Sprzeciwianie się ekoawanturnikom to sprawa trudna. Każdy kto to robi, natychmiast naraża się na zarzut, że nie myśli nowocześnie, popiera wszelkich brudasów, zasmradzaczy i zaśmiecaczy środowiska no i że jest w ogóle przeciwko Stwórcy, przyrodzie i ekologii. Oczywiście jest to kompletną bzdurą, gdyż o ekologiczne standardy i o rozsądne gospodarowanie zasobami każdy dobry gospodarz czy to w gminie czy to w zakładzie pracy i tak będzie dbał (tacy czynili to już zresztą zanim powstały partie zielonych, itp.) a gdy dobrami zarządza nieudacznik czy cynik mający na uwadze wyłącznie maksymalizację zysku i nic więcej, to działalność bojowych ekologów niewiele tu pomoże.
Bojowi ekolodzy przydają się jednak od czasu do czasu w celach politycznych - dzięki ekoawanturze można np. obalić rząd czy władze lokalne, można pognębić całe państwo, można nawet zniszczyć firmę. Ekoawanturników w ogóle można wykorzystać na wiele sposobów. Ostatnio do boju ruszyli ekolodzy francuscy, którym rzekomo bardzo leży na sercu czystość środowiska także i w Polsce. Chodzi o zanieczyszczenia, które mógłaby spowodować eksploatacja gazu łupkowego. Dwie sprawy są tu zastanawiające. Po pierwsze nagła eksplozja tematu, do tej pory raczej nieobecnego w publicznych debatach czy medialnych dyskusjach w krajach unijnych. Jeżeli już, to gościł on co najwyżej w prasie specjalistycznej czy na konferencjach naukowych organizowanych przez uczelnie techniczne. Obszerniejsze zaistnienie tematu w Europie zbiega się czasowo z prowadzonymi na terenie Polski badaniami oraz rozmowami z amerykańskimi firmami zajmującymi sią eksploatacją złóż gazu łupkowego.
Druga sprawa to fakt, że ostatnia ekoawantura z istotnym odniesieniem do polskich zasobów gazu łupkowego wybuchła tym razem we Francji. Do tej pory zarówno jeśli chodzi o standardy ekologiczne jak i aktywność ugrupowań ekologicznych/zielonych w Europie przodowali zdecydowanie Niemcy i Skandynawowie, ci jednak nie wydają się być poruszeni aż tak bardzo gazem łupkowym jak ich francuscy koledzy. Można sobie też wyobrazić, co by się stało, gdyby w sprzeciw przeciwko odwiertom i eksploatacji gazu łupkowego zaangażowali się np. niemieccy Zieloni. Natychmiast pojawiłyby się argumenty odwołujące się do historii, być może postrach ogarnąłby nie tylko Polskę ale i pozostałe kraje Europy Srodkowej. Całe przedsięwzięcie zablokowania eksploatacji gazu łupkowego upadłoby, jeszcze zanim zdołałoby się na dobre rozkręcić. Apolityczność ekologów francuskich i ich szczera troska o wody gruntowe jest oczywiście dość prosta do sprzedania. Celem ich działań jest tak czy tak przekonanie Brukseli o wprowadzeniu zakazu eksploatacji złóż gazu łupkowego i to jest decydujące.
Premier Tusk daje do zrozumienia, że będzie o sprawę walczył, co z tego wyjdzie trudno w tej chwili przewidzieć. Niestety w ostatnich czasach Polska wysyłała dość sygnałów, że o swój interes nie będzie walczyć zbyt ostro. Ale nawet zakładając dobre chęci siły stojące za ekoawanturnikami mogą okazać się zbyt potężne. A francuskim ekologom można dać jedną radę - przede wszystkim powinni wykazać się działalnością własnym podwórku i popracować nad polepszeniem jakości paryskiego powietrza. To naprawdę pożyteczne i prawdziwie ekologiczne zadanie.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka