Transfer Bartosza Arłukowicza wywołał w mediach i w sieci nawałnicę zupełnie nieproporcjonalną do skali zdarzenia. Co bardziej dociekliwi dopatrują się w przejściu polityka z SLD do PO nawet porażki J.Kaczyńskiego - wiadomo, w Polsce bez PiSu i jego Prezesa nic dziać się nie może. Przyznaję, że ostatnią notką również dołączyłam do nurtu Arłukowiczomanii, choć w takich sytuacjach staram się zwykle robić coś innego. Sprawdziło się, że warto wówczas przeglądać szczególnie intensywnie działy ekonomiczne i finansowe gazet, czytać doniesienia z Brukseli, itp. Nigdy nie wiadomo, tu ciągle o jednym a może równocześnie dzieje się coś naprawdę ważnego....
W związku z wrzawą powstałą wokół ostatniej roszady trzeba jednak jeszcze powiedzieć coś o tych, których ma ona rzekomo dotyczyć a więc o samych "wykluczonych" oraz o tym, co rząd powinien w ich sprawie zrobić. Przede wszystkim należy postawić pytanie zasadnicze, poruszane także we wczorajszych dyskusjach na blogach, kim są w ogóle ci "wykluczeni" i kim nowy Pełnomocnik ma się zajmować.
Czy są to np. geje i lesbijki, często uważani za "wykluczonych" przez środowiska lewicowo-liberalne? Czy będzie to np. rodzina wykwaterowana z mieszkania w kamienicy do socjalnego kontenera dlatego, że kamienicę tą odzyskał ktoś, kto nabył do niej prawo własności od cwaniaka, który prawo własności nabył od trzeciego spadkobiercy właściciela? Czy do wykluczonych można zaliczyć wielodzietną rodzinę z biednego regionu, która popadła w nędzę, gdyż główny żywiciel stracił pracę i nie ma widoków na nową? Czy będą nimi nieuleczalnie chorzy, których nie stać na leki czy emeryci, którzy muszą się utrzymać za 900 zł miesięcznie? A może czeczeńska rodzina, która uciekła przed wojną i jak wielu imigrantów boryka się z trudnościami w nowym miejscu?
O ile kochającymi inaczej państwo generalnie zajmować się nie powinno - jeżeli borykają się z problemami ze względu na swą "inność" to jest to raczej motyw dla psychologa czy psychoterapeuty - to wszystkich innych jak najbardziej można uznać za "wykluczonych" - za ludzi znajdujących się w sytuacji społecznego wykluczenia bez swojej winy. Nie bardzo wiadomo jednak, co ma na to wszystko poradzić i co ma robić nowy Pełnomocnik. W sprawach własności i prywatyzacji nieruchomości panuje niewyobrażalny bałagan i powinna je wreszcie uregulować odpowiednia ustawa. Nędzy wielu rodzin najlepiej ulżyłaby dobrze funkcjonująca gospodarka tworząca miejsca pracy - nadzieje, że pomoże tu cokolwiek Bartosz Arłukowicz na nowej rządowej posadzie są raczej nikłe (choć oczywiście w jednostkowych przypadkach interwencje będą na pewno możliwe i będą się odbywały). Tak samo jak nie będzie on w stanie - nawet przy najlepszych chęciach - zmienić złej sytuacji emerytów czy spowodować bardziej sprawiedliwej dystrybucji środków w sektorze zdrowia.
Ponieważ przez ostatnie prawie cztery lata rząd dość mało uwagi poświęcał grupom "wykluczonych" (tych faktycznych, nie urojonych), obywatelom będzie dość trudno uwierzyć, że premier Tusk nagle wziął sobie ich ciężką sytuację tak bardzo do serca. Stworzenie stanowiska pełnomocnika ds. wykluczonych dla świeżo podkupionego polityka z innej partii może więc zostać odebrane jedynie jako działanie pozorowane - młodzież używa na to dość trafnego określenia "ściema".
A niezależnie od wszystkiego najlepszy sposób na ograniczenie zjawiska "wykluczenia" to mądrze (także pod względem polityki społecznej) rządzone i sprawne państwo z dobrymi wskaźnikami gospodarczymi. Takie, które swym obywtelom a nie tylko różnorakim grupom interesów stwarza warunki do godnego życia.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka