Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
333
BLOG

Wizyta Obamy postrzegana z ekologicznego odludzia

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 8

       Kilka dni spędzonych w ekologicznej głuszy daje wspaniałe poczucie dystansu do rzeczywistości i polityki. Wokół cisza, żadnych smrodów przemysłowych ani drogowych, piękne krajobrazy. Ani internetu ani telewizji. W przyrodzie jak zwykle odwieczny porządek - każda istota na swoim miejscu, nikt, kto się do tego nie nadaje nie ma szans na objęcie władzy. Wszystko wspaniale funkcjonuje bez żadnych ustaw czy niepotrzebnej biurokracji. Nawet na barany i osły - tak denerwujące w Warszawie czy w innych ośrodkach miejskich - przyjemnie popatrzeć. Oczywiście jest problem pożerania słabszych przez mocniejszych ale to temat na osobną notkę.

       Z bezpiecznej odległości od polityki można również w sposób dość syntetyczny ogarnąć całość wydarzeń wokół wizyty Baracka Obamy w Warszawie. A więc jeśli chodzi o preludium do wizyty, to zwolennicy rządu i część mediów szczególną uwagę koncentrowali nie tyle na sprawach wielkiej polityki, co na Jarosławie Kaczyńskim. Jak zwykle - chciałoby się po raz kolejny powtórzyć. "Jak się zachowa?", "Co powie?", "Przyjdzie czy nie przyjdzie?", "Poda rękę czy nie?" - to główne problemy, które zaprzątały wiele głów i mediów, nie tylko tych o charakterze brukowym. Trudno powiedzieć, jak wyobrażali sobie zachowanie Prezesa PiSu jego zacietrzewieni przeciwnicy. Czy w swoim zaślepieniu i niechęci myśleli, że ze względu na wewnątrzkrajowe spory po prostu zlekceważy Prezydenta USA, czy też wydawało im się, że skoczy swemu przeciwnikowi i konkurentowi o fotel prezydencki do gardła - nie wiadomo.  Faktem jest, że takie podejście do sprawy i notoryczne fokusowanie się na J.Kaczyńskim dowodzi po pierwsze zupełnego braku politycznego rozeznania a po drugie jest niepoważne i infantylne.

       Preludium obfitowało zresztą w więcej dziwnych zdarzeń niż sama wizyta. Można do nich zaliczyć także brak zainteresowania ze strony Lecha Wałęsy, który stwierdziwszy, że "nie było o czym dyskutować", wybrał Festiwal Biblijny w Vicenzy. Pobyt Prezydenta USA w Warszawie był oczywiście obszernie relacjonowany na bieżąco a następnie komentowany, tak więc można od razu przejść do kilku wniosków. Wiele wskazuje na to, że wizyta ta nie przyniesie oczekiwanych konkretów. Oczywiście miło, gdy Prezydent USA odwiedza kraj. Po kilku niezbyt szczęśliwych dotychczasowych posunięciach Baracka Obamy wobec Polski wizyta taka na pewno przyczyni się do poprawy klimatu. Z drugiej jednak strony można zacytować Przewodniczącego PE, Jerzego Buzka, że zabrakło mocnego przekazu, "przekazu, który podaje przyszłość współpracy krajów tego regionu(...)". Trudno się z drugiej strony dziwić - od 10.04.2010 sam region niekoniecznie ma spójną koncepcję polityki zagranicznej.

       Mało konkretów w sprawie zniesienia wiz dla Polaków - nic nie pomogą tu pouczenia ministra Grasia, że to problem Amerykanów i że zniesienie wiz jest w amerykańskim interesie a nie naszym. USA dadzą sobie radę, zniesienie wiz jest przede wszystkim w naszym interesie i nic nie wskazuje na to, że USA będą brały połajanki ministra Grasia na poważnie. A wg ministra Sikorskiego sprawa wygląda tak, że prezydent USA "poprze inicjatywę legislacyjną, która "uzależniłaby wejście Polski do programu bezwizowego nie od liczby odmów tylko od liczby dłuższych pobytów a tu nasze statystyki są lepsze". (za: Rzeczpospolita, 28.05.2011). Tryb przypuszczający, bliżej nieokreślona przyszłość i "inicjatywa" też nie wróżą w kwestii wiz niczego konkretnego na najbliższą przyszłość. Najciekawsze perspektywicznie mogą okazać się rozmowy o wydobyciu gazu łupkowego, choć i tutaj daleka droga do konkretnych osiągnięć.

       Warto odnotować, że minister Graś nie przepuścił okazji i próbował także w związku z wizytą Obamy  pognębić Jarosława Kaczyńskiego, zarzucając mu tym razem, że kwestionuje on instytucje państwa polskiego. Zarzut ten odnosi się do listu przekazanego Obamie przez Prezesa PiSu z podsumowaniem dotychczasowej wiedzy nt. katastrofy smoleńskiej (dotyczy on zdarzeń od przekroczenia granicy RP przez rządowy samolot). Ponieważ treść listu nie została podana do publicznej wiadomości, pozostaje tajemnicą , skąd Rzecznik Rządu zna jego treść.

       Kilka faktów i wypowiedzi przedstawicieli rządu a w szczególności to, co działo się przed wizytą, nie świadczą niestety o tym, że jesteśmy dla USA ważnym, liczącym się partnerem. Jeżeli minister Sikorski stwierdza "Uważam, że to bardzo ważna wizyta i pamiętajmy, że inni jej nam zazdroszczą", to kojarzy się to nie tyle z poważną polityką zagraniczną państwa średniej wielkości, co raczej z niewielką mieściną gdzieś na prowincji, w której sąsiadki - nie zawsze świadome sytuacji na świecie, w kraju czy choćby nawet w powiecie - chwalą się przed sobą  nowym samochodem czy nowymi meblami (często na kredyt) ciesząc się, że inni im ich zazdroszczą.

       Po przejrzeniu i przeczytaniu materiałów związanych z wizytą (szczególnie rozważań o wyjątkowej głębi, czy  Prezes poda rękę czy nie), znów tęskno za pięknym odludziem, gdzie przyroda kieruje się swoimi prawami i gdzie wszystko ma od dawna ustalone miejsce.

      

 

      

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka