Poniższa notatka to efekt szperania po internecie i przemyśleń, dotyczących współczesnego systemu rządzenia społeczeństwami. Proszę nie odczytywać jej jako krytyki wyłącznie obecnego polskiego rządu. Mój krytyczny stosunek do obecnej władzy jest - jak sądzę - czytelnikom moich notatek znany, ale ten tekst odnosi się do znacznie szerszych i bardziej globalnych problemów.
Współcześnie rządzący światem ludzie, mają pełne gęby frazesów o prawach człowieka. Ale przyjrzyjmy się dokładnie, jak to jest w naszej rzeczywistości. Teoretycznie jestem człowiekiem wolnym, żyjącym w wolnym kraju. Nie mam jednak prawa do wycięcia drzewa, które rośnie na mojej ziemi, nie mam prawa do wybudowania domu na ziemi, która jest moją własnością, nie mam prawa do tego, co znajduje się głębiej niż pół metra pod powierzchnią mojej ziemi, nie mam prawa do legalnego zakupu broni i zapewnienia bezpieczeństwa sobie i swojej rodzinie, za chwilę okaże się, że nie mam prawa do nagrywania przy pomocy kamerki tego, co dzieje się wokół mojego samochodu, nawet, gdyby miało to posłużyć rozstrzygnięciu, kto ponosi winę za kolizję. Za chwilę powiedzą mi, że nie mam prawa zabrać do samochodu drugiego człowieka, z którym porozumiałem się dzięki sprytnej aplikacji w telefonie (Uber), bo podobno, nie jestem przygotowany do wożenia innych ludzi!?!
Współcześni oligarchowie, którzy rządzą światem z tylnych siedzeń, pod pozorem dbania o nasze (sic!) dobro, odbierają nam nasze naturalne prawa: prawa do ziemi, drzew, domów, kopalin, osobistego bezpieczeństwa, decydowania o sobie, prawa do wolności sumień i do wsiadania do samochodów, rejestrowania otoczenia i swobodnego wyrażania poglądów, dając nam w zamian fałszywie brzmiące obietnice, fikcyjne prawa, takie jak na przykład prawo do internetu, czy prawo do opieki zdrowotnej, które wcale nie są prawami, tylko dobrami, takimi jak jedzenie czy dach nad głową i które trzeba normalnie kupić i za które i tak my sami, w taki czy inny sposób musimy zapłacić! Dają nam złudzenie wolności zapewniając dostęp do sieci internetowej, którą próbują z coraz lepszym skutkiem kontrolować, a perfidia tego działania polega na tym, że robią to - inaczej niż komunistyczna cenzura - w sposób niewidoczny.
Dają nam nieprawdziwe poczucie bezpieczeństwa, bo dzięki ich głupim lewackim metodom zarządzania, ochrona zdrowia jest coraz mniej skuteczna, a za to coraz droższa! Są znacznie sprytniejsi, znacznie bardziej niebezpieczni, niż orwellowski Wielki Brat. Są jak Szatan, który robi co może, by ludzi spętać tak, by się nie zorientowali, że są nabierani, oszukiwani, pędzeni wprost ku przepaści!
Nie bądźmy naiwni! Nie robią tego dla naszego dobra. Robią to wszystko, by powiększyć swoją kontrolę nad nami, by zwiększyć swoją władzę. Gdyby chcieli komuś ofiarować opiekę zdrowotną, jako dobroczynny gest, musieli by za nią najpierw zapłacić. Ale nie płacą. Najpierw zabierają nam ponad połowę naszych ciężko zarobionych pieniędzy w postaci różnych, mniej lub bardziej widocznych podatków, ceł i akcyz, a potem rozdają resztę, która została im, po potrąceniu sobie przyzwoitej sumki, według swojego uznania!! To nie jest dobroczynność, bo za dobroczynność płaci się samemu, a nie z pieniędzy kradzionych uczciwym, ciężko pracującym ludziom! To jest socjal! I to socjal przymusowy, dla wszystkich, czy ktoś go chce, czy nie chce!
Ale ja nie zgadzam się, by wolność, moja wolność, nasza wolność, ograniczona została do kilku opcji narzuconych nam przez rządy, korporacje bankierów i lobbystów!
Dlaczego rząd uważa, że wie lepiej ode mnie, co jest dla mnie dobre?
Celem istnienia rządu powinno być społeczeństwo, a tymczasem jest ono dla rządzących wyłącznie zbiorem zasobów służących umacnianiu i poszerzaniu władzy!
Kto jest właścicielem ziemi na której rośnie drzewo, czy chcę postawić dom? Ja czy rząd? Kto jest właścicielem mojego ciała? Ja, czy rząd? Kto lepiej wie, czego potrzeba moim dzieciom? Czemu ktoś za mnie będzie oceniał, na ile czuję się zagrożony?
Dlaczego rząd może posuwać się do złodziejskich zagrań, nazywając je systemem podatkowym, uzasadniając je pomocą społeczną, solidarnością społeczną, sprawiedliwością społeczną, prawem każdego człowieka do opieki zdrowotnej, prawem wszystkich, do wszystkiego, w tym samym czasie po kolei odbierając mi moje naturalne prawa?!
Chcę mieć prawo do wsiadania do każdego samochodu, do którego ktoś mnie zaprosi, do wycięcia drzewa, które zagraża bezpieczeństwu mojego domu. Jestem uczciwym, zdrowym na umyśle, niekaranym człowiekiem. Chcę mieć pod poduszką rewolwer! Niech rząd znajdzie realny powód, by mi tego odmówić, a niech nie zakłada z góry, że jestem głupi, że od razu zrobię komuś krzywdę! Chcę mieć prawo swobodnego decydowania o sobie, o moich dzieciach, o moim majątku i o moich poglądach, które chcę swobodnie wyrażać, bez bzdurnych, nieracjonalnych i przede wszystkim, nierównych dla wszystkich zasad poprawności politycznej! Chcę wolności do decydowania w zgodzie z moim sumieniem, co wprost wynika z prawa do wyznawania mojej wiary i to wszędzie: w domu, w szkole, w pracy!
A "prawo" do "bezpłatnej" opieki zdrowotnej, do "powszechnego" internetu, "darmowej" edukacji, socjalu i wszystkie inne tego typu "prawa", nie sobie rząd wsadzi do ...
...do butów, będzie wyższy!
Losek
Inspiracją przy pisaniu tego tekstu, były wypowiedzi sędziego Andrew Napolitano.
Katolik. A nawet "katol". Prawak. Chirurg, amatorsko muzyk. Autor książek: "Chirurdzy. Opowieści prawdziwe". "Chirurgiczne cięcie. Opowieści jeszcze bardziej prawdziwe" i dwóch powieści: sensacyjno-filozoficznej "Biała Plama", oraz "Wojownicy Kecharitomene".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka