Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
1273
BLOG

Smoleńsk: Rok i dwa miesiące, dezinformacja i co dalej?

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 24

       Minął rok i dwa miesiące od największej w dziejach powojennej Polski tragedii i ciągle niewiele wiadomo. I ciągle jest dziwnie. I to wcale nie dlatego, że wszystko ucichło, że zainteresowanie wydarzeniem zmniejszyło się. To byłoby jeszcze w miarę normalne, choć mimo cynicznych żądań "zakończenia smoleńszczyzny" sprawy zakończyć się póki co i tak nie da - możliwe to będzie dopiero po jej rzetelnym wyjaśnieniu. Wiele jednak wskazuje na to, że z różnych względów nie nastąpi ono szybko, miejmy nadzieję, że w ogóle nastąpi. Duża część społeczeństwa widzi, że coś jest nie tak a takie akcje jak odsunięcie jednego z prokuratorów wcale nie łagodzą różnych podejrzeń czy domysłów. I dlatego właśnie jest dziwnie.

       Po ponad roku ciągle wisi w powietrzu jakaś ciężka, ciemna chmura, której cień kładzie się na polskiej polityce i życiu publicznym. W każdej chwili może się ona przekształcić w chmurę burzową. Normalność i spokój 14 miesięcy po katastrofie są bardzo kruche a każdy ruch, każda nowa wiadomość może doprowadzić do wyładowania. Do nienawiści posianej przez tych, którzy od początku robili wszystko, aby kompromitować i ośmieszać osoby domagające się i poszukujące prawdy o smoleńskiej katastrofie, doszła jeszcze nieufność wobec organów państwa i mediów. Bo i jak można ufać komuś (czy czemuś?), czyje informacje są sprzeczne, niewiarygodne lub okazują się nieprawdziwe?

       Dezinformacja i "wrzutki" obecne były od samego początku i często komponowano je  w sposób perfidny tak, aby nie były rozpoznawalne na pierwszy rzut oka. Te z ostatnich czasów wydają się jednak jakby coraz bardziej nieprzemyślane, jakby autorom brakowało już koncepcji i nie wiedzieli, czego się chwytać. Bo awanturującego się dowódcę ze swoim podwładnym na płycie lotniska niczym przekupki na bazarze raczej trudno sobie wyobrazić nawet przy sporej fantazji. Awantura miała zostać nagrana na filmie, który nie istniał. Podobną jakość miały informacje o głosach w kokpicie, które raz po raz były przypisywane innym nieżyjącym. Tyle tylko, że ani głosy ani  długość nagrań nie pasują do założonych wcześniej teorii.

       Konsekwentne wypowiedzi różnych (pseudo)ekspertów od lotnictwa o niedouczonych pilotach też niewiele wnoszą do sprawy. W końcu nawet człowiek niezbyt zorientowany w lotnictwie wie, że Polska mimo wszelkich utyskiwań na 36 Pułk czy na sytuację w ogóle, nie jest aż tak dzikim krajem i że przy zatrudnianiu w różnych zawodach jednak obowiązują określone wymagania, dyplomy czy procedury. Dotyczy to lekarzy, nauczycieli i przedszkolanek. Dotyczy to także i wojskowych pilotów. Ludzie i różni eksperci utyskiwali już od zarania dziejów ale bez względu na ich zażalenia, jedno wiadomo już dzisiaj - to nie niski poziom edukacji spowodował katastrofę. Tego, że różne urządzenia pokładowe przestały działać ok.15 m nad ziemią - bo to jest informacja sprawdzona - też na pewno nie spowodował ani żaden wolant ani wysokościomierz, na które owi "eksperci" w ostatnich tygodniach tak chętnie się powołują.

       Jedno jest jasne - te wszystkie wrzuty to karmienie opinii publicznej pobocznymi informacjami, zupełnie nieistotnymi dla stwierdzenia przyczyn katastrofy. Tych ważnych ciągle brakuje, mówią o tym polskie uwagi do raportu, mówił o tym także prokurator Seremet. Mgła dezinformacji zaczyna coraz bardziej przypominać ciężki, lepki smog. Taki smog sam nie przechodzi, jedyną szansą jest zaprzestanie emisji toksycznych spalin. Co dalej? Nie wiadomo. Na razie sytuacja wydaje się nieciekawa i niewiele wskazuje na jej poprawę. Z wadliwie skonstruowanych i uszkodzonych kominów w dalszym ciągu wydobywa się czarny smrodliwy dym zatruwający atmosferę. Trudno w tej chwili powiedzieć, jak długo jeszcze.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka