Ludwiq Ludwiq
1209
BLOG

Rozmowy telefoniczne urzędników KP

Ludwiq Ludwiq Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Wróćmy jeszcze raz do rozmów telefonicznych jakie miały miejsce 10 kwietnia 2010 roku między Jackiem Sasinem a Marcinem Wierzchowskim bo one budzą sporo wątpliwości. Przed Zespołem Parlamentarnym obydwaj złożyli obszerne relacje, które wykorzystam m.in. w niniejszej notce.

Z Warszawy pracownicy Kancelarii Prezydenta wyjechali w czwartek 8 kwietnia.

Znaczy w czwartek 8. kwietnia wyjechaliśmy z Warszawy, udaliśmy się tam trzema samochodami. Znaczy był pan minister Sasin, byłem ja, był pan Adam Kwiatkowski. W drugim samochodzie był pan Jakub Opara, pan Dariusz Gwizdała i pan Adam Juchanowicz z Biura Prasowego. A trzecim, trzecim mikrobusem udało się, udało się, udali się pracownicy Biura Spraw Zagranicznych, fotograf pana prezydenta, kamerzysta, była też druga dziewczyna z Biura Prasowego. (str. 14)

http://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20101216/%24File/78_20101216.pdf

Ze względu na długą trasę delegacja zatrzymała się na noc w stolicy Białorusi. Następnego dnia Sasin, Kwiatkowski i Wierzchowski dotarli około 20:00 do Smoleńska, gdzie spotkali się z przedstawicielami polskiej placówki dyplomatycznej m.in. z ambasadorem Bahrem, a także z przedstawicielem MSZ-tu Tadeuszem Stachelskim oraz z funkcjonariuszami BOR-u. Natomiast Opara, Gwizdała i Juchanowicz udali się na cmentarz w Katyniu, żeby sprawdzić nagłośnienie i krzesełka.

I my po prostu udaliśmy się wcześniej z noclegiem, z noclegiem w Mińsku, z uwagi na to, że to jest za długa trasa dla kierowcy żeby przejechał, i potem podzieliliśmy się, koledzy Gwizdała, Opara, Juchanowicz byli na cmentarzu w Katyniu, żeby sprawdzić czy te ustalenia, które, które były, po prostu czy stoją krzesełka, czy nagłośnienie jest tak jak ma być, czy wszystko, czy wszystko jest tak.A my byliśmy, pojechaliśmy do Smoleńska, tam spotkaliśmy się z ambasadorem..(str. 14)

Ja przybyłem do Smoleńska 9. kwietnia. Poprzedniego dnia przybyłem tam samochodem, około godziny 20 dotarłem na miejsce. Moim zamiarem było jeszcze tego dnia spotkanie się z polskimi służbami, które tam są na miejscu, a przede wszystkim mam na myśli polskie służby dyplomatyczne. I spotkałem się tego dnia wieczorem, jeszcze z ambasadorem Bahrem oraz przedstawicielami polskiej placówki dyplomatycznej w Moskwie, jak również w tym spotkaniu uczestniczył przedstawiciel polskiego MSZ-tu, protokołu dyplomatycznego pan Tadeusz Stachelski, który był tam na miejscu i od strony protokołu przygotowywał tą wizytę. Spotykałem się z funkcjonariuszami Biura Ochrony Rządu, aby od nich odebrać również informacje, co do tego, czy są jakieś problemy z przygotowaniem tej wizyty, jak również ze swoimi pracownikami, którzy wcześniej tam na miejsce też przybyli i jeszcze wizytowali tego dnia Cmentarz w Katyniu. Oni mi zdawali też relacje jak te przygotowania tam wyglądają. Też się spotykałem z przedstawicielami Narodowego Banku Polskiego, którzy też poprzedniego dnia przyjechali. Chodziło o ustalenie szczegółów uczestnictwa pana prezesa Skrzypka, szczególnie chodziło tam o uroczystości wręczania monet okolicznościowych uczestnikom tej uroczystości. Także do późnych godzin wieczornych czy nocnych wręcz te spotkania miały miejsce.

(strona 3)

http://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20101006/%24File/78_20101006.pdf

A w godzinach wieczornych spotkaliśmy się z ambasadorem Bahrem, z panem Tadeuszem Stachelskim z protokołu dyplomatycznego. I ostatnie ustalenia typu: przejście, kto będzie, pan wita, będzie pan ambasador, przechodzimy, składamy wieniec - takie już na, na gorąco, na gorąco ustalenia. (strona 14)

Na piątkowym spotkaniu Sasin ustalił, że następnego dnia wraz z jednym pracownikiem uda się na lotnisko a pozostali urzędnicy KP pojadą na cmentarz w Katyniu.

I ja zakończyłem ten dzień taką odprawą z pracownikami Kancelarii Prezydenta, gdzie podzieliliśmy zadania na dzień następny. Dzieląc te zadania zdecydowałem wieczorem, że udam się wraz z jeszcze jednym pracownikiem na lotnisko rano. Natomiast pozostali pracownicy udadzą się na cmentarz i tam na cmentarzu będą pilnować, aby wszystko zostało należycie przygotowane. Takie były ustalenia na koniec soboty, koniec piątku.(strona 3-4)

Marcin Wierzchowski przedstawia to trochę inaczej. Prawdopodobnie myli ustalenia piątkowe z sobotnimi.

To też ustaliliśmy sobie w godzinach wieczornych, że podzieliliśmy się, że Adam Kwiatkowski razem z panem ministrem Sasinem będą czekali na lotnisku, znaczy nie na lotnisku tylko na cmentarzu przy Memorialne, przy wejściu. Ja udam się, udam się do... (str.14)

W sobotę rano minister Sasin zmienił ustalenia dnia poprzedniego. Zdecydował, że jednak on uda się na cmentarz, a na lotnisko oddelegował tylko jednego pracownika.

W sobotę rano 10. kwietnia spotkałem się ponownie, przy śniadaniu spotkaliśmy się ponownie w tym samym gronie, ja ze współpracownikami z Kancelarii Prezydenta i zaczęliśmy jakby dalej dyskutować jakie są zagrożenia, jakie ewentualne jeszcze problemy mogą wyniknąć. I w trakcie tej rozmowy zmieniłem ustalenia poprzedniego dnia, a mianowicie stwierdziłem, że jednak lotnisko jest takim miejscem, które nie niesie żadnych niebezpieczeństw, paradoksalnie nie niesie żadnych niebezpieczeństw, problemów z jakby początkiem tej wizyty. Znaczy, po prostu samolot, stwierdziłem, samolot po prostu wyląduje, wszyscy z tego samolotu wysiądą, będą podstawione samochody, zresztą pracownicy Kancelarii byli na pokładzie samolotu więc stwierdziłem, że jakby oni wzmocnią również tą obsługę techniczną delegacji. I że w związku z tym lepiej będzie jeśli ja udam się jednak na cmentarz, bo na cmentarzu mogą zajść różnego rodzaju nieprzewidziane okoliczności, jak chociażby kwestie, najbardziej się obawialiśmy się tego, że może być kwestia np. tego, że nie będzie działało nagłośnienie, dlatego załatwiliśmy też podwójne jakby zabezpieczenie tutaj, ale chciałem to sam osobiście wszystko sprawdzić. Plus miałem jeszcze pewne wątpliwości, co do tego, jak będą rozsadzani będą członkowie delegacji, więc chciałem tego też osobiście przypilnować, w związku z tym stwierdziłem, że ja jednak udam się na cmentarz. Natomiast na lotnisku wystarczy jeden pracownik, który będzie jakby wspomagał tych, którzy przylecą z prezydentem, a wspomaganie miało tak naprawdę polegać na wskazywaniu miejsc w odpowiednich pojazdach dla członków delegacji. (strona 4)

Przewodniczący Antoni Macierewicz: A odnośnie lotniska jakie były ustalenia?

Pan Marcin Wierzchowski:No odnośnie lotniska ustalenia były takie, że na lotnisku będzie oczekiwał pan ambasador. Pan minister Sasin uda się do, na cmentarz w Katyniu, tam jeszcze sobie przejdzie te wszystkie miejsca, tak, to 15 minut, przejść, zobaczyć, wrócić i wtedy będzie mógł też gdzieś moderować.(strona 15)

Jacek Sasin na lotnisko oddelegował Marcina Wierzchowskiego i umówił się z nim, że w momencie kiedy samolot wyląduje, pracownik będący na lotnisku o tym fakcie go poinformuje.

Miałem umowę z tym pracownikiem, panem Marcinem Wierzchowskim, pracownikiem, który udał się na lotnisko, moim pracownikiem, już w momencie, kiedy samolot wyląduje, on mnie poinformuje telefonicznie, o tym, że jest lądowanie, że lądowanie się odbyło. Bo wiedziałem, że około 20-25 minut będzie trwał przejazd delegacji z lotniska, wtedy miałem zamiar udać się przed wejście na ten Zespół Memorialny, tam przed tą bramę, żeby tam oczekiwać na przybycie delegacji, na przybycie pana prezydenta. (strona 4-5)

I tak, i tam mieli czekać, także ustaliliśmy, podzieliliśmy sobie podział, samolot ląduje, ja dzwonię, mówię ....(strona 15)

Na lotnisku oprócz Pana Marcina z Kancelarii Prezydenta był także Maciej Jakubik z Biura Spraw Zagranicznych KP.

Z Kancelarii Prezydenta byłem ja i był pan Maciej Jakubik z Biura Spraw Zagranicznych.(strona 18)

Poseł Elżbieta Kruk: Bo ja do końca jeszcze nie wiem. Czyli tak, na lotnisko został pan, pan Maciej Jakubik, on też jechał w tych, z wami 8.?

Pan Marcin Wierzchowski:Tak, tak.

Poseł Elżbieta Kruk:Czy w tym drugim z Oparą jechał?

Pan Marcin Wierzchowski: Nie, on jechał w tym busiku.

Poseł Elżbieta Kruk:W busiku z fotografem?

Pan Marcin Wierzchowski:Tak, tak.

Poseł Elżbieta Kruk:A kto jeszcze został na lotnisku poza panem i panem Maciejem Jakubikiem? Reszta już pojechała na cmentarz?

Pan Marcin Wierzchowski: Nie, bo to było tak, że my po prostu rano wstaliśmy, bo mieliśmy nocleg w hotelu i po prostu rozdzieliliśmy się, my z przedstawicielami ambasad udaliśmy się na...

Poseł Elżbieta Kruk:Rozumiem.

Pan Marcin Wierzchowski:...na lotnisko, a reszta osób oczekiwała już na cmentarzu.

Poseł Elżbieta Kruk:Zrozumiałam. Czyli na lotnisku z tych osób, które przyjechały ten dzień wcześniej z Kancelarii, na lotnisku pozostał tylko pan i pan Maciej Jakubik?

Pan Marcin Wierzchowski:Tak, tak.(strona 20)

6 i 9 kwietnia ambasador Bahr zatrzymał się w hotelu "Smoleńsk".

Lotnisko znajduje się na obrzeżach Smoleńska. Niecałe 20 kilometrów od Katynia i kilka zaledwie kilometrów od hotelu Centralny, obecnie Smoleńsk, gdzie zawsze się zatrzymujemy.

...

Mam w swoim kalendarzu zapisaną taką sekwencję:

6 kwietnia - wyjazd do Smoleńska o 14.30.

7 kwietnia - Katyń, spotkanie premierów RP i FR, powrót do Moskwy.

8 kwietnia - konferencja naukowa o II wojnie światowej. Był na niej także mój przyjaciel Adam Daniel Rotfeld.

Dlatego żyje.

- 9 kwietnia, czyli w piątek, o godz. 12 wręczałem nagrody dla rosyjskiego Memoriału, m.in. dla Gurianowa. Ufundował je pan Kochanowski, ale nie mógł przyjechać do Moskwy.

Bo gdyby...?

- Tak. Po tej uroczystości znowu pojechałem samochodem do Smoleńska. A wieczorem mieliśmy odprawę z pracownikami ambasady. Przygotowanie każdej wizyty to bardzo dużo szczegółów technicznych. Spotkaliśmy się w kawiarni Francuskiej obok hotelu. Było z dziesięć osób.

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127291,8941828,Startujemy.html?disableRedirects=true

Rozmowy telefoniczne urzędników KPHotel "Smoleńsk"

http://www.travel.ru/hotel/russia/smolensk/smolensk_otel/?in=30.10.2015&out=31.10.2015&hid=98665&occ=2

http://www.tury.ru/hotel/id/105815

Rozmowy telefoniczne urzędników KPdawniej "Centralny".

Rozmowy telefoniczne urzędników KPPo lewej stronie wejścia do hotelu znajduje się Kawiarnia Francuska.

Rozmowy telefoniczne urzędników KPKawiarnia Francuska w Smoleńsku, w której odbyło się piątkowe spotkanie pracowników ambasady, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Kancelarii Prezydenta.

W godzinach porannych 10.04.2010 po śniadaniu pracownicy ambasady wyjeżdżają spod hotelu 'Smoleńsk" dawniej "Centralny" na lotnisko Siewiernyj. Razem z nimi jadą Marcin Wierzchowski i Maciej Jakubik. Natomiast minister Sasin z pozostałymi pracownikami udaje się na cmentarz w Katyniu. Prawdopodobnie wszyscy polscy delegaci opuszczają hotel mniej więcej w tym samym czasie.

Pan Marcin Wierzchowski: Wyjechaliśmy w godzinach porannych, bo byliśmy bodajże ...

Poseł ...:To co mieliście do ustalenia. Nie to co było, to my za chwilę będziemy rozmawiać co było, tylko to co ustaliliście.

Pan Marcin Wierzchowski:Ustaliliśmy, tak jak mówiłem wcześniej, że część, że minister Sasin udaje się do z osobami do Katynia. I my się udajemy na lotnisko, i że ja się udam razem, razem z kolegą Jakubikiem, razem z ambasadorów, która miała nocleg w tym samym hotelu. Znaczy ja nie jechałem swoim samochodem tylko wjeżdżaliśmy na teren lotniska samochodem na dyplomatycznych numerach, bo nikt by nas nie wpuścił. Tak po prostu…(strona 35)

- Na lotnisko w Smoleńsku przyjechałem rano z pracownikami polskiej ambasady. Byli tam przedstawiciele różnych służb polskich i rosyjskich. Na powitanie Pana Prezydenta i delegacji ze strony polskiej oczekiwał ambasador Jerzy Bahr wraz z polskim attache wojskowym i konsulami.

http://stary.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110209&typ=po&id=po08.txt

No i tak się stało. Tak się stało, po śniadaniu ja udałem się z jeszcze jednym pracownikiem, ja samochodem, ale jeszcze dwóch pracowników oddzielnie również pojechało, czyli było nas łącznie, byłem ja i jeszcze trzech pracowników Kancelarii Prezydenta, my udaliśmy się na Cmentarz w Katyniu. (strona 4)

Sasin twierdzi, że na cmentarz dotarł około 7:30.

Na cmentarzu, myślę, że na cmentarz przybyłem około godziny, tak myślę, 7.30, bo mniej więcej do czasu, kiedy dowiedziałem się, że jest katastrofa minęło więcej niż godzina, to była, tam sporo czasu spędziłem na cmentarzu, zresztą miałem okazję spotkać też państwa parlamentarzystów, rozmawiać, ale również sprawdzić te wszystkie sprawy, które chciałem sprawdzić, czyli właśnie te kwestie nagłośnienia, czy też wydać dyspozycje odnośnie rozsadzenia poszczególnych członków delegacji.(strona 4)

W rzeczywistości dotarł później.

Rozmowy telefoniczne urzędników KP

Rozmowy telefoniczne urzędników KP

Na powyższych zdjęciach zrobionych o godzinie 8:07 CEST = 10:07 MSD wiceszef KP stoi jeszcze przed bramką kontrolną ustawioną przed parkingiem czyli nie wszedł jeszcze na teren Memoriału. Zatem prawdopodobnie przyjechał około ósmej czasu polskiego.

Pan Marcin natomiast relacjonował przed ZP, że na lotnisku był godzinę przed ... rozumiem planowanym przylotem, czyli też około 7:30.

Poseł Elżbieta Kruk: Od której godziny?

Pan Marcin Wierzchowski:No ja byłem z godzinę przed, co najmniej na, na…(strona 39)

Kierowca ambasadora Bahra także podaje, że przyjechali godzinę przed planowanym przylotem.

Na lotnisko przyjechaliśmy godzinę przed planowanym przylotem.

http://polska.newsweek.pl/smolensk--nieznana-relacja-oficera-bor,68588,1,1.html

W TV Trwam Wierzchowski podał całkiem błędną godzinę przybycia.

https://www.youtube.com/watch?v=zAslsmWHKwI

Pracownik KP nie widział drugiego podejścia Iła zatem przybył po 7:39 CEST. Powiedzmy gdzieś między 7:40 a 8:00.

Jerzy Bahr dla GW relacjonował, że przybyli czterdzieści minut przed zaplanowanym lądowaniem czyli około 7:50. Godzina przybycia podana przez ambasadora jest bardzo prawdopodobna.

Obyczaj dyplomatyczny nakazuje, by być na miejscu co najmniej pół godziny przed przylotem samolotu. My z kierowcą przyjechaliśmy około 40 minut wcześniej.

...

Na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku są dwie bramy. Wjechaliśmy główną. Po prawej stronie, ze 200 metrów od płyty lotniska, znajdowało się miejsce do postawienia samochodu. Wysiadłem. Na lotnisku byli już pracownicy naszej ambasady oraz gubernator i kilku wyższych urzędników smoleńskiej obłasti. Razem ze 30-40 osób.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127291,8941828,Startujemy.html

Jeżeli ambasador na lotnisko dotarł 40 minut przed planowym lądowaniem to z hotelu musiał wyjechać około 7:38 CEST (7:30 – 7:45 czasu polskiego).

Rozmowy telefoniczne urzędników KPPrzejechanie ambasadora z hotelu Centralny na lotnisko Północne zajęło ok. 11 minut (5,2 km).

Rozmowy telefoniczne urzędników KPPracownicy KP trasę z hotelu na cmentarz katyński przejechali w ciągu 25 minut (19,7 km).

Trochę się zagalopowałem. Wracamy do rozmów telefonicznych ministra KP ze swoim podwładnym. Wierzchowski w rozmowie z NDz relacjonuje:

- Kiedy czekałem na lotnisku, wykonałem ostatnią rozmowę telefoniczną z ministrem Jackiem Sasinem. Później oczekiwaliśmy na przylot samolotu, luźno rozmawiając.

Telefon ten pan Marcin musiał wykonać między 7:40 a 8:40. Jednak Sasin o tym połączeniu nic nie wspomina. Zatem nie ma pewności czy Wierzchowski w ogóle wykonał to połączenie do Sasina. Ale jeżeli tak to nie wiemy co było tematem tej rozmowy. Czy to, że samolot będzie lądował na lotnisku zapasowym? Wierzchowski chyba jednak na tę informację zbytnio nie zwrócił uwagi. W wywiadzie dla RMF FM tak to przedstawia:

Konrad Piasecki: Nie było też żadnych sygnałów, że on może zostać skierowany na inne lotnisko?

Marcin Wierzchowski: W pewnej chwili któryś z konsuli z polskiej ambasady coś takiego wspomniał. Ale ja nie miałem takiej świadomości, bo ten samolot lądował w różnych sytuacjach.

http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/wywiady/przesluchanie/news-wierzchowski-zobaczylem-bialo-czerwone-malowania-wiedzialem-,nId,332633/?from=mobile#
 

Sasin natomiast po sprawdzeniu nagłośnienia i obecności krzesełek na polskim cmentarzu wojennym w Katyniu w pewnym momencie dowiedział się od Adama Kwiatkowskiego, że samolot z prezydentem wyląduje na lotnisku zapasowym w Moskwie.

W pewnym momencie podszedł do mnie jeden z moich pracowników, pan Adam Kwiatkowski, z tego co pamiętam, pracownik Kancelarii, podszedł do mnie i poinformował mnie, że dostał taką właśnie informację przed chwilą, że może zajść okoliczność następująca, iż samolot nie wyląduje na lotnisku w Smoleńsku z powodu trudnych warunków atmosferycznych. (strona 5)

Informację tę Sasin uzyskał zapewne gdzieś około 8:40 CEST. W każdym bądź razie niedługo przed spotkaniem z pracownikiem Wydziału Wizyt Oficjalnych MSZ o czym dowiadujemy się z wywiadu dla RMF FM.

Ja rzeczywiście byłem na cmentarzu w Katyniu, oczekiwałem tam na pana prezydenta, rano jeszcze wahałem się, czy jechać na lotnisko, czy jechać na cmentarz. Zdecydowałem, że pojadę na cmentarz, że to jest to miejsce ważniejsze, żeby wszystko dojrzeć, żeby było wszystko w porządku, żeby wszystko czekało na pana prezydenta, na wszystkich, którzy panu prezydentowi towarzyszą. I będąc na cmentarzu najpierw dostałem informację, że samolot nie wyląduje, że samolot będzie leciał na inne lotnisko i w tym momencie zobaczyłem pana z protokołu dyplomatycznego, który był na miejscu, zaczął krzyczeć do słuchawki "to niemożliwe".

Ludzie nie wiedzieli. Jeszcze nie wiedzieli tego, co się stało. Ja podchodzę do tego człowieka z protokołu, mówię "dlaczego pan tak się denerwuje, przecież za chwilę przyjadą, wylądują gdzie indziej, to nie jest tak znowu duży problem. On mówi "panie ministrze, ja w to nie wierzę. Dostałem informację, że samolot się rozbił". Ja mówię "Coś poważnego?". Do człowieka w tym momencie nie dociera…

http://www.rmf24.pl/raporty/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/kaczynski-fakty/news-dramatyczna-relacja-z-katynia-panie-ministrze-ja-w-to-nie-wi,nId,272075#

Kwiatkowski dowiedział się, że Tupolew wyląduje na lotnisku w Moskwie od Tadeusza Stachelskiego, którego wiceszef KP zaczął szukać. Czy w tym krótkim okresie, między rozmową z Kwiatkowskim a Stachelskim już po planowym lądowaniu samolotu (10:30 MSD) Sasin nie próbował połączyć się z Wierzchowskim, który był na lotnisku i z którym przecież był umówiony na telefon gdy samolot wyląduje? A Wierzchowski nie odbierał bo był w drodze na miejsce katastrofy?

W momencie kiedy Sasin podchodził do Tadeusza Stachelskiego zadzwoniła komórka urzędnika protokołu dyplomatycznego polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

No i taki w lekkim niepokoju ale jakby bez jakiegoś dramatycznego nastroju spostrzegłem pana Stachelskiego, podszedłem do niego. I w momencie, kiedy do niego podchodziłem zadzwonił jego telefon, zadzwoniła jego komórka, on odebrał komórkę. Ja po prostu podszedłem, stanąłem obok niego, postanowiłem poczekać aż skończy tą rozmowę. (strona 5-6)

Była godzina 8:45 CEST o czym dowiadujemy się z relacji pracownika MSZ-tu.

„Około godz. 10:45 otrzymałem telefon od Dariusza Górczyńskiego, który był w składzie osób witających prezydenta na lotnisku. Powiedział, że samolot się rozbił i leży kołami do góry” – zeznał Tadeusz Stachelski z Wydziału Wizyt Protokołu Dyplomatycznego MSZ.

http://niezalezna.pl/26327-rosyjski-kurs-sikorskiego
 

Po rozmowie telefonicznej Stachelskiego z Górczyńskim wiceszef Kancelarii Prezydenta otrzymał informację, że w Smoleńsku zdarzył się wypadek samolotu podczas lądowania, że samolot zjechał z pasa.

On mówi: - Nie, nie, jakiś wypadek przy lądowaniu. Mówi: - Wie pan samolot zjechał z pasa czy coś takiego. To on mi jakby tak mi, taką informację mi przekazał. Nic więcej nie był w stanie mi powiedzieć. (strona 6)

Sasin twierdzi, że po rozmowie ze Stachelskim próbował połączyć się z Wierzchowskim, który jednak nie odbierał telefonu. Musiało to nastąpić kilka minut po 8:45.

Pierwszą moją reakcją był telefon do tego pracownika, mojego pracownika, który był na lotnisku, do pana Wierzchowskiego. On nie odbierał telefonu. Dzwoniłem do niego, nie odbierał telefonu. (strona 6)

Wg Sasina Wierzchowski oddzwonił do niego dopiero między 9:04 a 9:10.

Iwłaściwie to były takie trzy fakty, które się zdarzyły w trakcie, i w tym momencie dostałem informację, że jest samochód już. Ach przepraszam. Przepraszam, bo bym minął się z prawdą, dostałem informację tuż przez samym wyjazdem, już po odbyciu tej rozmowy z żoną i po próbach połączenia, o najważniejszej rzeczy zapomniałem, zadzwonił, oddzwonił do mnie pracownik mój z, pan Wierzchowski, który był na lotnisku i jakby w niezwykle emocjonalny sposób zaczął mi relacjonować, co się tam wydarzyło. Ponieważ jak się okazało, dotarł właśnie na miejsce katastrofy. (strona 7-8)

Tak, tak, dokładnie, ponieważ katastrofa nastąpiła około, o godzinie jak wiemy 8.41. Ja spodziewam się, że na lotnisku w Smoleńsku mogłem być gdzieś godzinę po katastrofie czy mniej więcej tak, tak to oceniam. Bo jeszcze 5 po 9. byłem jeszcze na, na cmentarzu. Też może, ale to jest taka godzina, którą zapamiętałem, znaczy nie tyle ja zapamiętałem, co właśnie o tej godzinie, o 8.04 dzwoniłem do małżonki, o 9.04, a ona jakby miała czas w telefonie, więc sprawdziła później godzinę połączenia. Więc jeszcze, no to 10 po, mniej więcej wyjechałem, powiedzmy o wpół do byłem, o wpół do 10. byłem na lotnisku, bo tam spędziłem jednak myślę około, około godziny na miejscu katastrofy, więc to byłaby godzina wpół do 11., o 11. byłem z powrotem na, na cmentarzu. Więc myślę, że z ministrem Dudą, ja rozmawiałem z ministrem Dudą pewnie około godziny 12., a on relacjonował mi wydarzenia, które miały miejsce wcześniej. (strona 21)

Z relacji Marcina Wierzchowskiego wynika natomiast, że pierwszy telefon po katastrofie wykonał do Sasina  między 8:43 a 8:47:30.

Poseł Marzena Dorota Wróbel: Ile mogło minąć minut czy sekund od katastrofy do pańskiego przybycia na to miejsce, kiedy pan mógł obserwować wrak samolotu?

Pan Marcin Wierzchowski:Minuta, dwie, pięć, nie więcej. Tam mi się wydaje, bo, bo mówię, ruszyliśmy w momencie, gdy, gdy zobaczyliśmy ruszających tak jakby w panice Rosjan, tak, znaczy te samochody. I ja mówię do ambasadora Bahra, że: - Panie ambasadorze chyba wyjechali i czy mogę? I po prostu wsiadłem z nim do jego limuzyny i z jego kierowcą po prostu tam pojechaliśmy. Tam, tak jak mówię...(strona 42-43)

Syrenę słyszał po około minucie od momentu przybycia na miejsce zdarzenia.

Pani Poseł ...: Więc te syreny zaczęły wyć jakby później, znaczy już jak tam...

Pan Marcin Wierzchowski:Tak ja to pamiętam.

Poseł Elżbieta Kruk:... że pan tego nie potrafi dokładnie...

Pan Marcin Wierzchowski:W momencie gdy, gdy ruszyli Rosjanie z tej bezpośredniej ochrony, no to oni nas wyprzedzili ze 300 metrów, zanim, znaczy zanim wsiedliśmy i tak dalej to kierowca ich dogonił momentalnie. To mogło trwać minutę, bo najpierw jechaliśmy przez płytę lotniska, potem on skręcił, dojechaliśmy do tego miejsca. Nie wiem ile to mogło trwać, może minutę, może dwie. Ciężki mi jest powiedzieć, bo nie chciałbym państwa wprowadzić w błąd, bo nie chcę spekulować, ani ...

Poseł Elżbieta Kruk: .... jak już pan był na miejscu to dużo czasu minęło zanim pan usłyszał te syreny? ...

Pan Marcin Wierzchowski:Nie wiem. Myślę, że to jest około minuty.(strona 45)

Czy Wierzchowski najpierw wykonał telefon czy usłyszał syrenę tego dokładnie nie pamięta. Wydaje się jednak, że wcześniej słyszał syrenę, następnie zadzwonił do Sasina i na końcu zobaczył wóz straży pożarnej dojeżdżający do miejsca zdarzenia.

Przewodniczący Antoni Macierewicz: Może jeszcze, może jeszcze inaczej. Czy pan pamięta w którym miejscu pan był, albo co pan widział, albo co pan robił, gdy pan usłyszał syreny?

Pan Marcin Wierzchowski:Co robiłem? Płakałem.

Przewodniczący Antoni Macierewicz:Był pan po rozmowie czy przed rozmową z Sasinem?

Pan Marcin Wierzchowski:Tego nie pamiętam, powiem szczerze. Znaczy ja po prostu widząc co się stało, wziąłem telefon i, i zadzwoniłem do niego. Czy to było, czy to było przed, czy to było po, musiałbym sprawdzić w bilingach.(strona 45)

Pan Marcin Wierzchowski:Tak jak mówię, to jest, to działało płynnie. Ja mogę teraz opowiadać to, co ja zauważyłem, ale tak mówię minuta po minucie. Znaczy ja przybiegam, te osoby wbiegają te trzy osoby, może pięć, syrena wyje, gdzieś, tak mi się wydaje, przejeżdża ten wóz strażacki, potem pojawiają się, gaszą, jak na tych filmach widać. Ja odchodzą, dzwonię do, czy w trakcie, wcześniej odchodzę, dzwonię do Sasina. Ja nie jestem w stanie sprecyzować tego czasowo, bo po prostu pierwszą rzeczą, która mi przyszła do głowy, znaczy do głowy, to jest po prostu telefon do Sasina. (strona 90)

Pierwszy wóz strażacki dotarł 3 minuty po Wierzchowskim na miejsce tragedii czyli między 8:46 a 8:49.

Poseł Elżbieta Kruk: A po jakim czasie się pojawili ci strażacy o których pan mówi, że widzimy ich na tych zdjęciach? To po jakim czasie...

Pan Marcin Wierzchowski:Ciężko mi powiedzieć, mogło to być 3 minuty, mogło być 5, bo ja w pewnym momencie wiedziałem, że musiałem zadzwonić...

Poseł Elżbieta Kruk: O to pytam, czy były trzy, pięć czy była godzina czy pół godziny?

Pan Marcin Wierzchowski:Koniecznie zadzwonić do, do Jacka i powiedzieć mu, że... że coś się stało.

Poseł Elżbieta Kruk:Czyli po rozmowie z Sasinem oni już byli? Przed jeszcze nie, czy tak można, mniej więcej...

Pan Marcin Wierzchowski:Tak mi się wydaje, tak mi się wydaje.

(strona 90-91)

Wierzchowski jak przybiegł to był 6 metrów od odwróconych kół.

Poseł Marzena Dorota Wróbel: Powiedział pan na wstępie, że po dobiegnięciu w to pobliże miejsca katastrofy pan był w odległości jak od miejsca w którym pan siedzi do ściany. To jest mniej więcej koło 20 metrów, tak?

Pan Marcin Wierzchowski:Znaczy nie, jeżeli...

Przewodniczący Antoni Macierewicz:Tak, to jest jakieś 20 metrów, zgadza się.

Pan Marcin Wierzchowski:To na taką najdalszą odległość odchodziłem od tego miejsca. Jak przybiegłem to byłem od tych kół jak do tej ściany.

Przewodniczący Antoni Macierewicz:Jak do tej ściany, czyli 6 metrów.(str.91)

Wierzchowski zadzwonił do Sasina po około minucie, maksymalnie półtorej po tym jak znalazł się na miejscu katastrofy.

Głos z sali: A proszę mi powiedzieć w którym momencie, to znaczy czy zaraz jak tylko pan dobiegł na miejsce, za tymi ludźmi, przez ten mur itd. .....

Pan Marcin Wierzchowski:Obok, obok.

Głos z sali:Obok, tam gdzieś, jakoś i zobaczył pan to co zobaczył, w którym momencie zadzwonił pan, złapał pan za telefon i zadzwonił do Jacka Sasina? Czy to było kilka sekund, kilkanaście, bo tak będzie można porównać.

Pan Marcin Wierzchowski:Myślę, myślę, że to było około minuty, półtorej maksymalnie po tym.

Głos z sali:Maksymalnie.

Pan Marcin Wierzchowski:Maksymalnie.(strona 93-94)

Wg bilingu jaki podał Wierzchowski wynika, że swój pierwszy telefon do Sasina z miejsca katastrofy wykonał nie później jak o 8:53. Niestety wykaz rozmów pracownika KP mamy dopiero od 8:50, zatem nie wiemy czy nie dzwonił wcześniej.

Według wykazu między godziną 8:50 a 11 mój telefon wykonał tylko cztery połączenia: o 8.53, 9.04, 9.56, 10.46. To o tyle dziwne, że w tym czasie rozmawiałem z wieloma osobami i korzystałem z roamingu. Miałem zarówno połączenia przychodzące, jak i wychodzące – mówi „Wprost".

http://www.wprost.pl/ar/220982/Znikajace-SMS-y-ze-Smolenska/

Wierzchowski około dziewiątej zadzwonił do Michała Grodzkiego.

Rankiem 10 kwietnia 2010 r. Michał Grodzki odprowadzał delegację Prezydenta RP na wojskowe Okęcie. Samolot wystartował ok. 7.20. Grodzki miał więc czas wolny do późnego popołudnia, kiedy to planowany był powrót delegacji z Katynia.

Kilka minut po 7.00 na teren lotniska Smoleńsk-Siewiernyj przyjechał Marcin Wierzchowski. To on w imieniu Kancelarii Prezydenta RP miał zadbać o transport całej delegacji z lotniska na pobliski cmentarz w Katyniu.

Michał Grodzki wrócił do swojego mieszkania. Około godz. 9 usłyszał sygnał telefonu. Gdy spojrzał na komórkę, zobaczył, że dzwoni Wierzchowski. – Ledwo go zrozumiałem. Myślałem, że to jakiś głupi dowcip. Jednak Marcin nic nie mówił, ale przeraźliwie ryczał. W końcu zrozumiałem, że nie żartuje – wspomina Grodzki. – Przede wszystkim prosił mnie, abym zadzwonił do jego rodziców i powiedział, że jemu nic się nie stało.

http://www.niedziela.pl/artykul/117668/nd/Ludzie-Prezydenta

 

Moim zdaniem Marcin Wierzchowski z miejsca katastrofy swój pierwszy telefon do ministra Sasina wykonał między 8:47 a 8:53 CEST. 8:45 podawana swego czasu przez “Fakt” cytujący książkę “Smoleńsk. Zapis śmierci” wydaje się zbyt wczesną godziną.

Jedna z pierwszych rozmów na temat katastrofy w Smoleńsku była pełna silnych emocji. W jej czasie nie było miejsca na kurtuazje. Opis zniszczeń i tragedii był pełen krótkich i urywanych zadań. Padało dużo przekleństw

Dochodziła 8.45 na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu. Jacek Sasin, zastępca szefa Kancelarii Prezydenta czekał właśnie na Lecha Kaczyńskiego. W jego kieszeni zadzwoniła komórka. Treść tej rozmowy podają Marcin Dzierżanowski i Michał Krzymowski, autorzy książki "Smoleńsk. Zapis śmierci". Do Sasina dzwonił Marcin Wierzchowski, pracownik Kancelarii Prezydenta, który czekał na lotnisku na przylot delegacji. Był na miejscu tragedii.

Kur.., nigdzie nie przyjedziemy! –przez słuchawkę płakał Wierzchowski.– Wszystko rozpier..... Wszyst ko, rozumiesz? Samolot jest rozj... w strzępy! Prezydent nie żyje, wszyscy nie żyją... Kur..., nigdzie nie przyjedziemy. Odwołaj wszystko!

Sasin usiłował go uspokoić. Wtedy usłyszał:

Stary, ja... ja... ja stoję przy tym. Wszystko jest rozje..., wszyscy nie żyją, rozumiesz?

http://www.fakt.pl/-quot-Wszystko-jest-rozje-wszyscy-nie-zyja-quot-,artykuly,99416,1.html

Ludwiq
O mnie Ludwiq

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka