Jakoś jeszcze tak przed świętami nadszedł mnie temat innowierców. Być niekatolikiem w Polsce jest bardzo trudno: szkoły, instytucje, media- wszystko to jest katolickie, konserwatywne. Niekiedy jest ledwie liberalnie katolickie, ale jednak jest katolickie, nie innowiercze. Instytucje niekatolickie można policzyć na palcach jednej ręki.
Jak wygląda życie niekatolika w Polsce? Nie korzysta się z żadnych „mainstreamowych” mediów- te są w całości katolickie. Treści wyznaniowe zlepiają się w nich w jedną rzeczywistość z treściami dnia codziennego. Wiadomości zresztą dotyczą tylko wyznawców katolicyzmu. TVP, Polsat czy TVN to media niemal wyznaniowe, Rzeczpospolita jest codzienną gazetą katolicką, nawet jeśli nie ma oficjalnego statusu takiej gazety.
W „Wydarzeniach” Polsatu jedna kobieta od lat odczytuje rozmaite wyznania wiary. I ilekroć raz na te kilka lat włączam tą stację, zawsze trafiam na jej przejęty i dramatyczny głos. Niemniej nie ma programów radio czy TV dla niekatolików. Jesteśmy mniejszością bezczelnie „dymaną od tyłu”. Nasze niekatolickie podatki są rozdawane na wydatki związane z kultem religijnym silniejszej politycznie większości.
Ktoś sobie ukradł moje wypływy podatkowe i funduje z nich nauczanie katolickie, także w szkołach wyznaniowych – a niekatolików można z nich bezkarnie wyrzucać, jak ostatnio w Zakopanem z pewnym młodzieńcem o innych poglądach. Niekatolickie podatki idą na dotacje do budowy Świątyni Opatrzności, wbrew woli jej rządowych, oświeceniowych pomysłodawców budowanej jako świątyni określonego wyznania.
Standardowy innowierca w Polsce wydaje się dziwakiem. Jest kompletnie inaczej ubrany, robi inne rzeczy, je inaczej, czym sprawia kłopot. Gdy zaczyna się domagać by go nie okradano z podatków jakie wpłaca, robi się niemiło. Pewną nadzieją była idea katolickiego „państwa w państwie” jaką jakiś czas termu roztoczyli przed swoimi wyznawcami katoliccy publicyści polscy.
Niekatolicy mają różnorakie prawa. Na przykład prawo do częstotliwości nadawczych. Tymczasem media dla niekatolików istnieją wyłącznie w sieci Internet, i mają niekiedy najwyższy jak na polski rynek prasowy poziom, jak internetowe czasopismo Racjonalista. Rozmaite mniejszości muszą finansować swoje media same, z racji tego iż ich wpływy podatkowe idą na wsparcie stacji katolickich. Wielkim przyjacielem naszych niekatolickich pieniędzy jest katolicka Telewizja Publiczna i katolickie Polskie Radio.A jeśli ktoś nie chce by z jego pieniędzy szły dla TVP środki i częstotliwości?
Idea wspólnego z katolikami Państwa okazała się moim zdaniem niewypałem. Powrót po latach do rodzinnego miasta pokazuje że większość innowierców po prostu wyemigrowała. 90 %tych „odmiennie myślących” po prostu spakowało się. Do nazwy naszego lokalnego związku wyznaniowego musiałem dodać dopisek- „na emigracji”.
Jak wygląda środowisko niekatolików po 6 latach od wstąpienia Polski do Unii Europejskiej? W przygranicznym mieście to głównie innowiercy zdecydowali się na emigrację. Rozpadło się środowisko kilkuset osób dla których można było zapraszać przyjezdnych artystów innego wyznania, oferować imprezy kulturalne. Obecnie nie jest to po prostu możliwe gospodarczo, innowierców pozostałych na miejscu jest zbyt mało by sfinansować z wpłat, biletów jakąkolwiek działalność. W okresie świątecznym przeprowadza się „imprezę emigrancką- emigrant party”, poza tym trudno o jakąkolwiek frekwencję.
Jako innowiercy być może chcielibyśmy także pokazywać innym naszą kulturę czy wyznanie. Tymczasem wszelkie polskie media są od lat zamknięte. Nawet jeśli przyznano im będące dobrem wspólnym częstotliwości, skupiają się tylko na jednej grupie wyznaniowej. Niekatolickich Polaków jest około 1,8 miliona, a możliwe że już tylko 0,8 miliona, bo jak sądzę, to głównie ta mniejszość emigrowała z kraju. Ta grupa ma w Polsce jedynie swoje niepopularne czasopisma niszowe.
Brak jest telewizji czy stacji radiowych dla takich grup. Ich sztuka czy kultura, gdzie indziej mainstreamowa, w Polsce jest egzotyką. Kradzież dokonywana na innowiercach dotyczy także kradzieży szans na zaistnienie, zaprezentowanie się, jakie te grupy mają w innych krajach. W Polsce istnieją głównie katolicy, 21 głównych religii świata jest niewidocznych, nawet jeśli w mieście 100-tysięcznym niekatoliki event ściągał kilkaset osób, ok. 0,5 % populacji miasta.
W Polsce nie można nadawać stacji radiowych piracko, a tak zwykle kontaktują się mniejszości wyznaniowe w wielu tamtejszych miastach. Polak-innowierca z mojego wyznania, jeśli wyemigruje do Wielkiej Brytanii, to częstokroć wystarczy że włączy radio by usłyszeć wszelkie informacje potrzebne mu do egzystencji w nowym świecie. Mi, by spotkać dziesiątki nowych znajomych, wystarczyło chodzić do lokalnego parku, miejsca spotkań towarzyskich.
W Polsce nastąpiło co innego. Bójki na ulicach polskich miast mają często charakter wyznaniowy. Istnieją bojówki wyznaniowe które witają się hasłem „Wielka Polska Katolicka”, są związane z ruchami skrajnej prawicy i ogólnie są mniejszością, z tym że bardzo agresywną. Kiedyś udawało się utrzymywać równowagę w walkach o ulice czy dzielnice, dziś niekatolicy po prostu w wielu miastach przegrali. Osoby już o innym wyglądzie czy ubiorze są bite.
Nic nie można zrobić, a policja jest często związana z tymi ruchami. System prawny Polski jest archaiczny, surowe kary nie służą zmniejszaniu napięć między mniejszościami, ścierającymi się ze sobą na ulicach, ba, wręcz powoduje narastanie konfliktów. Tych napięć od lat nie udaje się zmniejszać. Konflikty po prostu są. Stały się częścią dnia codziennego. Z mojej mniejszości przez znajomych dowiaduję się o emigracji innych osób z mojej mniejszości wyznaniowej- miały dość chowania się po krzakach przed neonazistami.
Nawet międzynarodowe instytucje zauważają że polskie media całkowicie cenzurują innowierców. Obowiązkowe minuty programu, zresztą w proporcjach igły na stóg siana, w ogóle nie są realizowane. Polska jest katolicyzującym okupantem ziem częściowo innowierczych, jak Śląsk Cieszyński czy prawosławne rejony Polski. Katolicy de facto wygrali swoją bitwę o katolizację. Niekatolicy dziś nie mają nawet systemu szkolnego- szkoły publiczne są dziś de facto szkołami katolickimi.
Nauka historii czy języka polskiego w szkole publicznej to nauczanie wyznaniowe. Uczy się narodowego romantyzmu jak wyznania religijnego, operuje literaturą wyznaniową, dzieła szowinistycznych katolickich autorów (vide Adam Mickiewicz i jego słowa „tylko pod tym krzyżem…”) są przedstawiane bezkrytycznie. Zatajone są informacje o przedchrześcijańskiej historii ziem Polskich (dobrze znane są co najmniej trzy antyczne królestwa na tych ziemiach), tudzież nie uczy się o prześladowaniach innowierców na ziemiach polskich w wiekach średnich. Wmawia się opowieść o tolerancji religijnej, które w praktyce była krótkim intermezzo.
Rozbiory kraju, będące demontażem ostatniego ciemnogrodu karzącego śmiercią za odstępstwo od katolicyzmu, będące wynikiem wojny wyznaniowej między odłamami katolików, przedstawia się jako spisek krajów ościennych. Rola Polski w tym rozpadzie jest przemilczana, wyznaniowe tło sporu jest całkowicie zmiecione pod dywan. Bezkrytycznie przestawia się historię np. Polski międzywojennej, a był to kraj prześladujący mniejszości. Et cetera, et cetera. Historię piszą zwyciężcy, w tym wypadku katolicy. Ale czemu niekatolickie dzieci mają się uczyć historii Wielkiej Polski Katolickiej? Zostawmy ją dzieciom katolickim. Obecnie- niekatolik po prostu nie ma gdzie posłać niekatolickich dzieci, jeśli mieszka w mieście średniej wielkości. A może dowozić do szkoły za granicę, tak jak dowożono mnie?
Chodziłem do gimnazjum po stronie niemieckiej. Miejsce łzawej i wstecznej historii barokowej i romantycznej literatury polskiej zajęła analiza literatury współczesnej. A więc można uczuć literatury zamiast historii literatury. Dziś program nauczania dzieci niekatolickich w Polsce układają katolicy. To katolicy ukradli niekatolikom częstotliwości nadawcze. Stacji radiowych np. mojego wyznania, w Wielkiej Brytanii idących w setki, w Polsce nie uświadczysz. Nadzieja chyba w sądach i pozwach zbiorowych niekatolików przeciwko katolikom. Możliwe że należą nam się miliardy odszkodowań, z których możnaby zbudować równoległe państwo. Bo chyba tylko taki ruch ma sens.
Inne tematy w dziale Polityka