Traktat Lizbonski nie został oficjalnie ogłoszony za zmarłego, pacjent jeszcze dycha a dzwony kościelne milczą, co nie przeszkadza sępom populizmu z całej Europy zlatywać się na wielką ucztę. Kolejka do łoża pacjenta nie jest jeszcze długa, ale jedno z czołowych miejsc (sępim zwyczajem, kto pierwszy ten lepszy) zarezerwował sobie nasz prezydent Lech Kaczyński, usiłujący w ten sposób oddalić widmo nieuchronnej klęski w wyborach prezydenckich, a przy okazji wyrwać kilka punktów dla większego brata.
Nie jest to pierwszy przypadek w historii Unii, że Irlandia coś odrzuca, aby to, po kilku miesiącach, bez szemrania przyjąć. Tak było z tzw. Traktatem Nicejskim i w kilku innych sprawach. Irandczycy przyzwyczaili się, że szantażując Europę, mogą coś ekstra dla siebie urwać. W tym wypadku przeliczyli się jednak i w Europie pojawiły się stanowcze głosy, z propozycjami wykluczenia z Unii włącznie. Presja rosła i to z dnia na dzień. Rosła do czasu ... wypowiedzi prezydenta Kaczyńskiego. Wyczekującą postawę (ekspertyza prawna) prezydenta Niemiec Köhlera i starego eurosceptyka Václava Klausa należy zaliczyc do innej kategorii. Podobnie jak nieoczekiwaną, populistyczną woltę kanclerza Austrii, Alfreda Gusenbauera.
Jak wiadomo, prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Bundespräsidenta Horsta Köhlera czeka w ciągu następnych 2 lat (mało prawdopodobna) reelekcja (Köhlera już w 2009) a wybrany w lutym 2008 na kolejną kadencję Václav Klaus, w przciwieństwie do Kaczyńskiego, nigdy nie ukrywał swojej niechęci wobec Unii i Traktatu w szczególności. Może warto w tym miejscu dodać, że prezydenci Czech i Niemiec wybierani są w wyborach parlamentarnych i w ten sam sposób mogą być odwoływani. Alfred Gusenbauer stracił właśnie przewodnictwo własnej partii (SPÖ) i jego dni w funkcji kanclerza (jak i samej koalicji SPÖ/ÖVP) wydają się być policzone. Poza tym, zarówno austriacki parlament jak i prezydent Heinz Fischer ratyfikowali Traktat dwa tygodnie temu. (O towarzyszu Gusenbauerze napiszę w osobnym tekście).
Wracając do Polski, stanowisko pana Prezydenta RP wobec ratyfikacji Traktatu, jest politycznym policzkiem dla Sarkozego i jest z punktu widzenia polskiej polityki zagranicznej i polskiej racji stanu bez sensu. Dolewając oliwy do ognia, pan Prezydent zajął pozycję najgłupszą z najgłupszych, osłabiając, po raz któryś z kolei, pozycję Polski w Europie. Nie o taką Irlandię bis nam chodziło i pan prezydent zapewne źle zrozumiał słowa premiera Tuska.
Decyzja pana Prezydenta, przełożona na realia polskiej polityki wewnętrznej zyskuje co prawda na sensie, chociaż i w tym wypadku nie do końca. Watpię, aby tym zagraniem Kaczyński zyskał cokolwiek dla siebie lub partii, którą wbrew prawu i tradycji dalej reprezentuje. Tani populizm sprzedaje się co prawda jeszcze w miarę dobrze, ale jakby ostatnio troche słabiej. Czasy Lepperów, Giertychów i w rezultacie także Kaczyńskich mijają bezpowrotnie. Dobrze świadczy to o polskim społeczeństwie, jego demokratycznym rozwoju i rokuje nadzieję na przyszłość.
Czy Sarkozy i Europa to zrozumieją i docenią? I w tym wypadku mam poważne wątpliwości.
Kilka dni temu na unijnym szczycie, Sarkozy zagroził (przy pełnym poparciu kanclerz Merkel) całkowitym odłożeniem „ad acta“ rozmów na temat dalszego poszerzania Unii. Cytuję (za reuter.de) „To był poważny bląd, że poszerzenie Unii w 2004 nastąpiło bez uprzedniej reformy jej instytucji. ... Tego błędu nie będziemy powtarzać“. Zamrożenie wszystkich projektów (Chorwacja, Ukraina, Gruzja, etc.) byłoby przekreśleniem polityki zagranicznej Polski ostatnich lat. Groźba jest całkowicie realna.
Wielce ceniony przeze mnie Pan Piotr Wołejko (mimo różnicy zdania w sprawie Traktatu) napisał na swoim blogu (w odpowiedzi na mój komentarz do planowanej listy odwiedzin amerykańskiego prezydenta elekta, Baracka Obamy i na tle wizyty minister Fotygi w USA) ... wykorzystywanie spraw zagranicznych w rozgrywkach wewnętrznych trwa w najlepsze. Smutne, że zaczyna się rozgrywać polskie sprawy poza granicami Polski. ... Jakże prawdziwe.
PS. Oczywiście nie można wykluczyć, że Lech Kaczyński próbuje gry va bank, aby w ten sposób wywrzeć nacisk na Sarkozego i Unię. Takie zagranie może bardzo łatwo zakończyć się strzałem do tyłu ... we własną stopę. Gra toczy się o ogromną stawkę a konsekwencje niepowodzenia poniesiemy wszyscy.
Pozdrawiam
If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it.
Ludzie do mie pisza :)
Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch?
Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka