Czytam dzieła reklamowane na stronie Krytyki Politycznej. Z jednej strony cieszę się że mam bardziej centrowe poglądy gospodarcze niż polska lewica- ci ludzie bowiem temat kapitalizmu traktują z obrzydzeniem, podnosząc go drugą ręką trzymają się z niesmakiem za nos. Piszą o tym że młodzi ludzie Marksa kojarzą dziś jedynie z siecią sklepów Marks & Spencer, że współczesne kluby uniwersyteckie są dziś nastawione jedynie na zysk (nie wszystkie, zapewniam). Ale przede wszystkim- ci ludzie publikują, tworzą media, organizują spotkania, budują środowisko.
Reżim fasadowej demokracji w Polsce, tej iluzji wyboru, w których uczestniczyć mogą partie jedynie mając od kilku do kilkunastu mln PLN na zaistnienie, kiedyś może pęknąć. Kiedyś może nastać prawdziwa demokracja. Wypada zapytać, co wtedy? Czy liberałowie będą zgraną, zwartą formacją, tudzież frakcją w jakiejś większej partii? Czy będą mieli swoje pisma ideowe, czy będą środowiskiem otwartym, intelektualnym, a nie zajętym walką o władzę między sobą? Czy będą grupą w której wygrywają nie koterie, ale merit- wiedza, kompetencje, zdolności?
Dziś my, liberałowie, nie mamy niemal nic poza kilkoma stronami internetowymi, skłóconym środowiskiem, przygasającą, znikającą fundacją. Nie jest to zgrane ani silne środowisko. Nie jest zbyt atrakcyjne dla młodych- nie wydajemy biografii znanych raperów (vide: Przewodnik „Krytyki Politycznej” po Paktofonice), tudzież nie mamy otwartych salonów jakimi dysponują różne organizacje polityczno-ideowe. Nie mamy przede wszystkim pieniędzy na taką działalność publiczną. W przypadku Krytyki Politycznej jest to kwota 500-700 tys. PLN rocznie.
Musimy, jak sądzę, iść w tym kierunku. Pierwsze kroki podjęliśmy. To trochę orka na spalonej ziemi, jaką pozostawili nam rozmaici „liberałowie” z poprzednich rządów. To walka ze stereotypami, jakich mnóstwo narosło nie z naszej winy. To nieudana walka z wewnętrznymi podziałami i duchami przeszłości.
Tą nie zawsze chlubną historię mają także liberałowie lub ludzie tak określani w mediach. Czy drogą jest „zlać się” z tworami w których liberałowie robią tylko za wyborczą przynętę, figowy listek dla partii władzy przyklejony sobie przez jakiegoś „polskiego Putina”, de facto rządzącego krajem zza placów marionetek? Przecież słyszy się że „partia powinna być jak armia” (cytat z wypowiedzi prezydenta Nowej Soli). Już to mieliśmy, nieprawdaż?
Mam za sobą dekadę doświadczeń, długiej drogi dochodzenia do liberalizmu. Nie boję się być inny, samotnie nawet iść w kierunku który uważam za słuszny. Rok temu wracałem o bodaj 4 rano ze świątecznej imprezy wraz z sąsiadami, ot, przeciętnymi blokersami, osiedlowcami palącymi morze marihuany. Po godzinie przechadzki (odprowadzaliśmy 3 osoby po całym mieście) jeden z nich, którego miałem za kompletnego abnegata wszelkiego zaangażowania dla dobra wspólnego, zapytał mnie, czy aby „nie powinniśmy czegoś politycznego zrobić wspólnie”. Oniemiałem. A on dobrze pamiętał liczne moje lokalne akcje i próby zmian rzeczywistości.
Dziś rządzi polska inteligencja- właśnie mija 5-ciolecie PO-PiS-u. Do władzy doszli przedsiębiorcy, deweloperzy, prawnicy, lekarze. I cóż? Rozczarowani? Ja- bardzo. Wyszedł brak kompetencji tych ludzi, ich braki wiedzy, ich defekty społeczne, snobizm i wiele innych problemów. Jaka jest tu rola liberałów? Edukować, zmieniać, edukować. Miną lata, nim osiągniemy cokolwiek. Nawet gdy będzie demokracja, cóż ona da bez społeczeństwa przekonanego do idei liberalnych? Lewica wie więc, co robi. Tą taktyką oni prędzej czy później- zwyciężą…
Musimy trafić do ludu. Do osiedlowców, ludzi młodych. A także do przedsiębiorców. Musimy spróbować. Podjąć próbę szerszego zaistnienia, wybicia się. Jak na razie, nie mamy nawet środków na poważny risercz, na budowę kompetentnych think-tanków. Ale to także my musimy się zmienić, przejść w media audiowizualne, gonić innych naszymi skromnymi możliwościami. I chyba nie przejmować się tym, że nas nie ma w parlamencie czy rządzie. I nie będzie w dającej się przewidzieć rzeczywistości. To lata pracy.
Czy podejmiecie to ryzyko, zależy od was. Ja już wyboru dokonałem. Potrzebujemy rąk do pracy: pisania, blogowania, przekonywania, reagowania. Chętnych mile widzimy. Nie zauważyłem by w naszej grupie wymagano takiej czy innej przynależności politycznej- są tu ludzie z bardzo różnych ruchów. Są też różne wizje liberalizmu. Różne koncepcje wolności. Cóż- pozostaje jedynie zaprosić do wspólnego działania. Wolność nie jest kosmicznym pojazdem który nagle obniża się z nieba. Nie jest też za darmo.
Inne tematy w dziale Polityka