Liberałowie Liberałowie
424
BLOG

Wybory samorządowe- obrzędem raczej niż procedurą demokratyczną?

Liberałowie Liberałowie Polityka Obserwuj notkę 2

Nie jestem pewien czy obecne wybory samorządowe są legalne i demokratyczne. Mają kilka cech które czyni je bardzo trzecioświatowymi. Możliwe że w ogóle są godnym przemilczenia smutnym obrzędem „Wielkiej Czwórki”.

W losowaniu numerów list do głosowania wielka 5-tka partii która zarejestrowała listy w całym kraju, zajmie początek list do głosowania. Cała reszta komitetów- dalsze pozycje. Ta dyskryminacja nie ma żadnych podstaw prawnych, jest w świetle konstytucji głoszącej równość obywateli wobec prawa- po prostu nielegalna. Nie ma aktu prawnego zgodnego z konstytucją, który daje podstawę prawną do dyskryminowania komitetów tylko na tej podstawie, że nie mają ogólnokrajowego zasięgu.

Drugi obszar dyskryminacji w trzecioświatowym stylu to kwestie finansowe. Ordynacja wyborcza jest tak spreparowana że umożliwia Wielkiej Czwórce dotowanie kampanii wyborczych do samorządu z pieniędzy podatników. Cała reszta „planktonu” musi wyskakiwać ze swojej własnej kasy, której nigdy nie odzyskają z diet radnych. Jaśnie Państwo z Platformy czy PSL-u może pompować gigantyczne środki w kampanię, stać ich na billboardy w czołowych lokalizacjach kosztujące po kilkanaście tysięcy miesięcznie. Plankton nawet nie wie, jak jest oszukiwany.

Do tego dochodzi zanik lokalnych mediów, albo media urzędnicze. Polskie urzędy nie wydają „Amtsblatów”, „Dzienników Urzędowych”, ale mocno subwencjonowane media komercyjne,m którymi próbują wypchnąć z rynku niezależną prasę lokalną, jeśli taka się jeszcze ostała. Już na pół roku przed wyborami widziałem w Brzegu Dolnym czyjś billboard, przestrzegający przed urzędniczą propagandą sukcesu w wydawanej za publiczne pieniądze prasie lokalnej.

Do tego dochodzą progi wyborcze- można wygrać w swoim okręgu, ale dalej nie dostaniemy się do rady miejskiej, bo nasza lista zdobędzie byt mało głosów. Rozdrobnienie polityczne w radzie miejskiej chyba nie jest druzgoczące dla demokracji. Do tego rozmaite zapory biurokratyczne- wprowadzając jednego choćby kandydata musimy uzyskać regon, NIP i tym podobne „kruczki”. Zbigniew Brzeziński, były doradca prezydenta USA, nazwał ongiś obowiązującą w Polsce ordynację do wyborów samorządowych „najgłupszą i najgorszą na świecie” (cytat za bloggerem Korsarzem). W wyborach lokalnych daje ona preferencję lokalnym oligarchiom. Progi są wysokie- nierzadko w skali „odpowiednio” skrojonego okręgu nie wystarczy zdobyć te 5 %, trzeba zdobyć aż kilkanaście procent by z takich specokręgów dostać się do Rady Miejskiej.

Nowi, spoza oligarchii, mają kiepskie szanse. Rada Miejska w Zielonej Górze sponsorowała ongiś program w lokalnej telewizji przewodowej, by radni mogli dać upust swojemu parciu na szkło. Inni, spoza układu, mają do dyspozycji skrzynki na listy do wrzucania ulotek i blogi- na resztę ich przy polskich zarobkach zwykle nie stać. Media w skali lokalnej często nie istnieją albo są pod kontrolą lokalnej władzy. Zaś wyborcy w polskim mechanizmie rzadko w ogóle mają szanse usłyszeć o kandydatach- media lokalne to często przykład powiązań i lokalnych sitw. Wybory samorządowe w Polsce chyba tylko uczą obywateli niemocy.

Adam Fularz
kandydat do Rady Miasta St. Warszawy z okręgu Praga Południe
lista nr 24- Warszawska Wspólnota Samorządowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka