Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn
129
BLOG

Donald Tusk i pytania o płacę minimalną

Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn Polityka Obserwuj notkę 46

Jak donosi na swoim blogu Grzegorz P., na spotkaniu z Donaldem Tuskiem polska emigracją w Dublinie dopytywała się o kwestię płacy minimalnej (http://grzegorzp.salon24.pl/36323,index.html). Donald Tusk, jak można było się spodziewać po neoliberale, niewiele miał do powiedzenia w tej sprawie. Interesujące są też komentarze, jakie sam autor bloga i inni komentatorzy wpisu poczynili wobec emigracji.

Dominuje ton zawodu, że emigranci mierzą tak nisko, że chcą zarabiać tylko płacę minimalną. To wynika z niezrozumienia roli płacy minimalnej w gospodarce. Będne jest myślenie, że dotyczy ona tylko tych, którzy zarabiają właśnie tę płacę minimalną. Naprawdę to jeśli ktoś np. zarabia płacę minimalną + 500 zł, to po podwyższeniu płacy minimalnej także jemu wzrośnie płaca- do poziomu (mniej więcej) nowa płaca minimalna + 500 zł (rzecz jasna nie automatycznie, ale w pewnym krótkim czasie- płace dostosują się do nowej płacy minimalnej). Można powiedzieć, że płaca minimalna w systemie płac pełni podobną funkcję, jak stopy procentowe na rynku finansowym. Płace które są dużo powyżej płacy minimalnej, słabiej reagują na jej wzrost. W efekcie płaca minimalna zmniejsza „kominy płacowe”, które w Polsce należą do najwyższych w Europie- co akurat neoliberałom nie przeszkadza, bo oni chcą państwa „szans” a nie „możliwości”. Szanse są jak w totolotku, nieliczni są milionerami reszta to przegrani. Ale nie o to tak naprawdę chodzi, to tylko efekt poboczny.

U nas w Polsce dominują poglądy neoliberalne, wpajane Polakom do umysłów nieprzerwanie od 18 lat, jakoby gospodarka i społeczeństwo najlepiej by się miało, gdyby nie to okropne państwo ze swoimi regulacjami i podatkami (haraczami- modne określenie wśród neoliberałów). Tymczasem płaca minimalna na zachodzie jest bardzo ważnym narzędziem polityki społeczno-gospodarczej, i to szczególnie w Wielkiej Brytanii, uważanej czasem u nas jako wzór liberalnej gospodarki. To zadziwiające- podobno to u nas jest więcej socjalizmu niż tam, a to przecież w Wielkiej Brytanii są rozwinięte świadczenia rodzinne i dla bezrobotnych, publiczna darmowa służba zdrowia i edukacja, a nawet dosyć łatwo dostępne mieszkania socjalne, w których czynsz zależy od zarobków, a bezrobotni nie płacą nic. Rzecz jasna nie ma podatku liniowego, za to jest bardzo mocna progresja- wysoka kwota wolna od podatku i maksymalna stawka do 40%. Ale wróćmy do płacy minimalnej.Głównym zadaniem płacy minimalnej jest zapewnienie, żeby płaca pokrywała koszty życia oraz tzw. reprodukcji siły roboczej (przepraszam za terminologię). Gdyby płaca była niższa niż te koszty, to w efekcie nastąpiłby regres społeczny- objawiający się spadkiem przyrostu naturalnego i nieskompensowaną emigracją (brak pełnej zastępowalności pokoleniowej). Oczywiście powstaje problem, gdy część pracowników nie jest w stanie pracować tak wydajnie, żeby jego praca była warta płacy minimalnej. W tym przypadku państwa zachodniej europy socjalnej prowadzą politykę podnoszenia kwalifikacji, znajdowania alternatywnych zajęć np. w III sektorze, ale także przedsiębiorstwa inwestują np. w nowoczesne technologie i uzbrojenie stanowisk pracy tak, żeby uzyskać wydajność na poziomie przekraczającym płacę minimalną.

Wyższa płaca minimalna w dłuższym czasie prowadzi do wzrostu wydajności gospodarki. Widać to w Polsce, gdzie wymuszony emigracją wzrost płac wymusza na firmach inwestycje we wzrost wydajności- ale pamiętajmy że ludzie by nie emigrowali, gdyby także na zachodzie obowiązywał neoliberalny model bez płacy minimalnej, czego zresztą neoliberałowie się domagają (np. dyrektywa Bolkensteina). W europie socjalnej zamiast wtłaczać słabo wykwalifikowanych pracowników do niskopłatnej pracy, z której nie mogą oni normalnie utrzymać siebie i rodziny, niejako wymusza się wzrost kwalifikacji z jednej strony a z drugiej- wzrost wydajności tam gdzie ma na to wpływ pracodawca. Tu widać zaletę aktywnej polityki społecznej która mało że nie tłamsi, ale wspiera gospodarkę choć trzeba przyznać że stawia jej pewne wymagania. Część firm czasem musi upaść w wyniku wzrostu płacy minimalnej, ale jej rynek i pracowników przejmują te bardziej wydajne. A bez takich przesunięć siły roboczej oraz upadków mało efektywnych i powstawania nowych firm nie byłoby żadnego postępu gospodarczego. Może mielibyśmy 0% bezrobocia, ale bez rozwoju, ze słabo wydajnymi i słabo płatnymi stanowiskami pracy- to już przerabialiśmy w PRLu.

Kiedyś czytałem wywiad z profesorem ekonomii z Niemiec, który mówił że biznes w Niemczech domaga się wzrostu płacy po to, żeby utrzymać jak najwięcej pieniędzy w kraju (w rękach pracowników), klientów tych firm. Przeciwnikami są jak zwykle eksporterzy, bo im nie zależy na rodzimym rynku zbytu i zasobności lokalnych konsumentów. Polska niestety od wielu lat preferuje inwestorów zagranicznych ponad rodzimych. Inwestycje zagraniczne otwiera się z pompą, nie oceniając ich z punktu widzenia poziomu płac, jaki oferują. Przyciąga się je także głównie tanią siłą roboczą (nawet jeśli wykwalifikowaną, to ciągle tanią). Dania z wysokimi podatkami i płacami przyciągają per capita kilka razy więcej inwestycji, niż Polska. Czas zmienić strategię gospodarczą- z neoliberalnej na prospołeczną. Wtedy będzie dobrze i dla gospodarki, i dla społeczeństwa.  

Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (46)

Inne tematy w dziale Polityka