Zygmunt Jan Prusiński
MOŻNA RÓŻNIE TO INTERPRETOWAĆ
Z założenia jestem bliższy drzewom
aniżeli ludziom – czyli homo sapiens.
Może to już taki wiek – przeszedłem tę
granicę że ufam drzewom nie ludziom.
Rzadko z nimi rozmawiam bo o czym
to gadać – powtarzać (w kółko czy
na okrągło wykute fragmenty)
choćby o chorobach z którymi
nie dajemy sobie rady – Rak jest Panem
naszego życia – nie Bóg o różnych nazwach.
Wczoraj będąc w parku im. Kazimierza Wielkiego
natknąłem się w pobliżu kościoła
na słoneczniki rosnące wzdłuż jeden przy drugim
w długości dwudziestu kroków –
i to jest dla mnie ten ufny świat
słyszę melodię zawartą i wtedy piszę wiersze.
Margot nadzwyczaj spokojna
zaprosiła na gorące pączki.
Tego Wędrowca – chłopca studenta
poznałem kilka lat temu
stoi lekko uśmiechnięty –
przywitałem się z wędrownym z kamienia
kilka zdjęć na pamiątkę że z nim zawarłem
przyjaźń – tylko jemu proszę zaufać…
Poszliśmy na salony to znaczy
na salony starych mebli
zegarów „Baby” i wszelakiej porcelany.
Wisiały obrazy sprzed siedemdziesięciu
i stu lat – nie piszę mistrzów.
Antyczny świat istnieje w nas
kto się sztuką para – jesteśmy bliżsi co odeszło
choć ich nie znamy – tylko miłość
ta potajemna została w tych przedmiotach
nie dotykałem tych rzeczy prędzej
zapamiętywałem ów świat – który
nie czekał na mnie na ulicy.
4.10.2019 – Bydgoszcz
Piątek 6:30
Wiersz z książki „Księżycowe kwiaty”
Inne tematy w dziale Kultura