Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn
1408
BLOG

Czym jest neoliberalizm?

Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn Polityka Obserwuj notkę 35

 Od niedawna piszę na salon24 swój blog w którym staram się zaprezentować swoje poglądy, swoje spojrzenie na sprawy Polski. Często używam wtedy pojęcia „neoliberalizm”, czas żebym zdefiniował jasno jak to pojęcie rozumiem. Zaznaczam od razu, że znaczy ono dla mnie co innego niż używane od poprzedniej kampanii wyborczej określenia „liberalizm” i „liberałowie”.

Choć „neoliberalizm” nie odnosi się do kwestii światopoglądowych, to przeważnie wiąże się on z silnym konserwatyzmem światopoglądowym, gdyż wyrasta z konserwatywnego spojrzenia na stosunki społeczne i ekonomiczne. Konserwatyzm uznaje bowiem za właściwe, żeby społeczeństwo było zorganizowane hierarchicznie, patriarchalnie, na zasadach podległości, choćby to była podległość nieformalna, mentalna, choćby poprzez uznawanie „za nas, lepiej myślących i wiedzących” autorytetów. W tym miejscu mój lewicowy światopogląd mówi, że wszyscy ludzie choć różni, są równi. Wszelkie nierówności, o ile nie jego świadomym wyborem (np. ktoś chce żyć skromnie, ktoś nie chce dużo pracować bo chce mieć dużo wolnego czasu więc nie będzie dużo zarabiał itp.),  są z gruntu niesprawiedliwe i należy dążyć do ich eliminacji. Trzeba to robić jednak nie poprzez likwidację skutków (równanie w dół, jak w umownym komunizmie- którego jestem przeciwnikiem i nie uznaję go za lewicowy), ale przyczyn tej niesprawiedliwości (równanie w górę- wyrównywanie możliwości, a nie tylko szans z których znowu korzystać mogą tylko jakoś uprzywilejowani, predysponowani).

Neoliberalizm wyrasta więc z konserwatywnego światopoglądu, ale odnosi się do stosunków ekonomicznych. Wyglądają one podobnie, jak konserwatywne stosunki społeczne. Mamy hierarchię i najwyższą w niej klasę, czyli kapitalistów. Oni nie pracują, tylko żyją z pracy innych, tylko w niewielkim stopniu angażując się w zarządzanie- od tego też mają wynajętych pracowników-menedżerów. To oni narzucają, dosłownie, reguły ekonomiczne niższym warstwom społecznym. To oni wiedzą najlepiej, „co dobre dla gospodarki, dobre dla społeczeństwa”. Polityka w tym momencie, choć formalnie demokratyczna więc powinna reprezentować interes całego społeczeństwa, staje się podległa niemal całkowicie interesom najwyższej klasy. To dlatego politycy mówią tylko o obniżaniu podatków, mimo że tak naprawdę chodzi o obniżanie podatków dla najbogatszych.

Z podatku liniowego uchwalonego przez SLD skorzystało tylko 8% przedsiębiorców, tych najbogatszych. Podobnie z obniżki CIT. Uchwalona ostatnio przez PiS obniżka podatku PIT zmniejsza górną stawkę 40% na 32%, a to tylko 1% podatników. Największa grupa podatników, bo aż 95%, zapłaci tylko o 1% mniejszy podatek, do tego przecież płacony od niższej kwoty, a więc nominalnie będzie to niewielka kwota. Podobnie na obniżce składki rentowej przeciętny pracownik zyska kilkadziesiąt złotych miesięcznie, ale ponieważ obniżono także składkę płaconą przez pracodawców- to zysk, szczególnie dla tych którzy zatrudniają tysiące pracowników, będzie znaczny. W Polsce trzeba obniżać podatki, ale tym mało zarabiającym- poprzez podwyższanie kwoty wolnej od podatku i redukowanie składki ZUS (także tym mało zarabiającym, a najlepiej likwidację składki ZUS i wliczenie jej niejako do systemu podatkowego). Przedsiębiorcom zaś, tym 92% którzy nie korzystają z podatku liniowego, lepiej byłoby obniżyć składkę ZUS bo dla wielu z nich 730 zł miesięcznie bez względu na wysokość dochodu to poważne obciążenie, o wiele większe niż podatek dochodowy. Ale przecież tu chodzi wyłącznie o interes kapitalistów żyjących z pracy innych, a nie drobnych przedsiębiorców żyjących z własnej ciężkiej pracy. Rewersem polityki obniżania podatków najbogatszych jest mantra o konieczności obniżki wydatków socjalnych państwa. To robiło SLD, obniżając waloryzację rent i emerytur. Nie podnosi się wydatków na służbę zdrowia (albo tylko w niewielkim, daleko niewystarczającym stopniu) i edukację, nie rozwija budownictwa socjalnego, utrzymuje niewielkie świadczenia rodzinne (choć wprowadzono ulgę- ale też przy głosach sprzeciwu neoliberałów).

Dlaczego bronię wydatków socjalnych państwa? Uważam, że są one prawem każdego obywatela Polski, prawem do korzystania z owoców rozwoju gospodarczego. Nie jest to kwestia solidarności społecznej- ale zwykłej sprawiedliwości. Dziecko ma prawo a rodzice obowiązek zapewnienia godziwego życia dziecku. Nikt wtedy nie mówi o solidarności między rodzicem i dzieckiem, ale o prawach i obowiązkach. Podobnie dorosły człowiek, który nie jest w stanie sam zapracować na swoje godziwe życie, ma prawo do wsparcie ze strony państwa, a więc społeczeństwa. A społeczeństwo ma wobec niego obowiązek, stąd obowiązkowe podatki. Każdy człowiek jest członkiem społeczeństwa, na podobnych zasadach jak dziecko jest członkiem rodziny. W znaczeniu ekonomicznym zaś każdy przedsiębiorca korzysta z tego, że ktoś inny wychował i wykształcił dziecko, które teraz jest jego pracownikiem i z którego pracy czerpie on zyski. Dlatego powinien nie tylko płacić za pracę, ale także wspierać politykę społeczną- z której efektów sam przecież korzysta.

W Polsce neoliberalizm jest słabo znany, choć wyznawany powszechnie przez naszą klasę polityczną, medialną, a nawet netosferę. Jest uznawany jako „rozsądny i jedynie słuszny konsens społeczno-ekonomiczny”. Można by dużo o nim pisać, wiem także że są przygotowywane krytyczne wobec neoliberalizmu wydawnictwa książkowe. Czas dobrze poznać prawdziwego przeciwnika politycznego nie tyle nawet lewicy i prawicy, ile całego społeczeństwa. Neoliberalizm bowiem nie potrzebuje swojej otwarcie nazwanej partii politycznej, żeby pełnić hegemoniczną władzę nad polityką państwa. Mam nadzieję, że choć nie w tych wyborach, to może w kolejnych dojdzie do prawdziwego starcia między neoliberalizmem i sprawiedliwością społeczną. Ten spór między Polską solidarną i liberalną dobrze się zapowiadał, okazał się jednak miałkim sporem, który niemal symbolicznie upadł w momencie odwołania minister Lubińskiej i powołania na jej miejsce liberałki (neoliberałki) Zyty Gilowskiej. Przypomnę, że głównym powodem odwołania Lubińskiej było to, że śmiała powiedzieć że „w Polsce należy zachować wydatki socjalne” i natychmiastowe zarzuty wobec niej, że „naraziła się rynkom finansowym”, czyli klasie panującej w neoliberalno-konserwatywnym ustroju społeczno-gospodarczym.

 

Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka