Właściwie miałam dziś siedzieć cicho - z dwóch przyczyn. Po pierwsze trochę jestem zmęczona i zdołowana ciągnącą się w nieskończoność i nienajpiękniejszą zimą w mieście. Po drugie, coś ostatnio popadłam w niełaski administracji i co napisałam jakąś notkę o współczesnych elytach, to jakby jej nie było. Ludzie czytają, administracja na to nic - a notka ciach, ciach - w dół na bocznym pasku. Widać że temat jakoś nie odpowiada albo i coś tam innego, trudno. Tym bardziej więc się nie chce pisać. Z drugiej jednak strony, jak tu rzucać temat i nie pisać, skoro on taki wdzięczny? Nawet jak tego tematu coś jakoś nie lubią (tzn.oni, bo Czytelnicy to chyba nawet i całkiem lubią:))). Same rozterki twórcze pośród tej późnozimowej deprechy, nie da się ukryć. Pisać - nie pisać? Zostać czy odejść? A jak już zostać i pisać to o czym? I tak w kółko, życie piszącej nie jest łatwe, wiadomo. Ale koniec z tym, depresję zimową trzeba przełamać i przejść do rzeczy.
Tak więc jednak, zainspirowana notką Seamana, postanowiłam coś dorzucić do sprawy pięknych pań noszących futra. Nie będzie długo, bo w końcu ile można nudzić o futrach i salonach mody. Ale trochę da się powiedzieć a nawet i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Jeden już wyciągnęłam - okazuje się, że jakie państwo takie i elity a jakie i elity takie i salony futrzarskie. No bo weźmy takie elity przedwojenne i wszystkie piękne kobiety z tamtych czasów (a wtedy one były naprawdę piękne, dzisiejsze celebrytki choćby popękały to im nie dorównają). Zaopatrywały się one - ówczesne warszawskie "celebrytki" - w salonie futrzarskim Maksymiliana Apfelbauma na ul.Marszałkowskiej, gdzie sprzedawano najpiękniejsze futra w Warszawie. Nie znam dokładnie losów wojennych/powojennych rodziny Apfelbaumów, można się ich jednak domyślać. Po wojnie futra zamawiało i kupowało się już gdzie indziej - eleganckie kobiety, które było na to stać zamawiały je zwykle w prywatnych warsztatach kuśnierskich, których do końca lat 80-tych było całkiem sporo (sama jeszcze pamiętam takie warszaty - zawsze jako dziewczynka zafascynowana przystawałam przed zakładami rzemieślniczymi i próbowałam podpatrywać, co jest w środku). Potem, gdzieś pod koniec lat 80-tych większość warsztatów poznikała, zastąpiły je sklepy z wyrobami gotowymi lepszej lub gorszej jakości. Wiem że w ostatnich czasach takim dobrym sklepem w branży, w dodatku z rodzimymi produktami, jest firma "Jedynak" (od nazwiska właściciela). I do tego momentu wszystko jest w porządku, dalej niestety już nie.
Bo oto okazuje się, że panie uważające się za elitę, tzw.celebrytki, zaopatrują się dziś w zupełnie inny sposób. Oto właśnie dwie z nich złapano na kradzieży czterech przecenionych futer w butiku na Florydzie. Na tym nie koniec, pogłoski mówią, że futra z tego procederu trafiały do warszawskich butików, gdzie zaopatrywały się w nie zapewne kolejne panie uważające się za elitę IIIRP. Nie wiadomo w związku z tym, czy ręce załamywać czy w ogóle co robić. W każdym razie tęskno za tymi pięknymi i kulturalnymi kobietami robiącymi zakupy u Apfelbauma. Łza się w oku kręci...
A notkę zakończę chyba akcentem rewolucyjnym (nietypowym jak na mnie, to muszą mi przyznać nawet i trolle mi nieprzychylne;), podobnie jak zakończyłam komentarz pod notką Seamana: Won z taką elytą!!!
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości