Liberałowie Liberałowie
1751
BLOG

Liberalizm w Polsce? Za kilka dekad...

Liberałowie Liberałowie Polityka Obserwuj notkę 2

Mało jest tak przemilczanych środowisk jak polscy młodzi liberałowie. A oni istnieją- w opozycji do umiarkowanego w liberalnych zapędach polityków pokolenia przełomu roku 1989. Polscy młodzi liberałowie bardzo powoli zaczynają się jednoczyć, mimo że często należą do różnych partii. Ongiś powstał nawet zalążek formacji liberałów- stowarzyszenie "Forum Liberalne". Polską myśl liberalną, tą liberalną zarówno gospodarczo, jak i obyczajowo, dzielą lata świetlne od pozycji i znaczenia liberałów czy to w Wielkiej Brytanii, czy to Holandii, Szwecji, Japonii czy RFN, mających od co dziesiątego do nawet co 4-tego głosu wyborców. Liberalizm w Polsce to produkt importowany. Aż dziw, że zaszczepia się w tak niesprzyjających warunkach.

Polska nie ma tradycji partii liberalnych, choć, w chwili śmierci Zygmunta Augusta, była europejskim matecznikiem dążeń wolnościowych. Przedwojenni liberałowie, nader nieliczni, zgrupowani byli wokół "Wiadomości Literackich" i nie tworzyli żadnej formacji politycznej. Po 1989 roku początkowy proto-liberalizm gospodarczy na krótko zaświecił jaśniejszą gwiazdą, lecz nie zagościł trwale na polskiej scenie politycznej. O liberalizmie obyczajowym nie było mowy- nawet Adam Michnik zupełnie niedawno przestrzegał przed wywabieniem z klatki niedźwiedzia polskiej nietolerancji. Partie biły się o pełnię władzy, nie zaś o kilka- kilkanaście procent poparcia, jakie może dać ta opcja polityczna.

Pamiętam odpowiedź, jaką politycy PO udzielili ongiś prof. Winieckiemu- oni chcieli nie kilkunastu, jak niemiecka FDP, ale kilkudziesięciu procent poparcia. Także "Demokraci" skręci w stronę politycznego centrum. Dziś nawiązują co prawda o chęci powrotu do idei liberalnych, tylko że nie wydają się proponować szczegółów. Kojarzy się to raczej z nieszczerym politycznym koniunkturalizmem, i może nie być przekonywującą strategią wyborczą.

Polscy proto- liberałowie którzy po 1989 roku odnosili sukcesy, ani myśleli dzielić się władzą z młodszym aktywem. Po blisko 20 latach nieustannie znane są te same, już oprószone siwizną nazwiska. Ich proto-liberalizm, jak młodsi krytycy tą wczesną formę ideową, dzieli od liberalizmu pokolenia 20- i 30-latków cała przepaść. Oni wychowali się w rzeczywistości w której liberałem było wręcz wstyd być, młodsi nie mają takich zahamowań. Starsze pokolenie polskich polityków dawnej UW nie chciało przez lata zrozumieć, że poza znanymi nazwiskami nie oferowało nic poza ofertą łudząco podobną do oferty innych, mających większa siłę przebicia graczy na rynku politycznym. Dziś dawna Unia Wolności jest finansowo wypłukana po nieudanej kampanii wyborczej, podczas gdy inne partie oszczędzają subwencje na kolejne wybory.

Moi znajomi liberałowie, w połowie lat 90-tych dzierżący teki ministerialne, dziś są na politycznej emeryturze w korporacjach. Niekiedy ich miejscem pracy są biurowce w londyńskich dokach, w Polsce zaś nie udzielają się już zupełnie. Zaś młodzi liberałowie albo masowo emigrują za pracą, albo są zbyt pochłonięci pracą by myśleć o szerszej działalności społecznej. Inni po prostu obawiają się przyznać do liberalnych poglądów na tematy obyczajowe w obawie o swe kariery. Wolą pracować w think-tankach zajmujących się tylko ekonomią.

Dziś dyskusja o polskim liberalizmie toczy się z wolna na portalach w Internecie. Do liberalizmu przekonywał przed laty polską lewicę w apelu do Adama Michnika zamieszczonym na łamach "Odry" wrocławski filozof i etyk, prof. Adam Chmielewski. Polskim liberałom już lepiej powodzi się w świecie mediów, choć wciąż nie mają porządnych, fachowych think-tanków, podobnie zresztą jak i np. polska lewica. Liberałowie nie są dziś w stanie konkurować z konserwatystami mającymi swoją konserwatywną odmianę liberalizmu (zwaną kon-liberalizmem), swoje kwartalniki polityczne, całe środowiska i spore fundusze. Polscy liberałowie nie współpracują z innymi partiami liberalnymi Europy, nie korzystają z ich rad, wskazówek- są na to za drobni. Całe to środowisko tak naprawdę dopiero co się integruje, zbiera członków, zwolenników. Młodzi liberałowie urodzeni w latach 80-tych nie mają wspólnego języka ze starszymi pokoleniami osób definiujących siebie jako "liberałów".

Statystyczny Kowalski wciąż zdaje-się nie wie, że poza konserwatywnym liberalizmem w wykonaniu Platformy są jeszcze inne organizacje o znacznie bardziej prorynkowym nastawieniu. Które od razu zdemonopolizują koleje, sprywatyzują porty, linie lotnicze, kopalnie, uwolnią rynek elektryczności. Problemem jest dotarcie do społeczeństwa, które kosztuje w skali kraju miliony złotych. Polska to nie jest Holandia, RFN czy Wielka Brytania gdzie podczas wyborów wszystkie partie mogą liczyć na bezpłatne rozesłanie swoich ulotek i programów wyborczych do domów wyborców, gdzie nawet 5 tysięcy głosów zebranych w jednym tylko okręgu uprawnia do dofinansowania z budżetu. W Polsce dofinansowanie partia może otrzymać zebrawszy dopiero kilkaset tysięcy głosów (próg 3 %). Ponadto w Polsce brak jest przepisów które powodują że np. w Holandii każda większa opcja światopoglądowa, w tym liberałowie, mają prawo do częstotliwości radiowych, mają dostęp do mediów.

Wszystko to powoduje że liberałowie nie mają większego wpływu na agendę, na dobór tematów jakie porusza opinia publiczna. Dziś są wciąż bardzo dalecy od szerszego politycznego zaistnienia, nie mówiąc o sukcesie, na który może zapracują w perspektywie kilku dekad. Ale zaistnieli, wyzwolili się z wpajających im poczucie winy lewicowych okrzyków o nierównościach społecznych i konserwatywnym krzywieniu się na tolerancję obyczajową. Jak na warunki polskie, to i tak niezwykły sukces.

W Czechach liberałowie zdążyli już rządzić, to samo zrobili eko-liberałowie na Węgrzech. W dawnej NRD tamtejsi ordoliberałowie są na etapie wychowywania kolejnych pokoleń. Sam miałem za wykładowców na wchodnioniemieckiej uczelni członków tamtejszej partii Zielonych, którzy uczyli o ekonomii politycznej, ekonomice ochrony środowiska, ekonomice miast. Byli naukowcami, bynajmniej nie obnoszącymi się z poglądami politycznymi. W Polsce natomiast Zieloni reprezentują raczej społeczne poglądy na gospodarkę, praktycznie brak tam działaczy liberalnych. Spośród innych partii mniej konserwatywnych obyczajowo, poza "Demokratami" jedynie Racja Polskiej Lewicy jest umiarkowanie prowolnorynkowa.

SdPL, PD, Zieloni czy Partia Kobiet są dziś już w orbicie wpływów SLD, choć ongiś stanowili potencjalnego partnera dla formacji liberalnych. Na polskiej scenie politycznej nie ma miejsca dla liberałów, ba, być może nawet nie dostrzeżono ich egzystencji. Wygląda na to, ze wyborcy usłyszą co najwyżej o liberalizmie obyczajowym, bo liberalizm gospodarczy nawet jeśli w tych partiach istnieje, to jego przedstawiciele są zepchnięci na margines. Liberalizm gospodarczy wymaga dodatkowo niebagatelnego know-how, ogromnej wiedzy np. na tematy regulacji rynków, stanowiącej ok. 50 % współczesnych nauk ekonomicznych. Tych dziedzin praktycznie niemal się w Polsce nie wykłada- brak specjalistów.

Liberałowie są, już sam ten fakt jest sukcesem na polską skalę. To co, że tkwią dziś w politycznym lamusie- dopiero ustawiają swoje szyki. Na swoje czasy muszą jeszcze poczekać, możliwe że całe dekady.

A. Fularz
tekst w zmienionej formie ukazał się w portalu Polska Liberalna

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka