Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
871
BLOG

Wieczna balanga zakłócona przez smoleńską tragedię

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Polityka Obserwuj notkę 31

       Erupcja nienawiści i szykan po katastrofie smoleńskiej wywołała zdziwienie nawet i u tych, którzy już niejedno widzieli. Szykany i ataki adresowane były do bliskich ofiar, do polityków domagających się rzetelnego wyjaśnienia sprawy oraz do wszystkich, którzy wbrew woli władz nie zamierzali zapomnieć i przejść do porządku dziennego nad tą do dziś niewyjaśnioną tragedią. Wykonawcy tych szykan i ataków to nie tylko żulia z Krakowskiego Przedmieścia sikająca na krzyż, to także czołowe postacie życia politycznego i kulturalnego IIIRP.  Niezależnie od zasług z przeszłości ich obecne zachowanie, niestety, stawia jednego i drugiego na równi z  żulią pospolitą - żadne zaklęcia o elitach tego nie ukryją.

       Przyczyny polityczne tego stanu są jasne - dla obecnej władzy wygodne jest wszystko, co sprawę katastrofy ośmieszy, skompromituje czy po prostu wyruguje z przestrzeni publicznej (najlepszym materialnym symbolem jest tutaj pedanteria, z jaką władze Warszawy czyszczą miejsce comiesięcznych obchodów). Istnieje jednak jeszcze inny, na pierwszy rzut oka mniej widoczny powód, dla którego przedstawiciele samozwańczej elity rzucają się z furią na wszysko (i na wszystkich), co tylko kojarzy się z tą narodową tragedią.

       Katastrofa smoleńska i śmierć kierownictwa państwa w niewyjaśnionych i jakże symbolicznych okolicznościach jest całkowicie niekompatybilna do urojonego świata, kreowanego przez obecne pseudoelity. Ma to być świat głupkowaty i hedonistyczny, bez cierpienia i bez odniesień do Boga. Ma on być bez historii i bez przyszłości - świat w którym liczy się wyłącznie tu i teraz. To świat rozmydlonych pojęć i świat bez żadnych trwałych związków i zobowiązań charakteryzujących takie organizmy jak rodzina, naród, państwo.

       I nagle w środek tego głupkowatego świata spada samolot z najwyższymi funkcjonariuszami państwa. Giną oni na służbie, w drodze na katyńskie uroczystości. Mimo wszelkich dokładanych starań niewiele przypomina "zwykły wypadek komunikacyjny". Nie udało się - wbrew niedorzecznym głosom o "nieupolitycznianie katastrofy" zepchnąć tego zdarzenia z natury politycznego do sfery odczuć prywatnych. Badanie katastrofy w opinii wielu ludzi także odbiega od wyobrażeń, jak powinno ono wyglądać. Raporty zawierają przekłamania, dokumentacja jest wybrakowana, wątpliwości budzi wiele zeznań świadków. Większość obywateli nie wierzy oficjalnym raportom, uważa też, że Rosjanie zacierali ślady. Niektórzy mówią wprost o zamachu i o morderstwie, inni nie mówią tego ale też są zdania, że "coś jest nie w porządku." Znów pojawia się określenie "polegli". Pojawiają się bohaterowie i wdowy po bohaterach - terminy nieużywane chyba od czasów wojny i kojarzące się raczej z XIX wiekiem.

       Wielu - także i tych głęboko osadzonych w dotychczasowym, rzekomo przyjaznym, świecie bez zagrożeń - zostaje po katastrofie po raz pierwszy w życiu skonfrontowanych z odczuciem wspólnoty narodowej. To dziwne odczucie - pojawia się rzadko, w wyjątkowych momentach, także w chwilach zagrożenia. Po Smoleńsku ludziom zaczęły się przypominać te czy inne tragiczne momenty polskiej historii, powstawał mit. Nagle okazało się, że i w XXI wieku służba państwu może znaczyć coś więcej niż dobre zabezpieczenie materialne. Okazało się, że świat nie jest ani taki przyjazny ani taki bezpieczny, że w każdej chwili także i w naszym - wydawałoby się spokojnym regionie - może stać się coś nieoczekiwanego, na co nikt nie jest przygotowany. Smoleński dramat i to, co działo się po nim zadał potężny cios wszystkim, którzy próbują przekształcić polskie społeczeństwo w hedonistyczną i ogłupiałą masę uczestniczącą w wiecznej balandze - bez własnej historii, bez religii i bez własnej tożsamości. Na pewien czas wprowadził ich w stan głębokiej dezorientacji.

       Oprócz przyczyn oczywistych (odsunięcie odpowiedzialności, ukrycie matactw, itp.)  to wystarczające powody aby atakować  i niszczyć wszystkich, którzy o tej tragedii przypominają. W pierwszym rzędzie dotyczy to bliskich ofiar - o ile nie siedzą cicho, to drażni już ich sama obecność. Bo i jak znosić nagle w pięknym i dostatnim świecie, w warunkach ocieplania stosunków ze wszystkimi wokół i polityki miłości kogoś tak z innej i niechcianej epoki jak "wdowy po bohaterach"? Jak znosić przy grillu czy przy załatwianiu następnej służbowo-prywatnej sprawki z kolesiami myśl, że funkcjonariusze państwa polegli na służbie? Nie pasuje i koniec a efekty widzimy, niestety także i na tym portalu. To z kolei wystarczający powód, aby jak najczęściej o tej tragedii przypominać - do skutku, do jej rzetelnego i ostatecznego wyjaśnienia. Do momentu, w którym jej bohaterowie odzyskają należną im godność a dranie i kłamcy obrzucający ich błotem znajdą się na właściwym dla nich miejscu - na marginesie społeczeństwa.

Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Polityka