leszek.sopot leszek.sopot
1384
BLOG

Mazowiecki- prudentia gubernativa, czyli roztropność zarządzania

leszek.sopot leszek.sopot Polityka Obserwuj notkę 85

Nikt nie może zaprzeczyć temu, że Tadeusz Mazowiecki był od początku związany z rodzącą się „Solidarnością”, która od swojego zarania kierowała się filozofią dialogu i porozumienia i z tego powodu na bramie strajkującej w sierpniu 1980 r. Stoczni Gdańskiej powieszono portret papieża Jana Pawła II. Papież i „Solidarność” miała uczyć, że szanować trzeba każdego człowieka – także wroga, który niszczył wolność i wiarę, że trzeba go przekonywać do swoich racji. To był etos „Solidarności”. Zgodnie z tym etosem postępował Tadeusz Mazowiecki i dlatego był tak zawzięcie zwalczany przez tych, którym zależy przede wszystkim na walce o władzę.


Tadeusz Mazowiecki

 

Doradcy z Mazowieckim i Geremkiem na czele przyjechali do Stoczni kierując się tymi samymi intencjami, które nakazały prymasowi Wyszyńskiemu mówić 17 sierpnia w Wambierzycach, podczas uroczystości koronacji Matki Boskiej Królowej Rodzin, m.in.: „Wobec potrzeby chwili, gdy ojczyznę naszą napełnia tyle udręki i niepokoju, nie sposób być obojętnym co niepokoi naród i państwo, co niepokoi nasze rodziny i świat robotniczy, który podejmuje starania o należne narodowi prawa społeczne, moralne, ekonomiczne i kulturalne. Podjęto wysiłek by zrozumieć, że są to wartości potrzebne do normalnego rozwoju narodu, o które opiera się państwo. Dzieci Boże, ja zawsze upominam się o wolności... o wolność słowa. Stara zasada ewangeliczna głosi: »Godzien jest pracownik zapłaty swojej«, a jeszcze starsza: »Nie zawiążesz gęby wołowi mówiącemu«. Jesteśmy narodem miłującym spokój i umiejącym pracować”.  Słowa prymasa odczytano w stoczni 21 sierpnia i poinformowano również, że Papież podczas niedzielnej audiencji, zwrócił się do Polaków i poprosił o odmówienie modlitw w intencji polskiego narodu.

26 sierpnia prymas Wyszyński w kazaniu wygłoszonym na Jasnej Górze podczas uroczystości Matki Boskiej Częstochowskiej ustosunkował się do sytuacji w kraju. Było to ważne, programowe wystąpienie, w którym m.in. przedstawił stosunek do sytuacji międzynarodowej Polski. Filozofią wyłożoną w tym kazaniu Kościół kierował się przez najbliższe lata. Prymas mówił o odpowiedzialności i obowiązkach w życiu narodu. W obliczu niebezpieczeństwa ingerencji zewnętrznej wezwał do „dojrzałości narodowej i obywatelskiej”. W tym samym dniu Rada Główna Episkopatu pod przewodnictwem Prymasa Polski uchwaliła Komunikat opublikowany 27 sierpnia, stwierdzający, że warunkiem pokoju społecznego jest poszanowanie niezbywalnych praw narodu, a wśród nich prawa do zrzeszania się w związkach zawodowych.

Sytuacja zewnętrzna byłą bardzo niepokojąca. 20 sierpnia na posiedzeniu Biura Centralnego KC PZPR o zaniepokojeniu Moskwy mówił gen. Jaruzelski. Dzień później ambasador Boris Aristow przekazał Gierkowi osobisty list od Breżniewa. Gierek odczytał go na posiedzeniu Biura KC PZPR. Dla Gierka ten list był ostrzeżeniem. Żądano w nim zastosowania bardzo ostrych środków. W podobnej sytuacji list otrzymał tuż przed usunięciem Gomułka, a w grudniu 1981 roku – gen. Jaruzelski. Gierek nie zamierzał użyć wojska, w tym czołgów, przeciw strajkującym. Następnego dnia Gierek, Kania, Jaruzelski, Olszowski, Pińkowski, Jagielski i Kowalczyk na spotkaniu z ambasadorem Aristowem próbowali złagodzić stanowisko Moskwy oraz przekonać do możliwości wyrażenia zgody na powstanie nowych związków zawodowych. Liczyli na pomoc Kościoła w załagodzeniu sytuacji w kraju.

22 sierpnia, po tym jak do Episkopatu dotarła informacja o tym, że do strajkujących w stoczni dołączą doradcy z Tadeuszem Mazowieckim i Bronisławem Geremkiem na czele, prymas Wyszyński wezwał do siebie prof. Romualda Kukołowicza, któremu polecił udać się do Gdańska i informować go bezpośrednio o sytuacji. Prymas nie dał profesorowi instrukcji jak ma postępować i nie upoważnił go do tego, aby został doradcą Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Miał jedynie dotrzeć do biskupa gdańskiego Lecha Kaczmarka, wojewody Henryka Kołodziejskiego, pierwszego sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR Tadeusza Fiszbacha i do MKS, któremu to miał udzielać rad i utrzymywać stały kontakt z prymasem. W samej Stoczni profesor zjawił się dopiero 29 sierpnia, gdy prymas wysłał do stoczni swoich nowych przedstawicieli. Dołączyli wówczas Andrzej Wielowieyski i Andrzej Święcicki. Przedstawiciele prymasa mieli radzić, żeby nie postulować zgody na wolne związki, ale „samorządne i niezależne”. Przedstawiciele prymasa mieli być gotowi na przystąpienie do negocjacji w przypadku gdyby rozmowy MKS z Jagielskim zostały przerwane. Przybyli do strajkujących za późno – w momencie, gdy negocjacje były już bardzo zaawansowane i na kształt porozumień już nie wpłynęli.

Zdaniem prymasa konieczne było roztropne realizowanie czterech zadań, od których zależała pomyślność narodu. Mówił o tym w kazaniu wygłoszonym na Jasnej Górze: „Po pierwsze – rzetelniej pracować; po drugie – unikać niszczycielstwa i oszczędzać; po trzecie – mniej pożyczać i mniej wywozić; po czwarte – lepiej zaopatrywać ludzi i zaspokajać ich codzienne potrzeby, jako że godzien jest pracownik zapłaty swojej. [...] Uważam, że czasami niewiele trzeba wymagać, byleby w Polsce zapanował ład. Tym więcej, że żądania mogą być słuszne i na ogół są słuszne, ale nigdy nie jest tak, aby mogły być spełnione od razu, dziś. Ich wykonanie musi być rozłożone na raty. Trzeba więc rozmawiać: w pierwszym rzucie wykonamy żądania, które mają podstawowe znaczenie, w drugim rzucie następne. Takie jest prawo życia codziennego. [...] Nieraz tak bywa i w życiu publicznym, że trzeba poczekać. Pamiętajmy, jesteśmy narodem na dorobku. Doszliśmy do wolności przez gruzy. [...] Musimy mieć roztropność kierowniczą, po łacinie nazywa się to prudentia gubernativa, czyli roztropność zarządzania”. Apel o zachowanie roztropności jeszcze silniej został przedstawiony przez opisanie geopolitycznego położenia Polski. Prymas przypomniał opinię, że równowaga polityczna w Europie będzie przywrócona dopiero wówczas gdy Polska oraz inne kraje słowiańskie odzyskają pełną suwerenność. Tłumaczył, że Polacy nie są odpowiedzialni jedynie przed sobą za swój kraj i jego uporządkowanie, ale odpowiadają i przed przeszłymi i przyszłymi pokoleniami.

Apel o roztropność kierowniczą był wskazówką dla doradców znajdujących się w Stoczni, jak i dla osób kierujących strajkiem. Ten apel miał przyświecać wszystkim w miesiącach późniejszych, ale też nie mógł być zapomniany w długich latach po 13 grudnia 1981 r.

W duchu nauczania prymasa Wyszyńskiego doradzali przybyli do stoczniowców eksperci z Tadeuszem Mazowieckim na czele. Niewielu chyba pamięta, jak dobitnie i mocno o umiar apelował kardynał Wyszyński. Prymas wiedział, że w elitach partyjnych trwała gra o władzę, a każdy uczestnik tej gry mógł wykorzystać ustępstwo aktualnie rządzących, aby ich zaatakować czy wręcz próbować wywołać zamieszki byle tylko doprowadzić do zmian na szczytach władzy.

Kukołowicz twierdził w latach 90., że był przeciwny zapisowi o przewodniej roli partii w Porozumieniach Sierpniowych, przy których upierała się strona rządowa, a co w końcu zaakceptowali doradcy MKS, lecz obwarowali to dodatkowymi sformułowaniami, które zabezpieczyły niezależność związku i dawały mu prawo do wydawania prasy i organizowania protestów. Kukołowicz wspominał, że zapytany o stosunek do tego problemu ksiądz prymas wyraził opinię, że skoro nie ma się wystarczającej siły, aby to sformułowanie wykreślić z porozumień, to nie należy wszczynać z tego powodu walki. Prymas więc zaakceptował kształt porozumienia wbrew opinii swojego doradcy. Jednak profesor skrytykował zarówno zawarte porozumienie oraz doradców za to, że dążyli do jak najszybszego zakończenia strajku. Jest to niezrozumiałe, gdyż działania doradców były zgodne z pragnieniami prymasa wyłożonymi w kazaniu 26 sierpnia na Jasnej Górze. Do szybkiego zakończeniu strajku dążyli także stoczniowcy. O szybkie zakończenie strajku apelował także gdański biskup Lech Kczmarek. Po powrocie Tadeusza Mazowieckiego z Gdańska do Warszawy prymas Wyszyński dziękował mu za rolę, jaką odegrał w Stoczni Gdańskiej.

 


Tadeusz Mazowiecki i Alina Pieńkowska

 

W nocy z 25 na 26 sierpnia na redę Gdańska wpłynęły dwa radzieckie okręty wojenne. 28 sierpnia Susłow postawił w stan pełnej gotowości bojowej trzy dywizje pancerne i jedną zmechanizowaną z okręgów: Nadbałtyckiego, Białoruskiego i Przykarpackiego. Przymierzano się do ograniczonej mobilizacji rezerwistów. Wprowadzenie ich na teren Polski miało zająć siedem dni. Przygotowano też plany na wypadek opowiedzenia się Wojska Polskiego po stronie demonstrujących. W takiej sytuacji Mazowiecki doradzał komitetowi strajkowemu w Stoczni.

Walka czy mediacja? Po wielu latach od czasu strajków sierpniowych, ciągle są krytycy postawy dialogu. Postawy, którą wspierał polski Kościół i Papież. Jest to niezrozumiale, a tłumaczyć to można chyba tylko tym, że osoby atakujące mediacyjny charakter rozwiązywania konfliktów widzą w tym korzyść polityczną.

Bardzo głośno i wyraźnie mówił w następnych latach Jan Paweł II, aby szukać porozumienia na drodze rozmów i dialogu, a nie na walki i wrogości. To właśnie to przekonanie stworzyło etos „Solidarności”, i z tym etosem nierozłącznie jest związany Tadeusz Mazowiecki. Prymas Wyszyński radził: rodacy roztropnie. Niestety najbardziej radykalni posuwają się dziś nie tylko do bezkompromisowej krytyki partyjnej władzy PRL, ale także wszystkich tych, którzy z władzą próbowali mediować. 

Przed rozpoczęciem negocjacji z Jagielskim punkt pierwszy postulatów mógł wydawać się nieosiągalny dla tych, którzy dobrze znali realia lat siedemdziesiątych PRL. Gdy jednak „nierealistyczny postulat” został odczytany Jagielskiemu w jakże realistycznej atmosferze strajkującej Stoczni Gdańskiej, siła i moc przekonywania członków prezydium MKS oraz doradców okazała się wystarczająca do zgody władz partyjnych na powstanie niezależnych związków zawodowych. Gdyby wówczas toczono równolegle jeszcze batalię o wykreślenie z porozumień słów o kierowniczej roli partii, to los pierwszego postulatu byłby bardzo niepewny. Akceptacja przez władzę punktu pierwszego oznaczała zgodę na samoorganizowanie się całego społeczeństwa w opozycji do władzy w ruchu solidarności, którego formalną strukturą został NSZZ „Solidarność”.

Od lewej: Lech Wałęsa, Marian Jurczyk, Kazimierz Świtoń i Tadeusz Mazowiecki

 

Krytycy dialogu i porozumienia, nie mogą zapominać nie tylko o nauczaniu Kościoła, ale także o tym, że w Moskwie nieustannie monitorowano sytuację w Polsce i naciskano na polskie władze, aby te szybko i sprawnie zlikwidowały strajki. Ustępstwa polskich władz niepokoiły Kreml. 27 sierpnia Gierkowi złożył osobiście oświadczenie w imieniu kierownictwa KPZR ambasador Aristow. Sowieci domagali się zastosowania ostrych środków. Gierek sprzeciwił się użyciu wojska przeciw strajkującym. Obok wytknięcia zbytniej opieszałości, wspominano także o zagrożeniu kontrrewolucją. Gierek tłumaczył, że nie widzi możliwości zastosowania środków siłowych, że wystarczą negocjacje. Zgodę na istnienie niezależnych związków podjęto wbrew naciskom Moskwy podczas plenum 30 sierpnia po podpisaniu przez Barcikowskiego porozumienia z MKS w Szczecinie. Kania komentując zgodę na powstanie niezależnych związków zawodowych miał tłumaczyć, że „lepiej było zrobić krok w prawo niż w przepaść”.

Ostatniego dnia rozmów w stoczni negocjacje zostały wystawione na ciężką próbę. Do stoczni dotarła żona Jacka Kuronia, Gajka, z informacją, że zostali aresztowani członkowie Komitetu Obrony Robotników oraz innych ugrupowań opozycyjnych. Strajkujący w tym momencie przeszli próbą ogniową, która decydowała o przyszłości „Solidarności”. Wcześniej strona rządowa już zgodziła się na wszystkie postulaty socjalne, na powstanie niezależnych związków i postawiła ultimatum: albo bierzecie, to, co już wytargowaliście, albo nic z tego nie będzie. MKS nie zgodził się zrezygnować z walki o wolność uwięzionych. Gdyby wówczas stoczniowcy zrezygnowali to straciliby swoją moralną siłę.

Oceniając rolę doradców w stoczni Andrzej Gwiazda powiedział: „Mazowiecki był w stosunku do nas lojalny. Nigdy nie wykryłem żadnych jego działań, które by podważały tę opinię. Wspólnie opracowaliśmy pewną linię czy też strategię negocjacji z komunistycznymi właścicielami Polski i oni nam pomagali realizować te zamierzenia. Mało kto o tym wie ale wtedy, w poczuciu odpowiedzialności za los kraju, za przyszłość następnych pokoleń my potrafiliśmy siedzieć godzinami dyskutując najmniejsze fragmenty umów a nawet czy postawić przecinek tu czy tam. Baliśmy się zrobić jakiś błąd, który natychmiast zostałby wykorzystany przez przeciwnika, no bo wtedy jak byśmy mogli spojrzeć kolegom w oczy? Spieraliśmy się o przymiotniki, o szyk zdań, wynajdowaliśmy luki we frazach – byle tylko nie zrobić błędu. Wszystkie zdania w naszych postulatach strajkowych rodziły się w prawdziwych bólach porodowych, które często trwały całymi godzinami. Wszystko to prowadziło do szalonych napięć, zszarganych nerwów a przecież rano trzeba było stawiać czoła komisji rządowej i od nowa koncentrować się na każdym słowie, każdej frazie byle tylko nie dać się wywieść w pole. Ja osobiście w czasie takich sesji potrafiłem spalić dziesięć paczek papierosów, w dodatku Extra Mocnych”.

 


Po złożeniu wniosku o rejestrację statutu "Solidarności" Tadeusz Mazowiecki dźwigał na swoich barkach Lecha Wałęsę (wóczas nie tak ciężkiego jak dziś)

 

 

Kardynał Stanisław Dziwisz wspominał: „Pamiętam, że Ojciec Święty odetchnął z ulgą. Był niezwykle zadowolony nie tylko ze względu na pomyślny wynik pertraktacji, ale także na fakt, że doszło do niego bez uciekania się do przemocy, bez krwawych starć. Podziwiał sposób, w jaki robotnicy, świadomi swej siły przebicia oraz pełnego prawa do przedstawienia roszczeń, poprowadzili tę walkę o wolność: wolność związków zawodowych, ale także wolność religijną. O wzrost płac, ale również przywrócenie radiowej transmisji niedzielnej Mszy świętej. Była to walka w obronie człowieka i jego praw, praw materialnych, ekonomicznych, ale także duchowych”.

Już szóstego września prymas Wyszyński przyjął przedstawicieli „Solidarności” z Lechem Wałęsą na czele. Prymas mówił wówczas: „w gwałtownych przemianach społecznych grozi zawsze niebezpieczeństwo i pokusa nadmiernego skupiania się na rozgrywkach personalnych. [...] Nie idzie o to, aby wymieniać ludzi, tylko o to, aby ludzie się odmienili, aby byli inni, aby, powiem drastycznie, jedna klika złodziei nie wydarła kluczy od kasy państwowej innej klice złodziei. Idzie o odnowę człowieka” (L. Wałęsa, Droga nadziei, t. 2, Warszawa 1989, s. 8–9).

 


Podczas wiecu w Nowej Hucie, październik 1980 r.

 

 

„Idzie o odnowę człowieka” – to krótkie zdanie prymasa można traktować jako motto, którym miała się kierować „Solidarność”. Nie była możliwa generalna przebudowa systemu politycznego i gospodarczego, ale możliwa była praca nad tym, by człowiek stał się lepszy, bo przywrócono mu godność, a człowiek godny miał być jednocześnie uczciwy i sprawiedliwy. Prymas przestrzegał przed drażnieniem partii i wysuwaniem kolejnych, nawet słusznych, postulatów. Mówił, że „posiadanie samej racji nie wystarcza bo polityka prowadzona przez komunistów w minionym trzydziestoleciu doprowadziła do zburzenia ładu moralnego w społeczeństwie”.

Prymas uważał, że celem Związku nie może być walka z władzą, ale walka o swoje przetrwanie i zakorzenienie się w polskim systemie politycznym, co miało spowodować, że komunistom nie będzie łatwo kwestionować wpływów „Solidarności”. Dlatego przekonywał, że postulaty muszą być rozłożone na raty, robotnicy muszą polegać na swoim opiekunie w Watykanie oraz muszą spróbować kontaktować się bezpośrednio z Kremlem, gdyż to w Moskwie a nie w Warszawie decydują się polskie sprawy. Kilka dni później na posiedzeniu Rady Głównej Episkopatu prymas tłumaczył, że cały blok sowiecki będzie występował przeciwko przemianom w Polsce i dlatego, hierarchia kościelna musi wesprzeć „Solidarność”.

 

Tadeusz Mazowiecki towarzyszył powstawaniu statutu „Solidarności” i był przy jego składaniu w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie. Jeździł z reprezentacją „Solidarności” po kraju. Został redaktorem najważniejszego pisma „Solidarności” „Tygodnika Solidarność”. Został internowany. W 1988 r. uratował strajk w maju przed kompromitacją i klęską, gdyż doprowadził do jego honorowego zakończenia. W czasie strajku w sierpniu 1988 r. był przeciwnikiem jego pochopnego zakończenia bez wcześniejszego porozumienia z władzą, ale Siła-Nowicki i bracia Kaczyńscy nakłonili Wałęsę do spotkania z Kiszczakiem i zakończenia strajku jedynie ufając w mgliste obietnice generała. Nie popierał idei Komitetu Obywatelskiego przy Wałęsie, z powodu jego niedemokratycznego powołania, uważał także, że w niedemokratyczny sposób skonstruowano listy kandydatów „Solidarności” przed czerwcowymi wyborami w 1989 r. i dlatego nie zgodził się kandydować. Polityka bez zasad mu się nie podobała. Został namówiony do tego, aby zostać premierem pierwszego niekomunistycznego rządu w bloku państw socjalistycznych. Za próbę uprawiania polityki zgodnie z zasadami rozpętano przeciw niemu okropną nagonkę.

 


Tadeusz Mazowiecki

 

 

To był mój premier. Jest nim nadal. Jedyny premier w ciągu minionych 20 lat, którego nie mam za co się wstydzić. Jego ekipa reformowała kraj „od góry” – nie wszystko udało się zrobić wzorowo. Nam „na dole” udało się o wiele mniej, choć mieliśmy już pełną wolność, aby budować społeczeństwo obywatelskie oparte na etosie solidarności.  Niestety, „na dole”, w związku zawodowym „Solidarność”, nie było nikogo, kto w sposób wystarczający i uparty działałby w zgodzie z zasadami i etosem na rzecz odrodzenia oddolnej aktywności społecznej. Mazowiecki nie zawiódł, „doły” na pewno tak, gdyż zostały wprzęgnięte nie w działanie na rzecz środowiska, lecz w walkę polityczną. Nie było sposobu, aby odrodził się ruch z 1980 r. – pracy na rzecz dobra wspólnego. Narodził się ruch walki każdego z każdym o dobra wolnego rynku.


Tadeusz Mazowiecki

 

Jestem przekonany, że Tadeusz Mazowiecki był i jest nadal tym męzem stanu, który kierował się tymi przesłankami, które towarzyszyły narodzinom "Solidarności".

 

(zdjęcia mojego autorstwa)

"W gwałtownych przemianach społecznych grozi zawsze niebezpieczeństwo i pokusa nadmiernego skupiania się na rozgrywkach personalnych. [...] Nie idzie o to, aby wymieniać ludzi, tylko o to, aby ludzie się odmienili, aby byli inni, aby, powiem drastycznie, jedna klika złodziei nie wydarła kluczy od kasy państwowej innej klice złodziei". Prymas kardynał Stefan Wyszyński, słowa do delegacji "Solidarności" Warszawa, 06.09.1980 r. __________________________________________________ O doborze reklam na moim blogu decyduje właściciel salonu24 Igor Janke. Nie podobają mi się, ale nie mam na nie wpływu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka