Miłośnicy zanikającego i zupełnie niemodnego gatunku sztuki, klasycznej operetki, mogli w miniony weekend odetchnąć z ulgą. Właściwie los operetki wydaje się przypieczętowany - pokolenie wychowane na tym gatunku odchodzi a teatry operetkowe świecą często pustkami i w związku z tym przestawiają się na musicale czy inne sztuki. Nic dziwnego, gdyż dla większości współczesnych widzów są one z różnych względów niezrozumiałe. Rządzący przy pomocy zaprzyjaźnionych i publicznych mediów przerwali jednak wczoraj ten trend i najwyraźniej postanowili nawiązać do nieco zapomnianego, historycznego już genre'u.
Widzom kilku programów TV ukazał się więc świat przypominający ten z operetek Kalmana czy Lehara. Jest to świat kolorowy, świat powszechnej szczęśliwości, świat sztuczny i oderwany od realiów gospodarczych czy politycznych. Postaci tego świata to różne przerysowane i poprzebierane hrabiny Marice, cygańscy baronowie i dzielni bohaterowie. Realne problemy są operetce zupełnie obce. W operetce władcy mogą się spotykać z podupadłymi czy biednymi artystami oraz z dzielnymi bohaterami, mogą się przebierać i wygłupiać przy rytmicznej asyście kolorowych żeńsko-męskich chórów. Wszystko jest możliwe, wszystko kończy się dobrze. Taki świat trochę głupkowaty i wesoły.
Warto przypomnieć, że mistrzostwo w kreowaniu tego sztucznego świata zostało osiągnięte w schyłkowym okresie Monarchii Habsburskiej, krótko przed jej upadkiem. Widz oglądający spektakl oczywiście nie myśli o nadchodzącej katastrofie, która ostatecznie pogrzebie ten piękny i urojony świat. Takie jest założenie programowe gatunku - ma być lekko, przyjemnie i trochę głupio.
I gdy patrzyłam wczoraj na spotkanie Premiera z artystami a potem na pożegnanie Adama Małysza z udziałem Pary Prezydenckiej, to tak jakoś pomyślało mi się o operetce. Proszę tylko nie zrozumieć tego opacznie (to już przezorność po ostatniej burzy na moim blogu) - nikomu niczego nie odmawiam, nikomu nie chcę umniejszać żadnych zasług artystycznych czy sportowych i nikomu nie odbieram prawa do uczestniczenia czy do oglądania operetek jakich chce (osobiście najbardziej lubię te J.J.Offenbacha).
Mimo że wielu blogerów zarzucało mi tu podłość, zajadłość i spiskowanie przeciwko A.Małyszowi, twierdzono, że jestem kreaturą i czymś tam jeszcze (odpowiednich cytatów na potwierdzenie nie otrzymałam mimo próśb do tej pory - ciągle czekam), zamierzałam oglądać imprezę i oglądałam. No i w czasie transmisji skojarzyło się i cóż zrobić... Być może wszystkiemu winien jest nadmiar stylizacji - najpierw pan Premier z artystami na luzie, potem pan Prezydent zaaranżowany na sportowo i małżonka z rekwizytami okazjonalno-regionalnymi. I jeszcze ten kolorowy, ogromny chór ucharakteryzowanych statystów.... Być może to tylko scenografia a być może to coś więcej - jakaś nuta fałszu, jakaś nieprawdziwość tego pięknego świata...
Warto również zwrócić szczególną uwagę na krytyki pierwszego spektaklu (tego z władcą i bohemą artystyczną). W wielu z nich w ogóle nie mówiono o sztuce tylko o tym, że jedna z osób spoza sztuki - chodzi tu o Jarosława Kaczyńskiego - nigdy nie zdobyłaby się na taką spontaniczność i otwartość, na taki występ. I całe szczęście.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka