Liberałowie Liberałowie
58
BLOG

Polska energetyka nie chce się zielenić

Liberałowie Liberałowie Gospodarka Obserwuj notkę 2

Z danych Eurostatu wynika że na jedną jednostkę PKB Polska zużywa trzy razy więcej energii niż mieszkańcy państw Europy Zachodniej. Na każde 1000 euro wytworzonych dóbr i usług konsumujemy aż 574 koe (jest to ekwiwalent spalenia kilograma ropy). Oznacza to że wytworzenie produktów i usług o wartości tysiąca euro wymaga w Polsce spalenia ponad pół tony ropy. W „starej” Unii ten współczynnik jest trzy razy niższy, wynosi on 180 koe.

Sprawność naszych elektrowni to 36,5 procent, podczas gdy w Europie Zachodniej (15 krajach starej Unii) jest to już 46,5 procent, zaś nowoczesne elektrownie węglowe osiągają 50 %. Większość elektrowni to muzea, ponad 40 % mocy wytwórczych (bloków energetycznych) ma ponad 40 lat. Polska energetyka ma najwyższe koszty zewnętrzne w Unii Europejskiej związane z produkcją energii. Szkody zewnętrzne wywoływane przez produkcje energii nie przekładają się na cenę energii elektrycznej.

Mamy zły system rozprowadzania energii. Większość energii elektrycznej wytwarzana jest na południu kraju, na północy kraju jest za mało jej produkcji, mimo najlepszych w kraju warunków dla energetyki wiatrowej. Znaczny procent linii jest zdekapitalizowany, szczególnie tych niższych napięć. Sieci średnich napięć (15 i 3 kV) są zbudowany w sposób otwarty, nie będąc połączonymi w pętle. Sieci energetyczne są źle zorganizowane w sensie topologii. Na wsiach nie ma nawet 230 V, jest mniej- 180, 170 volt. Nie są zamknięte pętle głównych sieci przesyłowych (400 kV).

Przekonali się o tym mieszkańcy Szczecina podczas blackoutu wiosną 2008 roku, największego po II wojnie światowej. Zniszczeniu uległy cztery linie przesyłu prądu- dwie 220 kV i dwie 110 kV. Silny wiatr połamał konstrukcje jak zapałki, po tym jak mokry śnieg oblepił przewody i dźwigary. Po kilku godzinach wypaliły się domowe zapasy świec i zaczął się koszmar. Nie działały tramwaje, kasy fiskalne, puby ani restauracje. Lodówki i wodociągi.

Jest niska kultura użytkowania energii. Nie mamy wykształconych społecznych zachowań by tą energię oszczędzać. Polityka ekologicznej energetyki proponowana przez Instytut na rzecz Ekorozwoju mówi o zeroenergetycznym wzroście. Ten zeroenergetyczny wzrost nie przekłada się na stabilizację użycia energii pierwotnej- ma ona wzrosnąć o 21 %. Mamy problemy z efektywnością energetyczną.

W transporcie negatywne tendencje zilustrowano wykresem przedstawiającym gwałtowny wzrost transportu drogowego i gwałtowny spadek transportuu szynowego (spadek liczby pasażerów o 63 % w okresie 1990-2006). Emisja z transportu wg prac planistycznych ma wzrosnąć o 50 % (ma on zużywać w 2030 roku 1029 MJ wobec 609 MJ obecnie). Inne działy gospodarki muszą wobec tej ekspansji zużycia znacznie ograniczyć swoje emisje, żeby Polska jako całość nie przekroczyła pułapu 14 % emisji dwutlenku węgla.

Z badań Instytutu na rzecz Ekorozwoju wynika że sceneriusz z maksymalną oszczędnością energii i z dużym udziałem odnawialnych źródeł okazał się najlepszy. Opracowano scenariusz bez energetyki jądrowej. Wg wypowiedzi reprezentanta Instytutu, polityka energetyczna z udziałem odnawialnych źródeł energii okazała się tańsza od polityki z użyciem energetyki jądrowej. Wielkość produkcji energii elektrycznej w 2030 w scenariuszu alternatywnym ma wynieść 192 tWh przy 156 tWh w 2005 roku. W budownictwie powinno się dążyć do zużycia 25 kWh na metr kwadratowy na rok. Także w tym sektorze możemy osiągnąć znaczące redukcje gazów cieplarnianych.

Efektem ekologicznej polityki energetycznej ma być zmniejszenie kosztów energii u użytkowników o 35,9 mld PLN/rok. Myślmy nie tylko kategorią ceny, ale także kategorią kosztu u końcowego użytkownika- apelował przedstawiciel Instytutu. Energetyka odnawialna miałaby mieć 20 % udziału w produkcji energii elektrycznej, 15 % w cieple i 10 % w paliwach. W transporcie emisje mają wynosić 45 mln ton CO2 w 2020 roku, i nie da się ich mocniej zminimalizować. Energetyka jądrowa jest nieuzasadniona ekonomicznie do roku 2030.

Trwająca właśnie debata Instytutu na rzecz Ekorozwoju podniosła temat który w Polsce jest zapomniany, zmarginalizowany. Jeśli Polska utrzyma swoją zależność energetyczną od węgla i zniesione zostana limity na emisje dwutlenku węgla, to statystyczny Polak będzie musiał dopłacić rocznie 1000 złotych na wykup praw do emisji dwutlenku węgla (spalenie 70 mln ton węgla daje 140 mln ton dwutlenku węgla). Wydaje się że zmiany wywołają dopiero ściślejsze ramy ekonomiczne i rzeczywisty handel prawami emisji od 2030 roku. Nadmienić wypada, że temat zmian klimatycznych i jego przyczyn jest wciąż przedmiotem krytycznej debaty, czego dokonał jeden z naukowców biorących udział w debacie, kwestionując dogmat zagrożeń związanych z emisjami dwutlenku węgla.

Adam Fularz, Instytut Liberalny,

dla Merkuriusza Polskiego

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Gospodarka