libellus libellus
3128
BLOG

Komu służy protest nauczycieli?

libellus libellus Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 165

O planowanym proteście nauczycieli w formie masowych zwolnień lekarskich wiedziałam już w czasie analogicznego protestu policjantów. Na Facebooku koleżanka z zaprzyjaźnionej szkoły wysłała mi informację z prośbą o przekazanie współpracownikom w szkole. Próbowałam dyskutować, wskazując że ten rząd w przeciwieństwie do poprzedniego po praz pierwszy od kilkunastu lat uruchomił jakiekolwiek podwyżki. W odpowiedzi przeczytałam „Nie interesuje mnie polityka, mam dość”. Ja także miałam, ale jakoś nie byłam w stanie sobie wyobrazić, że w ostatnim tygodniu przed świętami, kiedy w szkole są Wigilie klasowe, zostawię na lodzie moich 10-latków i pójdę na L4. Co więcej, chociaż sytuacja szkolnictwa i status zawodowy nauczycieli jest naprawdę dramatyczny, nietrudno się było domyślić, że pozornie oddolna inicjatywa sterowana jest przez kogoś, komu zależy na destabilizacji funkcjonowania państwa. A do tego ręki przyłożyć nie zamierzałam, pomijając już zwykłą etykę zawodową. Niestety, każda forma protestu nauczycieli, negatywnie odbije się przede wszystkim na uczniach. Rząd i ministerstwo jakoś sobie dadzą radę, dzieciaki i ich rodzice – nie.

Nie mam pojęcia, jaki zasięg ma masowe przechodzenie na zwolnienia lekarskie przez nauczycieli. W mojej szkole nawet potwornie zakatarzeni przychodzą do pracy, choćby dlatego, że dziś minął termin wystawiania ocen śródrocznych. O proteście czytam jedynie w Sieci i szczerze mówiąc, włos jeży mi się na głowie. Stało się bowiem to, co niepokoiło mnie od samego początku – akcja rozpętała powszechną falę krytyki środowiska nauczycielskiego. To, co przeczytałam w mediach społecznościowych na temat swojego zawodu, jest – ujmując rzecz bardzo eufemistycznie – mocno niesprawiedliwe. Niestety, taka reakcja była do przewidzenia.

Od czasów komuny prowadzi się systematyczną manipulację opinią społeczną zmierzającą do dewaluacji zawodu nauczyciela, pozbawienia go jakiegokolwiek prestiżu poprzez typowe dla propagandy chwyty. W 1983 roku uchwalono nieszczęsną Kartę Nauczyciela, w której znalazł się między innymi zapis o pensum. W efekcie wszyscy, którzy nie znają żadnego nauczyciela albo znają tych leniwych i realizujących minimum swoich obowiązków, są przekonani, że nauczyciel pracuje 18 godzin w tygodniu za bajońskie wynagrodzenie. W mediach bowiem zarobki nauczycieli podaje się po ubruttowieniu. I taka narracja obowiązuje w oficjalnych środkach przekazu do dzisiaj.

Nic w tym pewnie dziwnego, jeśli uświadomić sobie, że każdy sprytny manipulator doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że im społeczeństwo głupsze i gorzej wykształcone, tym łatwiej nim rządzić. Najprostsza zaś droga do ukształtowania głupiego społeczeństwa, to skierowanie go przeciwko nauczycielom i utrwalenie ich wizerunku w jak najbardziej niekorzystnym świetle – jako roszczeniowych, nieudolnych, nieprzykładających się do pracy, żądających niezasłużonych przywilejów, nieliczących się z tymi, z „których podatków żyją”.

Masowe nieobecności nauczycieli w pracy w szczególnie newralgicznym okresie przedświątecznym, kiedy rodzice, zwłaszcza młodszych dzieci, muszą głowić się, pod czyją opieką je zostawić w sytuacji, gdy szkoła jest zamknięta, w naturalny sposób wywołać musiały falę gniewu i krytyki. A że polityką rządzi w istocie opinia społeczna, protest nauczycieli jedynie pogarsza sytuację tego środowiska.

Komu zatem służy akcja tak żarliwie wsparta przez ZNP, bo z pewnością nie nauczycielom. Nie trzeba też być geniuszem, żeby się zorientować, że beneficjentami nie są ani rodzice, ani dzieci. Czy to jedynie sposób na uderzenie w rząd PiS, czy może coś więcej – akcja nakierowana na skonfliktowanie nauczycieli i rodziców, podkopanie i tak już konającego autorytetu nauczycieli, a w efekcie wykruszenie się ze środowiska tych najlepszych i dalsza destrukcja polskiej edukacji.

Jestem wyborcą PiS. I mam żal do Pani Minister. Wcale nie o zarobki, ale o pozwalanie na przekłamania i uczestniczenie w nich. O podawanie w mediach zarobków nauczycieli po ubruttowieniu, o mówienie o podwyżkach, z których kwietniowa wyniosła netto 140 zł i tyleż samo wyniesie styczniowa. O niezadbanie, żeby w jakikolwiek sposób bronić dobrego imienia nauczycieli, odciążyć ich likwidując biurokratyczne obowiązki, o – na szczęście już zaniechany – pomysł oceny na kanwie konieczności wyprodukowania tony sprawozdań, ewaluacji i sterty dokumentów w żaden sposób nie poprawiających jakości nauczania. Wreszcie, o dezynwolturę ubrana w piórka zatroskania i fachowości.

W listopadzie bieżącego roku Pani Poseł Anna Sobecka złożyła do MEN interpelację poselską w sprawie warunków pracy nauczycieli, w tym obciążenia ich nadmiarem biurokratycznych obowiązków, a także płac i prestiżu zawodu. Oto odpowiedź, jaką otrzymała:

http://www.sejm.gov.pl/Sejm8.nsf/InterpelacjaTresc.xsp?key=B7LJQQ

Aż chciałoby się za Mistrzem Janem powtórzyć „Nie masz, nie masz nadzieje”.


libellus
O mnie libellus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo