Liberwig Liberwig
307
BLOG

Jakie dziennikoorwy, tacy i politycy, czyli rzecz o prostytucji

Liberwig Liberwig Polityka Obserwuj notkę 4

Prostytucji umysłowej. Nasi "dziennikarze" coraz bardziej zaczynają przypominać rozmaitych "celebrytów", czyli  półinteligentów wykreowanych przez agencje pijarowskie na bożyszcza dla podniecających się nimi hord ćwierćinteligentów. Cechami charakterystycznymi "celebrytów" (czyli, jak to trafnie ujął ktoś bon-motem - osób znanych z tego, że są znane)  są - samouwielbienie i poświęcanie większości czasu autopromocji, zamiast stałemu dokształcaniu i doskonaleniu, oraz gotowość zrobienia wszystkiego dla pieniędzy i jeszcze większej "oglądalności", bez pytania o sens tego, czego się od nich wymaga.

Narzekamy na naszych polityków - że są niekompetentni (to akurat widać i w słowach i skutkach ich działalności), cyniczni, zarozumiali i wiecznie z siebie zadowoleni, że zajmują się głównie personalnym pieniactwem w trzeciorzędnych dla obywateli sprawach. To wszystko prawda - ale wypadałoby wreszcie zadać sobie pytanie o przyczynę takiego stanu rzeczy. Politycy istnieją w społecznej świadomości (przekładającej się na wyborcze głosy i ich obecność w życiu publicznym) głównie dzięki mediom i to one ponoszą odpowiedzialność i za merytoryczny poziom publicznej debaty, jak i za jej skutki. A jaki może być poziom debaty publicznej o sprawach państwa, jeżeli nasi pożal się Boże "dziennikarze - pozostanę raczej przy swoim określeniu "dziennikoorwy" - prześcigają się w umysłowej tandecie z tymiż politykami, z którymi wchodzą w dodatku z dość bliskie i zażyłe kontakty towarzyskie?

Ostatnimi czasy coraz rzadziej oglądam telewizję, ale wczoraj usłyszałem ogłoszoną z wielką pompą zapowiedź "wielkiego widowiska", jakim ma być mecz  piłkarski między "dziennikarzami" a "politykami" - nie pierwszy w naszej historii najnowszej zresztą. Przyjacielska atmosfera, wyreżyserowane pozersko - ekciarskie miny przedstawicieli obu grup - słowem zabawa w najlepsze. 

Na lekcjach wychowania obywatelskiego (podobnie jak w uczonych księgach politologicznych) uczy się, że dziennikarze są/powinni być "czwartą władzą" patrzącą na ręce politykom i osobom pełniącym publiczne funkcje. Dziennikarze powinni być inteligentni, dociekliwi, niezależni - i te cechy powinni wykorzystywać do sprawowania społecznej kontroli nad politykami i osobami piastującymi publiczne funkcje. Jakiekolwiek formy poufałości między tymi grupami ludzi powinny być traktowane jako niebezpieczeństwo dla zdolności rzetelnego wykonywania pracy dziennikarza - jak można sobie zatem wyobrazić "niezależność" ludzi, którzy w poszukiwaniu taniego poklasku tak łatwo wchodzą w przyjacielskie niemal kontakty ze światem czynnej polityki? Stanisław Michalkiewicz podawał kiedyś przykład amerykańskiego dziennikarza (jego szlachetnego nazwiska niestety nie pamiętam), który szczycił się tym, że nawet słowa nie zamienił z żadnym politykiem - poza telewizyjnym/radiowym studiem, lub redakcją do której politycy i dygnitarze przychodzili na wywiady. Do tego stopnia, że gdy dziennikarz ten będąc w restauracji (zdążył już dokonać zamówienia), gdy tylko zauważył wchodzącego kongresmena, natychmiast zapłacił za ledwo rozpoczęte danie i wyszedł - mimo, iż ów kongresmen nawet nie zamierzał przysiąść się do jego stolika. Po prostu dziennikarz ów uważał za kompromitujące dla siebie, gdyby nazajutrz ktoś powiedział, że jadł obiad w restauracji ze znanym kongresmenem. Ale taka kiedyś była etyka dziennikarska, a dziś mamy pajaców - "celebrytów", którzy wobec swojej intelektualnej i moralnej nędzy, muszą sobie nabijać słupki popularności tandetnymi widowiskami legitymizującymi patologiczne układy w naszych me(r)diach i polityce. I te "gwiazdy dziennikarstwa" nawet się tego nie wstydzą - w ich ptasich, celebryckich móżdżkach nie mieści się nawet, jak się w ten sposób kompromitują. Chęć tandetnej autopromocji bierze górę nad samokrytycyzmem i podnoszeniem swojego profesjonalizmu i wiedzy. 

Przypadkiem też wpadła mi w oko reklama funduszy europejskich, "dzięki którym Polska się dynamicznie rozwija". Tak dynamicznie, że dług publiczny przyrasta w tempie ponad 3 tys. zł na sekundę, spłacanie samych odstetk od tego długu kosztuje przeciętnego podatnika ponad 100 złotych miesięcznie (nie licząc podatków na bieżące wydatki państwa), zakres usług, za które państwo bierze słone pieniądze coraz bardziej się kurczy, a podatki bieżące dramatycznie i regularnie wzrastają, co dowodzi jasno, że tak właściwie jedynym celem funkcjonowania tegoż państwa jest już tylko łupienie podatników. Ale grająca w tej kretyńskiej reklamie pancia i jej koleś nawet nie zadają sobie takich pytań - dostali (z naszych pieniądzy) kasiorę, buzie coraz częsciej pokazywane na ekranie (coraz to większa szansa zostania "celebrytą" z pełną gębą) - czego więcej chcieć od życia? 

Nie wiem jak w przypadku tego kolesia, ale ta pani - moim skromnym zdaniem - nie ma żadnych kwalifikacji nawet na "celebrytkę" - mózgu na pewno nie ma, ale i nawet urody w niej nie wiele... Ot kolejny produkt tandetnej propagandy "luzu" i "spontanu"...   

Liberwig
O mnie Liberwig

Jaki jestem? Wyjdzie samo, ale jedno mogę napisać od razu - nie znoszę Dyzmów i zuchwałej głupoty, a tego ciągle nam przybywa. W wolnych chwilach czytam i podróżuję - www.liberwig.republika.pl Motto życiowe: Nie kłóć się z idiotą, bo najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka