Nic przeciwko temu, żeby politycy czy osoby publiczne oprócz polityki zajmowali się jeszcze czymś zupełnie innym, np. sztuką. Wprost przeciwnie, gdy ktoś gra na instrumencie, pisze czy kompunuje to jest to godne pochwały we wszystkich wymiarach i niezależnie od poglądów. Co jednak powiedzieć, gdy osoba publiczna, polityk, odstawia ekstatyczne tańce, których zadaniem nie jest dawanie współobywatelom doznań estetycznych, czy wspólne przeżywanie problemów a jedynie narcystyczne zademonstrowanie swego rozbuchanego ego, swej pozycji i absurdalne pognębienie przeciwnika, bez sensu ale za wszelką cenę?
Pół biedy z tym tańcem - rumbą czy sambą czy co to tam było - na platformie równości. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że każdy może sobie tańczyć jak chce. Muszę jednak przyznać, że jako osoba wychowana na dobrych, klasycznych wzorcach estetycznych, mam spory problem z zaakceptowaniem posła raczej pozbawionego predyspozycji i talentu tanecznego podrygującego na platformie równości i potrząsającego przy tym w rytm tańców chyba latynoskich swymi obfitymi wdziękami. Trudno go też raczej posądzać o chęć dostarczenia współobywatelom doznań estetycznych czy intelektualnych. Zapewne więc celem była poza przypodobaniem się elektoratowi homoseksualnemu jakaś autoprezentacja ze sporą dozą narcyzmu. Ale niech tam, już Rzymianie wiedzieli, że gusta bywają różne, więc niech osoby o nieco niższym progu wrażliwości estetycznej też coś z tego mają. W demokracji trzeba z tym żyć.
Gdy jednak podobny taniec i prezentacja własnych wdzięków odbywa się w ramach komisji sejmowej mającej wyjaśnić sprawę śmierci Barbary Blidy, wszystko wygląda już jednak znacznie gorzej. Niestety to, co dotychczas ustalił przewodniczący Kalisz stojący na czele komisji, trudno nazwać inaczej jak nieskoordynowanym podrygiwaniem w rytm kolejnego upiornego marsza, napisanego przez dobrze znanych kompozytorów. Kompozytorzy ci, to wszyscy nienawidzący Jarosława Kaczyńskiego, którzy jako swój jedyny cel postrzegają słynne już "odsunięcie go od władzy" oraz wszyscy popadający w panikę na samo hasło o przerwaniu układów rodem z III RP.
Taniec w komisji niewiele różni się od podskakiwania na platformie - jest tak samo pozbawiony wartości ogólnych mogących przekonać większą część społeczeństwa i tak samo nie służy żadnym celom wyższym poza narcystyczną autoprezentacją zbyt daleko zagalopowanego wykonawcy. Nie będę tutaj wymieniała wszystkich absurdalnych treści dokumentu - zrobiło to już kilku dziennikarzy i blogerów, można wreszcie do niego zajrzeć samemu. Najistotniejszy jest zamiar postawienia J.Kaczyńskiego i Z.Ziobro przed Trybunał Stanu przy dość płynnym uzasadnieniu zarzutów i wobec faktu, że kilka postępowań w tej sprawie zostało już umorzonych. Nawet sam Jarosław Kaczyński, reagujący od czasu do czasu bardziej gwałtownie, co wobec ataków i medialnego molestowania nie powinno właściwie dziwić, uznał, że całe to dochodzenie to jedynie żałosna impreza i postanowił już pakować walizki przed zsyłką na Sybir.
Z tańcem trzeba jednak generalnie uważać - po pierwsze ryzykowne jest, gdy zajmują się nim osoby nie posiadające odpowiednich predyspozycji. Ale to jeszcze nie wszystko - aby być w tańcu naprawdę dobrym, nie można ograniczać się tylko do wygryzania konkurencji i do opanowania paru technicznych sztuczek. Trzeba być zdolnym do rezygnacji z osobistych zachcianek i trzeba chcieć przekazywać publiczności treści wyższe i uniwersalne, nie związane tylko z własnymi korzyściami i ambicjami. Trzeba chcieć służyć wyższej sprawie. Inaczej to nie taniec, tylko beznadziejne i nieskoordynowane podrygiwanie do powichrowanych rytmów. To wciskanie publiczności kitu i obraza jej uczuć. Przyklaskiwać mogą podobnym przedstawieniom tylko zaślepieni i odurzeni.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka