Inspiracja do notki powstała w pewnym podwarszawskim, dość ambitnie prowadzonym kiosko-księgarnio-sklepiku, takim z prasą, książkami i zabawkami. Pilnie potrzebowałam mądrej książki dla sześcioletniej, inteligentnej dziewczynki a każdy, kto kiedykolwiek chciał kupić mądrą książkę dla dziewczynki wie, jakie to trudne. Dla chłopców pełno - są statki, samoloty, budowy i koparki a dla dziewczynek albo Barbie w różowym albo durne księżniczki. Pożaliłam się więc nieco właścicielce sklepiku, ta ze zrozumieniem pokiwała głową i znalazła w końcu coś o zwierzętach.
Nie wiadomo jak i kiedy zeszło na politykę. "Jarek to" - "Jarek tamto" - zaczęło się przewijać pomiędzy szumem reklamówek. Ciągle nie było jasne jakiej orientacji jest właścicielka - spoufalona forma stała się dość powszechna i nie musi jeszcze niczego dowodzić - aż nagle grzmotnęło "Jaruś jest zupełnie głupi". Staram się jakoś uspokoić - właścicielka to w końcu osoba spokojna i sympatyczna - zdobywam się na odwagę i popełniam coming out moherowego bereta.
- Nieee, no nie można przecież o nikim tak mówić. Można się z nim nie zgadzać z tym czy tamtym no ale nie zaraz powtarzać, że jest głupi. Ciągle tak klepią w tych mediach. Wiadomo, niektóre media takie są, powtarzają nieprawdę - no i próbuję dalej w tym stylu. Właścicielka patrzy na mnie jak na dziwo z odległej planety. Rozmawiamy dalej - każda ciekawa drugiej strony. Po paru minutach kobieta (starsza ode mnie o jakieś 15 lat) zaczyna patrzeć na mnie z życzliwą pobłażliwością, z jaką normalnie traktuje się zbuntowanych nastolatków, kiwa ze zrozumieniem głową i nagle wie, skąd wzięło się to moje opętanie:
- Pani to pewnie słucha "Radia Maryja"....
- Nie, nie słucham ale czasami oglądam TV trwam - odpowiadam zgodnie z prawdą coraz już bardziej zszokowanej kobiecie. Jeszcze chwilę rozmawiamy, właścicielka sklepu tłumaczy mi łagodnie, jacy wstrętni są księża i jacy głupi są w PiS-ie a na koniec dodaje:
- Proszę Pani, w PiS-ie to oni zupełnie nikogo nie mają, głupki same, niewykształceni... O! W PO - tam to mają wielki potencjał inteligentnych i świetnych ludzi. Ja wiem, bo mój mąż pracuje na uczelni a tam to wszyscy za PO...
Uprzejmie żegnamy się, nie chce mi się już dłużej ani dyskutować ani przekonywać. Nie chce mi się też dodawać, że są uczelnie, firmy i instytucje, gdzie ci, którzy nie są za PO (PSL albo SLD może by jeszcze przeszedł) siedzą cicho i nie ujawniają się z obawy przed mobbingiem albo wręcz wylaniem z pracy. I wysłuchują w milczeniu, jacy są głupi i nieinteligentni.
No więc właśnie - jak to z tą inteligencją jest? Rozwodzenie się nad metodami badań mija się tu z celem, warto przytoczyć tylko fakty podstawowe. Inteligencja to zjawisko niezwykle kompleksowe a ustalenie jej poziomu to proces trudny, wymagający kompleksowych testów. Od lat naukowcy spierają się, w jakim zakresie na inteligencję mają wpływ czynniki dziedziczne a w jakim społeczno-kulturowe. Wiadomo też, że są pewne obszary inteligencji bardziej uwarunkowane genetycznie a pewne bardziej środowiskowo czy kulturowo.
W Polsce najwyraźniej dochodzi jeszcze jeden czynnik - przynależność partyjna. Testów uwzględniających to kryterium nikt wprawdzie nie widział ale sądząc po diagnozach rzucanych w eter przez polityków, dziennikarzy czy zwykłych obywateli, muszą one istnieć. "PiS" jest głupi, "Kaczyński jest głupi", "Wyborcy PiS-u są głupi" - prawdopodobnie wszyscy już coś podobnego i to nawet kilkakrotnie słyszeli. Słyszeliśmy ponadto dość wiele o deficytach intelektualnych i edukacyjnych ś.p. Prezydenta i obecnego Prezesa Pis-u, posłów i sympatyków ugrupowania. Pół biedy, jak klepie to jakaś baba na przystanku autobusowym czy ciotka w kawiarni, gorzej jak tak wyszukane diagnozy stawiane są przez polityków sprawujących wysokie funkcje czy przez ViPy różnego pokroju. A właśnie tak jest.
Jak wyglądają możliwości rozwojowe tych "mniej inteligentnych"? U nas wszystko jest możliwe i są one bardzo dobre. W normalnych warunkach wiadomo, że inteligencję, szczególnie jej obszary bardziej uzależnione od czynników kulturowo-środowiskowych, można nieznacznie rozwinąć poprzez odpowiednie bodźce i uzyskać po pewnym czasie nieco lepszy wynik testu (ale tylko w nieznacznym zakresie). W polskiej polityce wynik można zmienić całkowicie - po prostu z głupiego może się zrobić nagle mądry i odwrotnie. Typowym przykładem mogą tu być działacze dawnego ZChN-u. W okresie działania partii uważano ich w kręgach lewicowych czy nawet w pewnych środowiskach zawodowych jednogłośnie za głupich, kretynów i zacofanych. Apogeum tych wyzwisk i tej histerii miało miejsce w okresie wzmożonego konfliktu wokółaborcyjnego na początku lat 90-tych.
ZChN rozpadł się a rozwój jego działaczy był niezwykle ciekawy. Marszałek Niesiołowski po wstąpieniu do PO stał się człowiekiem mądrym, wykształconym i rozważnym - na tyle, że często uświetnia telewizyjne programy, jest wyjątkowo chętnie zapraszanym gościem a jego opinia jest liczącą się w mediach. Terapii partyjnej - jak widać niezwykle skutecznej - nie poddał się natomiast Ryszard Czarnecki - ukierunkował się niewłaściwie i znalazł się w PiSie. Skutki tego są fatalne, pseudopsycholodzy w mediach i w sieci w dalszym ciągu stawiają amatorskie, maglane diagnozy na jego temat. Podobnie sprawa ma się z odszczepieńcami z PJN. Ile to wyzwisk i diagnoz słyszeliśmy przed rokoszem. Po secesji wszyscy okazali się nagle inteligentni, wykształceni i posiadający zdolność koalicyjną. Terapia i tym razem zadziałała, choć chyba nie aż tak skutecznie, jak miałoby to miejsce przy przejściu do PO (a może i przypadki lżejsze?).
Ponieważ nigdy nie zostały podane jakieś kryteria tych ocen poza oczywistymi - partyjnymi, biedny i zdezorientowany obywatel musi ciągle sobie łamać głowę, dlaczego np. poseł Węgrzyn (PO, teraz już chyba były czy w trakcie wyrzucania) miał być np. inteligentniejszy i lepiej wykształcony od posła Mularczyka (PiS), dlaczego posłanka Sredzinska-Katarasinska (PO) ma być lepiej wykształcona i inteligentniejsza od posłanki Szydło (PiS) tudzież dlaczego obecny Prezydent ma być lepiej wykształcony i inteligentniejszy od ś.p.L.Kaczyńskiego. W przypadku tego ostatniego omawiany aspekt nagonki był szczególnie ohydny. Według podobnego klucza możnaby było zadawać pytania dotyczące publicystów, blogerów, wysokich urzędników państwowych, itd. I ciągle nie będzie wiadomo - poza kluczem partyjnym - dlaczego ktoś, kto wyzywa przeciwnikowi od głupich, prowincjonalnych i niewykształconych ma być od tego przeciwnika inteligentniejszy.
Na zakończenie jednak coś na poważnie. Stawianie takich diagnoz to nie tylko materiał na satyrę. Przede wszystkim to kłamstwo i pospolita nikczemność. Jest to część wyjątkowo perfidnej socjotechniki, której korzenie sięgają goebbelsowskiej propagandy, polegającej m.in. na wielokrotnym powtarzaniu kłamstw i programowaniu w ten sposób społeczeństwa. Jest jeszcze zbyt wcześnie, aby stwierdzić na ile socjotechnika ta miała wpływ na fatalne przygotowanie wizyty Prezydenta RP w Smoleńsku, wiadomo, że miała swój udział w powstaniu toksycznej atmosfery przed wizytą. Wiadomo też na pewno, że odegrała istotną rolę w morderstwie w łódzkim biurze PiS.
Igrający z ogniem powinni bardziej uważać. Może się bowiem zdarzyć, że przejdą oni do historii nie jako osoby wybitnie inteligentne i wykształcone a jako ci, którzy w imię swych prywatnych interesów doprowadzili społeczeństwo do zbyt głębokich podziałów. Takich, od których może już nie być odwrotu.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka