Nie brakuje w Polsce zwolenników zasady "im mniej państwa w gospodarce, tym lepiej dla gospodarki”. Jednak pełny liberalizm, czyli pozostawienie gospodarki bez regulacji, nie zawsze służy rynkowi, a czasem mu nawet szkodzi.
Wolny rynek nie wymaga regulacji tam gdzie istnieje naturalnie duża konkurencja, gdzie rynek jest rozdrobniony i istnieje na nim wielu uczestników. Tak jest na przykład na rynku drobnego handlu czy usług. Jednak im większy jest rynek i bardziej skoncentrowana, skonsolidowana konkurencja, zasady wolnego rynku działają coraz słabiej. Przede wszystkim istnieje „bariera wejścia” na dany rynek, i to bynajmniej nie jest to bariera państwowa. Chodzi o niezbędny kapitał, który musi zostać zaangażowany żeby zdobyć miejsce na rynku. Na przykład wejście całkowicie nowego konkurenta na rynek samochodowy wymagałoby ogromnych nakładów kapitałowych, co wiąże się z dużym ryzykiem którego prawie nikt nie chce podejmować. Niech też ktoś spróbuje zainwestować w tworzenie nowego systemu operacyjnego konkurującego z Windowsami. Praktycznie każda większa firma za cel strategiczny uznaje jakiś stopień monopolizacji rynku. To umożliwia czerpanie zysków z samej pozycji monopolistycznej, a nie dobrego zarządzania i ponadprzeciętnej innowacyjności. Idea wolnego rynku jest piękna, ale naiwna. Może sprawdzała się na początku tworzenia gospodarki kapitalistycznej, ale nie obecnie. Wielkie koncerny nie konkurują, tylko zdobywają rynki i je monopolizują, ewentualnie dzieląc się wpływami tak, żeby każdy z oligopoli czerpał zyski a nie walczyli ze sobą nawzajem. Konkurencja jest wtedy pozorna, sprowadza się głównie do różnic w kampaniach marketingowych, a merytoryczne parametry produktów i usług są porównywalne. Biznesowi nie opłaca się walczyć ceną, bo wtedy wszyscy tracą.
Dlatego właśnie w każdej rozwiniętej gospodarce musi istnieć urząd antymonopolowy, w tym także w Stanach Zjednoczonych, o których w Polsce rozpowszechnia się mit że mają całkowicie liberalną gospodarkę. Istnieją także urzędy regulujące poszczególne segmenty rynków, te które są właśnie narażone na dużą koncentrację uczestników rynku i przez to mniejszą konkurencję, stosowanie praktyk monopolistycznych. Większa konkurencja na rynku telekomunikacji w Polsce nastąpiła dopiero wtedy, gdy z dominacją Telekomunikacji Polskiej zaczął walczyć Urząd Komunikacji Elektronicznej. Osiągnięto to nie poprzez deregulację- ale właśnie regulację rynku. Wymuszono na TPSA podpisywanie umów z konkurencją, wymuszono także obniżkę cen na połączenia z konkurencją.
Wyzwania dla urzędów antymonopolowych i regulacyjnych są coraz wyższe, zwłaszcza że dostęp do kapitału który dąży do konsolidacji graczy rynkowych jest łatwo dostępny i każdy marzy o łatwym zysku wynikającym z monopolizacji jakiegoś segmentu rynku. Byłem niedawno na konferencji na temat rynku telekomunikacyjnego gdzie głównym postulatem drobnych przedsiębiorców telekomunikacyjnych było właśnie… zwiększenie regulacji, gdyż w przeciwnym razie są oni blokowani przez większe podmioty gospodarcze.
Inna kwestia to koncesje i zezwolenia. Liberałowie głoszą, że za dużo mamy koncesji i zezwoleń, że to krępuje rozwój gospodarczy. Czy jednak na pewno chcielibyśmy żeby leki nie musiały być testowane, zanim zostaną wprowadzone na rynek? Czy chcemy żeby w każdej chwili ktoś mógł otworzyć obok naszego domu głośny zakład produkcyjny, jeśli nie będzie planowania przestrzennego? Czy chcemy żeby w firmie ochroniarskiej pracowali złodzieje-recydywiści? Czy chcemy żeby bank nie miał rezerwy, żeby mógł zwracać depozyty na wypadek nieoczekiwanej niewypłacalności kredytodawców? Ja znam te argumenty liberałów, że przecież rynek zweryfikuje każdą nierzetelną firmę- owszem, ale zanim to nastąpi, firma zdoła niejednego klienta oszukać- w tym sensie, że klient dostanie nie to, czego się spodziewa. W międzyczasie powstaną kolejne, nowe firmy, z czystą hipoteką- które też będą oszukiwać. W efekcie ludzie będą ufać tylko sprawdzonym firmom, od dawna obecnym na rynku. Świetnie, tylko że jakie szanse ma wtedy nowa rzetelnie działająca firma, skoro klienci będą z góry takie firmy omijać z daleka? Oznaczać to będzie tylko jedno- utrudnione powstawanie konkurencji, a więc monopolizowanie rynku przez zasiedziałe podmioty, które notabene też nie będą zbyt mocno trzymać standardów, nie mając większej konkurencji ze strony nowych przedsiębiorstw.
Wolny rynek jest dobrą ideą, pod warunkiem że jest to rzeczywiście wolny rynek (bez monopoli) i uczciwy (m.in. dzięki koncesjom i zezwoleniom, które w razie czego można cofnąć jeśli firma prowadząca szczególną działalność nie spełnia standardów). Dlatego wolny rynek potrzebuje ingerencji państwa- właśnie po to, żeby było więcej wolnego rynku. To dlatego Szwecja, Dania- kraje o dużej roli państwa, są zarazem w czołówce wolnych gospodarek. I doprawdy przestańmy utożsamiać wolność gospodarczą z wysokością podatków, ale to temat na inny tekst.
Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka