Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska
2568
BLOG

Konflikt hiszpańsko-kataloński - trzy mity i przekłamania

Leonarda Bukowska Leonarda Bukowska Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 71

       Ciągle nie widać końca konfliktu hiszpańsko-katalońskiego. Liczbę uczestników demonstracji po brutalnych interwencjach policji w dniu nieuznawanego przez Madryt referendum szacuje się na ok.700 tys., w referendum wzięło udział 43% Katalończyków. To dużo – zbyt dużo, aby twierdzić, że nic się nie stało i nic się nie odbyło. Sytuacja nie wygląda dobrze – obydwie strony okopały się na swych pozycjach, choć władze Autonomii Katalońskiej raz po raz zapowiadają, że są gotowe do rozmów. Rząd Hiszpanii natomiast stoi na stanowisku, że naruszony został porządek prawny i żadnych rozmów w tej sprawie nie będzie. Stosowane oraz zapowiadane przez niego środki (m.in.zapowiedź zastosowania art.155 dopuszczającego rozwiązania siłowe) są zgodne z konstytucją, nie przyczyniają się natomiast w żaden sposób do rozwiązania konfliktu. W związku z trudną sytuacją przemówił Król Felipe – przemówienie zostało przyjęte z zachwytem przez rządzącą PP, przez wielu innych zostało skrytykowane, m.in. z powodu agresywnych sformułowań. Większość komentatorów uznała, że Król wystąpił w roli porte-parol Rajoya. Możni tego świata (a dokładniej Europy) wypowiedzieli się tymczasem albo zdecydowanie przeciwko secesji Katalonii albo traktują wszystko jako wewnętrzną sprawę Hiszpanii. Medialnie sprawę wygrywa Katalonia – cały świat obiegły zdjęcia zakrwawionych starszych pań czy zwykłych obywateli (a nie żadnych zadymiarzy) chcących oddać głos w sprawie niepodległości pałowanych przez hiszpańskich funkcjonariuszy. W związku z tym nie wiadomo, na jak długo obłudne władze unijne będą w stanie uspokoić opinię publiczną na Zachodzie – tamtejszy naród, rozmiłowany w demokracji, prawach człowieka i podobnych, meandrami hiszpańskiej konstytucji znudziłby się dość szybko ale pobite starsze kobiety robią jednak odpowiednie wrażenie. Dziś hiszpańskie media meldują, że dwa duże banki zdecydowały się przenieść swe siedziby z Katalonii w inne miejsca a inne przedsiębiorstwa rozważają podobne kroki (czyli sądząc po natychmiastowej reakcji wygląda, że były już odpowiednio przygotowane plany), rząd wydał nawet dekret umożliwiający przedsiębiorstwom szybką zmianę siedziby – czyli front walki przeniósł się także i na gospodarkę. Generalnie obydwie strony sprawiają wrażenie działających w silnym afekcie, przy czym strona hiszpańska zapętla się coraz bardziej podczas gdy strona katalońska stara się wszystko taktycznie rozgrywać. Tak jak np.dzisiejszy zakaz posiedzenia Katalońskiego Parlamentu w poniedziałek wydany przez TK, podczas którego najprawdopodobniej mogłoby było dojść do ogłoszenia deklaracji niepodległości (mogłoby było – nawet chyba nikt nie wiedział, że TK mogą się czymś takim zajmować – a co na to nasi „przyjaciele” – Guy i Timmermanns?). Wg ostatnich informacji Puigdemont zrezygnował z poniedziałkowego posiedzenia. Bardzo trafną ocenę sytuacji oddaje pewna karykatura znaleziona na jakimś hiszpańskim czy katalońskim portalu – Rajoy leży na ziemi, w poprzek ciała narysowane są czerwone linie. Na wysokości czegoś, co po hiszpańsku nazywa się cojones, depcze po nim Puigdemont zaś Rajoy pokrzykuje dzielnie wskazując na kolejną linię na tułowiu – „Nie pozwolę na przekroczenie czerwonej linii” (niestety, nie udało mi się potem ponownie odnaleźć tej karykatury). To tyle na temat sytuacji ogólnej.

       A ponieważ konflikt hiszpańsko-kataloński jest z zainteresowaniem obserwowany również i w Polsce, warto zająć się kilkoma mitami i nieścisłościami, które krążą u nas (w szczególności w środowiskach konserwatywnych i prawicowych) i porządnie zniekształcają obraz wydarzeń. Jeżeli mamy się czegokolwiek uczyć i wyciągać wnioski z lekcji katalońskiej, to może to mieć sens jedynie na podstawie niezafałszowanej analizy wydarzeń a nie na bazie ideologicznych legend i dogmatów. Oto te najczęściej spotykane.

       1). Ruchy separatystyczne i chęć oddzielenia się od Hiszpanii to sprawa lewactwa. Nie jest to prawdą, choć secesję popiera i nakręca też wiele osób o zapatrywaniach lewackich. Tego rodzaju uogólnienie jest jednak warte tyle samo, co tezy powielane bez ustanku przez zachodnich funkcjonariuszy medialnych, że na PiS głosowali nacjonaliści i faszyści. Dla wszystkich jasne są oczywiście przyczyny ekonomiczne (chodzi o autonomię finansową, którą ma zagwarantowany Kraj Basków) niezadowolenia Katalończyków. A że nie ma tutaj miejsca na dłuższe rozważania historyczne, to ograniczmy się do ostatnich zdarzeń, po których Katalończycy poczuli się po raz kolejny upokorzeni. Chodzi o projekt nowej konstytucji, w której Katalonia korzystałaby również z rozszerzonych praw do dysponowania własnymi finansami. Źródło obecnego konfliktu leży w 2006 roku, kiedy to opracowano nowy statut Autonomii przyznający jej większe uprawnienia zaś Katalończycy zgodzili się zrezygnować z pojęcia „naród”. Zgodziło się na niego 74% Katalończyków, poczym został on uchwalony przez Hiszpański Parlament a następnie… zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego. Cztery lata trwał stan zawieszenia aż w 2010roku przemówił TK i uznał nowy statut Autonomii za niezgodny z konstytucją. Katalończycy poczuli się oszukani i rozpoczęli masowe protesty. Storpedowanie tego projektu kojarzone jest bardzo mocno z osobą Mariano Rajoya – to dodatkowy element w tej układance. Od tamtego czasu liczba zwolenników odłączenia się od Hiszpanii stale wzrasta a awantura o ostatnie referendum dopełniła czary goryczy. Jak wiadomo, ludzie mogą się godzić na różne rzeczy, mogą dyskutować o konstytucji i o przepisach. Ale gdy próbuje się ich przerobić czy zakneblować, to się wściekną – to jedno jest pewne jak amen w kościele. I dokładnie z tym mamy do czynienia a tłumaczenie wszystkiego wyłącznie lewactwem czy Rosją jest ordynarnym uproszczeniem (choć oczywiście nikt nie kwestionuje zainteresowania lewactwa oraz Rosji, która korzysta z każdej nadarzającej się okazji do osłabienia Zachodu i miesza wówczas w kotle).

       2). Znaczne podobieństwa między Śląskiem a Katalonią oraz Polską i Hiszpanią i wynikający stąd pogląd (częściowo graniczący nawet z histerią), że polska racja stanu to Katalonia w granicach Hiszpanii. Wg wyznawców tej tezy w przypadku odłączenia się Katalonii od Hiszpanii w Polsce i na Śląsku miałyby się natychmiast dziać jakieś straszne rzeczy. Ten tok myślenia widoczny jest obecnie na wielu prawicowych portalach a każdy, kto próbuje choćby najzwyczajniej w świecie obiektywnie opisać stan rzeczy (bo to jest podstawą do wszelkich dyskusji a nie myślenie życzeniowe czy dogmaty) czy wypowiedzieć się o sprawie w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem, jest odsądzany od czci i wiary i pomawiany o symaptyzowanie z RAŚiem. Liczby i fakty mówią, że nic bardziej mylnego. To że RAŚ postanowił natychmiast wykorzystać sytuację i gorączkowo zajmuje stanowiska, wypowiada się, domaga się, itp., to jedno. Wynika jednak z tego niewiele, dużo więcej złego wynikało z polityki prowadzonej przez poprzednią koalicję PO-PSL, która tę antypolską organizację wprowadziła na salony. I tutaj znów w krótkiej rozprawce nie ma co sięgać do historii i definicji narodu, kultury, języka-gwary, itp., wystarczy spojrzeć na liczby. A liczby mówią wszystko - Katalonia liczy 7,5 mln mieszkańców, z tego około połowy jest za secesją. Po niedzielnych zdarzeniach zwolenników będzie na pewno więcej. Województwo Śląskie liczy ok.4,5 mln mieszkańców, razem z Opolskim będzie to ok.5,5 mln mieszkańców. W trakcie spisu z 2011r. ok.10% populacji zadeklarowało narodowość inną niż polską a ostatnie dane mówią o ok.800tys.osób deklarujących narodowość śląską. Wg znawców tematu, do których sama się nie zaliczam, część z nich definiuje się jako polscy Ślązacy. Są to na razie deklaracje, co nie znaczy, że wszyscy deklarujący się jako narodowość inna niż polska byliby z automatu za secesją. Do tego dochodzi sytuacja wśród grupy deklarującej jednoznacznie przynależność do narodowości polskiej oraz do polskich Ślązaków – należałoby się zastanowić, jaki odsetek spośród tej grupy stawiałby czynny opór przeciwko próbom przeprowadzenia secesji. Nie wiem, czy ktokolwiek przeprowadzał tego rodzaju badania ale na oko widać, że w Katalonii znaczącego oporu praktycznie nie będzie (poza niewielkimi grupami), na Śląsku opór byłby zapewne spory. Zupełnie inna jest też sytuacja ekonomiczna obydwu regionów – o ile Katalonia miała od dawna poczucie, że utrzymuje Hiszpanię natomiast rozdzielnik środków jest dla niej bardzo niekorzystny, to o utrzymywaniu reszty Polski przez Województwo Śląskie i Opolskie nie może być w tej chwili mowy. Jedyny punkt niekorzystny dla państwa centralnego w porównaniu do Katalonii to sąsiedztwo – o ile niepodległości Katalonii żaden sąsiad ani państwo położone w regionie nie życzy sobie i będzie ją zapewne torpedować, o tyle na Śląsku ten i ów sąsiad zapewne pośpieszyłby ze wspieraniem dążeń do secesji i chętnie w razie czego zaopiekowałby się Śląskiem. Nikt o zdrowym rozsądku nie powie, że takim organizacjom jak RAŚ nie należy się przyglądać, przede wszystkim też państwo we własnym interesie nie powinno ich wspierać (co miało miejsce za rządów PO-PSL). Twierdzenie jednak, że wraz z awanturą w Katalonii wybiła wielka godzina RAŚiu, graniczy po prostu z niemądrą histerią, dzięki której zupełnie niepotrzebnie robi się reklamę i przyznaje się tej organizacji znaczenie większe, niż ma ona faktycznie.

       3). A teraz kolejny dogmat, także do znalezienia w różnych publikacjach i dyskusjach po prawej stronie. Otóż w zgodzie z polską racją stanu ma być bezwarunkowe popieranie Rajoya – bo integralność państwa, bo nienaruszalność granic, itp. Wszystko prawda – integralność państwa i nienaruszalność granic i w miarę możliwości niestwarzanie precedensów leży jak najbardziej w polskim interesie. Tylko co robić, gdy ktoś, kto u siebie chce pilnować integralności państwa, robi to po prostu kompletnie głupio? I obnosi się z pałowaniem staruszek czy Bogu ducha winnych ludzi chcących wyrazić w głosowaniu, swoją opinię? Popierać to i też się głośno z tym obnosić – ach jakże słusznie i „propaństwowo”, że stara Carmen czy młoda Montserrat zostały spałowane, bo wzięły udział w referendum, którego wg władz wcale nie było? Przecież to nonsens a znając „przychylność” wszelkiej prasy wobec polskich władz, media-funkcjonariusze bardzo szybko zapomnieliby o ostatnich zaleceniach Timmermannsa w sprawie stosowania przemocy i po raz kolejny zrobiliby z polskich władz jakichś sadystycznych faszystów. Tak więc wypowiedzi zarówno Premier Szydło jak i Andrzeja Dudy są bardzo na miejscu – Premier Szydło wyraża się o całej sprawie w sposób stonowany – to ona w końcu będzie współpracować bezpośrednio z Rajoyem i to ona będzie w razie czego negocjować poparcie w tych czy innych sprawach dla Polski. Prezydent może sobie tutaj pozwolić na więcej i słusznie podkreślił wyższość rozwiązań prawnych nad siłowymi. To także stworzy dużo lepsze ramy do rozmów w ramach UE – owszem, możemy o tym czy o tamtym rozmawiać ale w razie czego nic za darmo. Jest jeszcze jeden powód, dla którego nie należy się spieszyć z bezgranicznym poparciem ani deklaracjami uwielbienia dla Rajoya – jest on obecnie poddany bardzo silnej krytyce i to nie tylko w Katalonii ale także i w samej Hiszpanii. To prawda, w Hiszpanii nie istnieje targowica na podobieństwo naszej i nawet i partie opozycyjne pilnują interesu państwa. Co innego jednak dbać o interes państwa na zewnątrz a co innego krytykować u siebie – i to właśnie się dzieje. A krytyka pochodzi nie tylko od opozycji ale i nawet z własnego obozu, choć z zupełnie innych powodów. Fundacja byłego Premiera Aznara wypowiedziała się krytycznie o skuteczności Rajoya i zażądała albo efektywnych działań albo dymisji. Na zakończenie warto też przypomnieć, że Polska nie ma wcale aż tak wielu wspólnych interesów z Hiszpanią. Owszem, jest zainteresowanie integralnością terytorialną państwa (co dla Hiszpanii ma znaczenie aktualne i palące, dla Polski nie jest to obecnie palącym tematem  – wygląda na to, że obecna władza nie będzie powtarzać błędów ancien regime’u w tej sprawie i że poprzez odpowiednią politykę gospodarczą oraz społeczną uczyni przynależność do Polski po prostu atrakcyjną – przy wszelkich innych aspektach nie należy zapominać o atrakcyjności ekonomicznej państwa). Innym wspólnym punktem są pracownicy oddelegowani i na tym chyba koniec – państwa z Południa Europy mają generalnie zupełnie inne problemy i ich interes nie jest najczęściej naszym interesem. Hiszpania wprawdzie jest członkiem NATO i faktycznie nie jest w żaden sposób wściekle antyamerykańska ale z drugiej strony nie przypominam sobie, żeby nas w jakiś szczególny sposób wspierała w ostatnich problemach (różnych). W pamięci pozostały mi natomiast idiotyczne debaty z PE, w których hiszpańscy europosłowie z PP także wypowiadali stek bzdur o sytuacji/demokracji w Polsce, nie zadeklarowali się też nigdy jednoznacznie, że nie poprą sankcji wobec Polski za nieprzyjmowanie migrantów (zrobili to dotychczas tylko Węgrzy a ostatnio i Czesi). A przecież gdyby poparcia udzielił tutaj jeszcze jeden duży unijny kraj, sprawy mogłyby się rozwijać zupełnie inaczej. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że wystąpienie katalońskiego eurodeputowanego reprezentującego jedno z ugrupowań separatystycznych w trakcie euroinkwizycji nad Premier Beatą Szydło w PE było chyba najbardziej idiotyczne ze wszystkich.

       Podsumowując – to wszystko to sprawa dość odległa od nas i nie ma co się za bardzo pakować w popieranie jednej lub drugiej strony. Należy ją jednak rozegrać z korzyścią dla naszych interesów a tam, gdzie zwykłym ludziom dzieje się krzywda, należy to w zgodzie z nauką chrześcijańską poruszyć. A nie wzorem Timmermannsa wspierać brutalne zachowania władzy czy wzorem dostojników duchownych (Papież Franciszek – w innych przypadkach tak spieszący na pomoc prześladowanym) – widzieć w sprawie jedynie rozgrywkę polityczną (stanowcze nie dla niezależności Katalonii). Tudzież wzorem zachodnich mediów nabierać wody w usta i udawać, że się nic nie dzieje (zadziwiają informacje o Katalonii gdzieś na 7-8 miejscach w porównaniu do ponadwymiarowego trąbienia o obsadzaniu posad w polskich sądach). I zarówno Premier jak i Prezydent bardzo dobrze to robią.


Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka