Do zaklinanej od kilku dni przez część mediów "bitwy warszawskiej", "rzezi Pragi", "wojny polsko-bolszewickiej" i czego tam jeszcze nie doszło - zgodnie zresztą z przewidywaniami trzeźwych umysłów. I bardzo dobrze dla Polski - źle dla sensatów, prowokatorów i antypolskich szkodników. Także źle dla wszystkich ogarniętych obsesjami PiSu i Jarosława Kaczyńskiego - w sieci roi się już od niedorzecznych komentarzy zwalających właśnie na nich winę za wybryki polskich i rosyjskich chuliganów. Niektórzy - z braku innych motywów chyba - krzyczą już o kompromitacji Polski i tym podobnych.
A fakty? Po pierwsze nie było żadnej wielkiej bitwy o znaczeniu historycznym, była jedynie agresja pseudokibiców i bijatyki. Nikt poważny - żadna partia opozycyjna, żadna poważna organizacja czy kluby kibiców nie popierały uczestnictwa w tej zadymie. Jedynymi kuriozalnymi zachowaniami ze strony politycznej były obawy ministry Muchy o zakwaterowanie Rosjan, namowy premiera Tuska do uczestnictwa Polaków w przemarszu oraz podrygi i uniki Warszawskiego Ratusza. Nie było też żadnej - z taką nadzieją wyczekiwanej - kompromitacji Polski. Na stadionie panowała atmosfera godna poważnego meczu i spokój, były nieliczne incydenty z petardami i rozwinięcie osobliwego transparentu "This is Russia" z jakimś monstrum z ostrym narzędziem. Na ile jest to zgodne z przepisami, niech oceni UEFA.
Poza stadionem były bijatyki pseudokibiców, 180 zatrzymanych, niestety kilkunastu rannych i bataliony policji w bojowym rynsztunku. To oczywiście nic przyjemnego dla organizatora rozgrywek ale też i nic szczególnego. Wszelkie wyrzekanie, że Polska została skompromitowana rusofobiczną i nacjonalistyczną ideologią sączoną przez partie konserwatywne w skrajne dusze i umysły, jest nic nie warte. Niektóre komentarze w zachodnich telewizjach mówiły wprawdzie o atakach polskich chuliganów na pokojowych rosyjskich kibiców (większość faktycznie nastawiona była pokojowo ale nie wszyscy) a liczbę "pokojowo maszerujących" szacowano np. na 1000 osób (ewidentna nieścisłość, było ich dużo więcej) ale sprawę i tak należy sprowadzić do właściwych wymiarów. Zachodni kibice nie są w końcu kompletnymi durniami - publiczność widziała pogodną i dobrą atmosferę na trybunach, widziała też piłkarzy grających dobrze i fair, którzy nie skakali sobie do gardeł (to byłby dopiero news!!!). Jeszcze kilka takich spotkań to nawet filmiki BBC i ujadanie holenderskich sportowców przestaną być straszne.
A krajobraz po niedoszłej bitwie? Szkody materialne właśnie są liczone, na bilans trzeba poczekać. Te moralne nie są aż tak wielkie. Prezydent Putin wysłał wprawdzie swego doradcę ds.praw człowieka ale trudno spodziewać się, aby ów doradca miał w Warszawie aż tak duże pole do popisu. Stanowczo więcej roboty czeka na niego w Moskwie.
Największe pobojowisko jak dotychczas to wizerunek władz Warszawy, które współuczesniczyły w grze prowokatorów i dopuściły do podobnych przepychanek. Zamiast tego należało od samego początku wykluczyć w związku z Euro wszelkie imprezy polityczne, pouczyć o konsekwencjach w razie posługiwania się zabronionymi symbolami i wyznaczyć jasne reguły gry.
A same mecze? Polacy zagrali świetnie a Czesi odzyskali formę, co tym bardziej powinno zmobilizować naszą drużynę do wysiłku. Poza tym doskonały był przedwczorajszy mecz Szwecja-Ukraina i gra zespołu ukraińskiego.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości