Przedstawiony w poniedziałek, 23 października, projekt ustawy o jawności życia publicznego przewiduje między innymi uregulowanie statusu tzw. sygnalisty, tj. osoby zgłaszającej wiarygodne informacje o podejrzeniu popełnienia przestępstwa korupcyjnego dotyczące urzędu lub przedsiębiorstwa, w którym lub dla którego, świadczy pracę. Osoba, której prokurator przyzna taki status, uzyska od państwa ochronę i pomoc prawną polegającą m.in. na ochronie zawodowej oraz prawnej.
Niby wszystko się zgadza ale … pamiętacie Państwo Pawlika Morozowa? No właśnie. Ja pamiętam …
… Dobrotliwy Lenin na mapie z zapalającymi się żarówkami wskazywał maluczkim świetlaną przyszłość planety, bohater Czapajew toczył boje i zginął za Rewolucję, górnik Stachanow napinał muskuły i obdarzał socjalistyczną ojczyznę sezamami lśniącego węgla, a mały, dzielny pionier Pawlik Morozow stawał ponad tradycyjną, sentymentalną moralnością i zgodnie z jedynie słuszną nową moralnością nieustraszenie zdzierał maskę z ojca - sabotażysty, po czym padał ofiarą kułackiej zemsty. …
… Żywy, bestialsko zadźgany i pośmiertnie wyniesiony „Pawlik” sam był produktem i ofiarą strasznej indoktrynacji, (…) i zarazem stał się jej makabrycznym narzędziem, obficie reprodukowanym i zapewne nieraz skutecznym. Wolno sądzić, że u nas, nawet wówczas, gdyby Rosja weszła, ta akurat część importowanej mitologii nie mogła chyba się przyjąć i poczynić większych spustoszeń, ale jakże mimo wszystko bliska i realna przez wszystkie te lata była piekielna Gierasimówka, jej upiory i „wykonawcy”. Dziś, kiedy komunistyczne Imperium wychodzi od nas (przynajmniej w sensie atmosfery duchowej i narzuconych wzorców egzystencji społecznej, ale wolno mieć nadzieję, że nie tylko w tym sensie), westchnijmy z ulgą, że jasność dnia rozprasza posępne zjawy. … pisał w kontekście Morozowa, Witor Woroszylski w 1990 roku.*
Byliśmy może w 1990 roku troszeczkę zbyt optymistyczni. Naiwni? A może 27 lat to zbyt krótko aby pozbyć się upiorów. A co w przypadku jeśli ta cała Gierasimówka z nieszczęsnym Morozowem to nie efekt (pozostałość) wrażej indokrynacji tylko (permanentny?) stan umysłu sporej części społeczenstwa. Co wtedy?
W eseju pióra Wiktora Woroszylskiego, od którego podkradłem także tytuł, odpowiedzi Państwo niestety nie znajdziecie, niemniej gorąco zachęcam do przeczytania całości. Naprawdę warto!
*) http://www.druzhnikov.com/polish/teksty/krytyka/prawdziwe.htm
PS. Dobrze pamiętam moje zażenowanie i zniesmaczenie, gdy gdzieś na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewiećdziesiątych otrzymałem z Węgier wiadomość, że nasz uczelniany biliotekarz w miłosnym amoku zastrzelił się ze służbowej (sic!) broni. Takie to czasy były i ja osobiście nie widzę ani sensu, ani powodu żeby do nich powracać. Innymi słowy nie mam ochoty na spędzanie jesieni życia w społeczeństwie donosicieli.
R'n'R