W środę (25.06) pan Gniewomir Świechowski poinformował, że sławetna publikacja IPNu pojawiła się w sieci w postaci tzw. print-PDFu. (http://amyniechcemy.salon24.pl/index.html) W dniu dzisiejszym pojawił się nowy, polemiczny wpis pana Michała Piątka pt. „IPN nie cieknie" (http://michalpiatek.salon24.pl/81303,index.html) Pan Świechowski sugeruje, że przeciek mógł nastąpić w samym IPNie a pan Piątek ripostuje, że ...mogła to uczynić bardzo pokaźna grupa osób... .
Obydwaj panowie mają absolutnie rację, obie opcje są jak najbardziej możliwe. „Łamiąc" skład książki lub broszury, wysyłam autorowi gotowy PDF (niskiej rozdzielczości) z tzw. „passerem" (linie cięcia na format wydawniczy) a to z tej prostej przyczyny, że publikacje rzadko mają format kartki maszynopisu czyli A4. Na PDFie znajduje sie też obok ww. „passerów" nazwa dokumentu, numer strony i data (po lewej stronie od góry) co niezwykle ułatwia archiwację kolejnych korekt. Tak więc ZANIM publikacja dotrze do drukarni, istnieje już KILKA (niskorozdzielczych) wersji „print" w posiadaniu autora, ew. korektora i oczywiście grafika. Fakt braku dokumentów i zdjęć wskazuje, że przeciek nastapił na tym etapie i eliminuje raczej drukarnie, chyba że złamanie składu nastąpiło bezpośrednio w drukarni bez pośrednictwa grafika (ciekawe w jakiej rozdzielczości i jaką datą opatrzony jest wspomniany PDF).
Abstrahując jednak od tego KTO, GDZIE i JAK, obydwaj panowie (Świechowski przynajmniej z mięszanymi uczuciami) wyrażają zadowolenie z samego faktu pojawienia się książki w sieci.
Szanowni Panowie co sie dzieje? Czy moralność w Polsce upadła już tak nisko, że nikt nie zauważa pospolitego przestępstwa? Jeżeli publikacja przeciekła bez wiedzy autorów i IPNu, to mamy do czynienia ze zwykłą i bezczelną kradzieżą i każdy, ściagając dokument z sieci, staje się współwinnym. Na tym miejscu, chwała panu Gniewomirowi, że zachował zdrowy rozsądek i nie wkleił linka. Jeżeli jednak „wyciek“ nastapił za zgodą lub z intencji autorów lub ich zlecedoniawców to też śmierdzi to pod niebiosa.
Oczywiście sam święty nie jestem i też mi się zdarzyło ściagnąc to czy owo nielegalnie z sieci. Jednak tu mamy do czynienia z zupełnie innym ciężarem gatunkowym. W ponad ćwierćwiecznej karierze zawodowej, przez moje ręce przeszło sporo tekstów, których przedwczesna publikacja mogła spowodować spore zawirowania polityczne czy giełdowe. Do głowy mi nie przyszło, aby umieścic to w sieci lub zarobić na boku sporo pieniędzy. Nie ze strachu przed karą (więzienie, deportacja do Polski, sam nie wiem co gorsze) tylko tak normalnie, z własnej, nieprzymuszonej i zawodowej uczciwości. Dlatego wątpię, aby uczynił to jakiś mój kolega po fachu. Po prostu kwestia etyki zawodowej.
Prawda zapewnie wypłynie szybciej niż, osobom winnym „wycieku“, jest miło. Adobe Acrobat instaluje w każdym pliku PDF swego rodzaju impessum/etykietkę (nazwa i typ komputera, nazwa dysku, data powstania dokumentu, numer wersji programu, etc.). Część z tych danych można oczywiście łatwo wymazać, jednak nie specjalny i ukryty przed użytkownikiem kod, którym opatrzony jest każdy dokument (to już wyższa szkoła jazdy). Tak więc identyfikacja autora nie powinna stwarzać specjalnych problemów. A potem już po nitce do kłębka.
Jestem ciekawy kiedy autorzy publikacji lub sam IPN w ich imieniu złoży wniosek do prokuratury o popełnieniu przestępstwa. Nie jestem prawnikiem ale wydaje mi się, że jako instytucja publiczna ma taki OBOWIĄZEK. CZEKAM więc z niecierpliwością. KIEDY?
Doczekam się? Wątpię. Na blogu pana Gniewomira napisałem, że moim zdaniem „wyciek“ nastapił za wiedzą i przyzwoleniem autorów i jest logicznym następstwem wiadomego scenariusza. Moje zdanie podtrzymuję do chwili, gdy ktoś udowodni mi czarno na bialym, że tak nie było.
Dalej. Jeżeli „wyciek“ nastąpił za zgodą samego IPNu to jest to (w najlepszym wypadku) przekroczenie kompetencji i sprawą powien zająć się jakiś organ kontrolny w stosunku do tej instytucji.
PS. PODKREŚLAM: nie jest moim zamiarem ganić (w żaden sposób) szanownych kolegów blogerów i jeżeli natrafie na link, to oczywiście też nie oprę się ciekawości. NIESTETY.
Pozdrawiam
If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it.
Ludzie do mie pisza :)
Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch?
Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka