Liberałowie Liberałowie
453
BLOG

Próbując się nie narzucać....O czasopiśmie „Liberté!”

Liberałowie Liberałowie Polityka Obserwuj notkę 0

Jest to smutne, że my, liberałowie, nie możemy znaleźć wspólnego języka, rozmawiając. Czuję się jakoś niekomfortowo, mówiąc komuś moje uwagi. Chodzi mi o czasopismo „Liberté!” i sposób reakcji na krytykę jego wydawcy, pana Jażdżewskiego. Chciałem mu to powiedzieć osobiście, ale poczułem że robię jakiś wyrzut. Zrobiło się niemiło. Czułem że się narzucam z krytyką, że sprawiam jakiś kłopot i powinienem chyba spływać.

Nie wiem czy jest jakiś wspólny ruch liberalny. Chyba nie ma- jeśliby odczytywać z faktów i z atencji jaką poświęcamy sobie nawzajem. Nawet nie rozmawiamy, tudzież ja nie lubię takich rozmów, w których czuję się jak jakiś drewniany petent próbujący kogoś pouczać, samemu mało robiąc.

Jeśli nawet są jakieś debaty, to dzieli nas morze różnic. Oni o liberalnym patriotyzmie, ja o tym że może zamiast patriotyzmu lepszy jest altruizm. Zaglądam do zapisu relacji z tej debaty- moją skądinąd krótką wypowiedź cytującą głoszącego ów pogląd filozofa skrócono do bezsensownego zdania.

Jestem tym wszystkim zmęczony. Nie potrafimy rozmawiać, nie można mówić choćby nawet o kulturze dyskusji. Jeśli dyskurs sprawia ból, to może pora dać sobie spokój. Jesteśmy z kompletnie różnych środowisk, wg Touraine'a wręcz z różnych społeczeństw.

Mam dziwne wrażenie mocno zawadzać i przeszkadzać, wybierając się na debaty „Liberté!” w progach Gazety Wyborczej, którego to medium nie pochwalam. Gdyby szanowni redaktorzy czasopisma „Liberté!” raczyli zająć się intensywnie gospodarką, być może zyskaliby nieco większą wiedzę na temat progów. Okaże się wówczas że progów przychylnych jest niespodziewanie mniej niż tych, które wypada omijać.

Odwiedziłem jedną debatę „Liberté!”, i było to bólem- musiałem zrezygnować z innych zajęć. Widzimy się raz na pół roku, by dostrzec przepaście i góry lodowe. Dyskusja? Miałem jedynie wrażenie kłopotliwego narzucania się z odmiennym od (tamże obowiązującego) poglądem.

Kiedyś, gdy mi jeszcze zależało żeby z owej liberalnej inicjatywy wydawniczej coś wyszło, napisałem jakiśtam list krytyczny. Tłumaczyłem że ludzie komunikują się mikroblogowo, i że kwartalnika mogą nie czytać. Bo ja, mimo chęci i posiadania nawet wersji papierowych, jednak nie czytam. Nie mam czasu. Na to się dowiedziałem że naszego medium („Polski Liberalnej”, ostatnio podupadającej) też się nie czyta. Mi się zrobiło przykro, panu z „Liberté!” możliwe że i też. Że się tak pourażaliśmy i poobrażaliśmy, mówiąc sobie w oczy możliwe że i bolesną prawdę.

Nie wiem jednak czy to cokolwiek zmienia. Pokolenie Fejsbooka i Twittera to nawet nie telewizyjne 10 sekund. To 400 czy 500 znaków. Przeplatanych obrazkami, filmami, mnóstwem pustego i śródtytułami.

Ależ nadawajmy sobie, wydając stówę czy dwieście tysięcy rocznie na zadrukowywanie szpalt papieru. Nie czytam „Liberté!”, choć może i chciałbym. Działalność wydawnicza w epoce mediów 2.0 i narrowcastingu nie jest niczym prostym. Bezowocnie próbowałem to zakomunikować chyba rok temu. A ze dwa lata temu dopominałem się o kanał rss, do agregatora wiadomości.

Dalej, choć z niewielką, nikłą nadzieją, uważam że może miło byłoby się porozumieć, co nawet technicznie jest możliwe, ale wcale nie jest proste. Ale może pan Jażdżewski uważa że, przynajmniej ze mną, komunikować się nie warto. Może ma innych czytelników, podzielających jego poglądy? Może- zależy mu nie tyle na komunikacji, co na jednokierunkowym nadawaniu? Nie wiem. Coraz mniej mi także na całej tej inicjatywie zależy. Życzę jej powodzenia.

Adam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka