Po pierwsze wyjaśnienie dlaczego piszę tutaj, a nie pod blogiem Toyaha. Sprawa jest prosta - nie wiem jak się tam zalogować. Ponadto kandydowanie do Sejmu Toyaha jest sprawą, która pozwala spojrzeć na problem Sejmu w szerszym aspekcie i zadumać się nad doborem posłów i ich motywacją by kandydować i reprezentować współobywateli.
Jeżeli ktoś czyta blog Toyaha, lub chociaż tam zerka od czasu do czasu, to wie, że autor pod koniec każdego postu narzeka na biedę, brak pieniędzy i pracy; równocześnie prosząc o datki pieniężne. Czytelnik czuje wręcz presję - jeżeli czytasz to co Toyah pisze to zapłać mu za to. Ostatnio Toyah wydał książkę i prośby o datki mieszają się z prośbami o kupno książki.
Nie znam Toyaha, ale rozumiem, że móglby znaleźć pracę, tyle, że może nie w zawodzie. Tak wiec pomysł kandydowania załatwia sprawę. Wreszcie obywatale sypną się na Toyaha i będzie mu się dobrze działo. Jak wiadomo posłowie na nadmiar pracy nie narzekają, a dochody - owszem - mają zadawalające. Czy motywacja by wyjść z biedy jest właściwą by kandydować do Sejmu? Osobiście wątpie i nie chciałbym być reprezentowany przez posła który kieruje sie wyłącznie perspektywą łatwego zarobku, przy niemożności - prawdziwej lub wydumanej - znalezienia innej pracy. Ale nic to - niech tak będzie, że można kandydować dla pieniędzy. Z oporami, ale potrafię to zrozumieć i nie o tym jest mój wpis.
Zasadniczy problem jest w tym, że - jeżeli zostanie wybrany - Toyah będzie reprezentował region i ludzi do których (on, Toyah) czuje pogardę lub wręcz nienawiść. Mowa o Śląsku - przez niego pogardzanym, przeze mnie - ukochanym. Pisze Toyah*: „Jedyna rzecz, jaka mnie w tych okolicach trzyma, to wyłącznie krajobraz i rolada z kluskami. Bez całej tej reszty mógłbym się z łatwością obejść.” Wcześniej w tym samym paragrafie wypowiada się na temat gwary: “kiedy słyszę jak mówi poseł Tomczykiewicz z Platformy Obywatelskiej, to dla mnie to co on robi nie jest ani czarujące, ani zabawne, ani nawet egzotycznie pociągające, ale dramatycznie obciachowe. Ja wiem, że dla wielu osob nie tylko związanych historycznie i emocjonalnie ze Śląskiem, ale i dla tych, którzy patrzą na Śląsk z zewnątrz, śląska gwara, czy choćby tylko ów śląski ton, to nie lada frajda. Dla mnie – nie. Kiedy słyszę jak mówi Tomczykiewicz, czuję wyłącznie zażenowanie.” Ale to nie wszystko. Okazuje się, że nie tylko akcent śląski jest obciachowy, ale nawet nazwiska śląskie są złe. Pisze Toyah*: „Otóż ja alergicznie reaguję na wszelkie projekty sygnowane nazwiskiem Piekorz, Kuczok, Uszok, Durczok, etc.”
Dla Ślązaka, a mam nadzieję, że dla każdego przyzwoitego człowieka takie zdania to jak naplucie w twarz. Kiedy Toyah spłodził swój tekst, ja sprawę przemilczałem w ramach wolności słowa. Przy kandydowaniu Toyaha do Sejmu - i to ze Śląska - sprawa jest całkowicie inna i stąd mój protest. W osobie Toyaha Sejm będzię miał posła, który pogardza ludźmi, którzy na niego mogą w swej naiwności i niewiedzy zagłosować. Będzie to poseł dla którego jedyna wartościowa rzecz w reprezentowanym regionie to rolada i kluski.
PS1. Toyah kandyduje do Sejmu z listy PiSu.
PS2. O poglądach rasistowskich Toyaha mógłby być osobny wpis. Przy okazji niedawnych zamieszek w Anglii Toyah pisze*: „marzy mi się takie rozwiązanie, by brytyjskie władze wyłapały tych wszystkich czarnych, którym tam jest tak źle, wyczarterowały tyle ile tam będzie trzeba samolotów i wysłały tę całą bandę do Afryki. Tam, na pierwszym lepszym lotnisku, w Somalii czy Etiopii, brytyjscy piloci by ich wysadzili, każdemu z nich na pamiątkę dali po jednym batoniku mars, żeby mieli co wspominać, a sami odlecieli do domu, do Londynu. Ale jest jeszcze coś. Żeby, lecąc z tą dziczą do Afryki, wpadli do Polski i zabrali ze sobą paru naszych.” Osobiscie uważam, że osoba prywatna i blogier ma prawo do wypowiadania wszelakich poglądów. Niemniej jednak rasista w Sejmie to inna para kaloszy.
* Toyah.pl; niedziela, 5 grudnia 2010 „Nowok, Kuczok i RAŚ - czyli jak zostałem tępym szowinistą z Podlasia”
**Toyah.pl; wtorek, 9 sierpnia 2011 „Precz z komuną!”
Inne tematy w dziale Polityka