po pierwsze uzasadniali oni odmowę faktem, że syreny wyją w godzinę W w rocznice wybuchu Powstania Warszawskiego. Nie bardzo wiadomo, dlaczego te dwa wydarzenia miałyby się w jakikolwiek sposób wzajemnie wykluczać. Argument innego radnego z PO brzmiał, że "nasi wyborcy nie życzą sobie takiego epatowania tragedią smoleńską" (cyt. za Gazeta.plWarszawa). Zrozumiałe, że radni muszą brać pod uwagę życzenia swych wyborców, nie znaczy to jednak, że muszą z tego powodu rezygnować z określonych standardów moralnych czy obyczajowych.
Wyborcy są różni - wykształceni i niewykształceni, chamscy i kulturalni, mądrzy i głupi. W demokracji każdy ma prawo uczestniczyć w życiu społecznym ale przykład powinni w końcu dawać politycy i osoby publiczne. Jeżeli rezygnują z pewnych standardów i zamiast troską o dobro publiczne kierują się zdziecinniałymi gustami swego elektoratu to tak, jakby nauczyciel podstawówki zamiast nauczać i dawać przykład swym podopiecznym zaczął nagle na równi z nimi uczestniczyć w ich wygłupach. Stwierdzenie tego samego radnego, że Warszawiacy nie muszą być tego dnia budzeni syrenami świadczy właśnie o infantyliźmie i o kompletnym niezrozumieniu spraw publicznych. Tragedia smoleńska to w odróżnieniu od wizyty w klubie czy od balangi (nie chodzi tu o nielicznych pracujących na nocnych zmianach) właśnie sprawa ogólnonarodowa i dotycząca wszystkich. Jej wyjaśnienie natomiast, to klucz do dalszego rozwoju wydarzeń w Polsce.
Wiele wskazuje na to, że Warszawiacy nie przejmą się wyskokami radnych z PO i że będą dość licznie uczestniczyć w mszach i innych uroczystościach. O obecność symboli też najprawdopodobniej nie ma się co obawiać. Mało prawdopodobne jest także i to, aby wieczorem 9.04 Warszawiacy masowo wybrali się na całonocne balangi i z oburzeniem około dziewiątej rano złorzeczyli z powodu przedwczesnej pobudki (na dźwięk klaksonów czy dzwonów kościelnych). Wyjątek może tu oczywiście stanowić klientela baru "Zakąski-Przekąski" czy jakieś grupy antyfy ale ich liczebność zapewne nie będzie znacząca. Tak czy tak walka PO z pamięcią o katastrofie i jej ofiarach staje się coraz bardziej żenująca i zdradza fatalny stan nerwów jej działaczy.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka