Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn
88
BLOG

Rośnie PKB- i co z tego?

Łukasz Foltyn Łukasz Foltyn Polityka Obserwuj notkę 8

Właśnie Premier J. Kaczyński chwalił się sukcesami gospodarczymi swojego rządu. Usłyszeliśmy więc, że największe sukcesy tego rządu to: wzrost PKB, wzrost inwestycji zagranicznych, spadek bezrobocia. Pomijam już fakt, że rząd miał niewielki wpływ na te wyniki, odkąd mamy przecież gospodarkę w większości prywatną, mieliśmy także do czynienia ze sprzyjającą koniunkturą w Europie i na całym świecie. Ważniejsze, że te wskaźniki nic nie mówią o tym, jak zmienił się poziom życia obywateli, a przecież to tak naprawdę obchodzi wyborców.

Co z tego że rośnie PKB, jeśli ten wzrost wpływa głownie na wzrost zysków właścicieli firm? Co z tego że rosną inwestycje zagraniczne, skoro nie ma znaczenia dla obywatela czy miejsce pracy tworzy firma polska, czy zagraniczna? Co z tego że spada bezrobocie, jeśli płace w tych nowych miejscach pracy są niskie i wielu Polaków myśli o emigracji? Na argument o spadającym bezrobociu często też odpowiadam, że w PRL bezrobocia nie było i jakoś nie było dobrobytu, skoro sami robotnicy wyszli na ulice. Samo zatrudnienie nie jest celem, celem jest dobrobyt nawet jeśli część społeczeństwa czasem nie pracuje, pobierając świadczenia jako "rezerwowa siła robocza za gotowość do podjęcia pracy". Premier powiedział że rosną płace- ale co z tego, jeśli rosną płace bo dłużej pracujemy, bardziej intensywnie, mamy przez to mniej wolnego czasu? Poza tym rośnie płaca średnia- co może oznaczać że większości pracowników płace nie wzrosły albo wzrosły niewiele, a tylko nielicznym znacząco.

To jest właśnie charakterystyczne dla neoliberalnego dyskursu- przedstawianie sytuacji gospodarczej z pominięciem wskaźników społecznych. Nie mówi się więc o wskaźnikach poziomu życia- czyli na przykład poziomu zaspokajania potrzeb materialnych, dostępu do służby zdrowia, korzystania z kultury, ilości wolnego czasu (bardzo ważny wskaźnik!), itp… Ciekawe byłoby też pokazanie jak zmieniła się liczba osób żyjących poniżej minimum socjalnego czy nawet poniżej granicy ubóstwa (ostatnio- 17% społeczeństwa). Szczególnie „fetyszyzowany”, i tak już od 18 lat przemian w Polsce, jest wzrost PKB (za PRL odpowiednikiem była produkcja węgla i stali). Zachwycają się nim wszyscy, mimo że równie ważny niż sam wzrost jest sposób jego dystrybucji. Oczywiście neoliberałowie zakładają, że o tym decydować może tylko rynek i że rynek zrobi to najsprawiedliwiej. W całej zachodniej europie, tej nazywanej u nas przez neoliberałów "kołchozem" a do której emigrują miliony Polaków, rząd wpływa na dystrybucję PKB poprzez odpowiedni poziom płacy minimalnej oraz redystrybucyjny system podatkowy. Wtedy rzeczywiście wzrost PKB przekłada się automatycznie na sprawiedliwy wzrost poziomu życia całego społeczeństwa.

Warto byłoby częściej badać i publikować w Polsce prawdziwe wskaźniki obrazujące poziom życia społeczeństwa, z podziałem na różne grupy społeczne a nie w nic nie mówiącej postaci „uśrednionej”. Wtedy łatwiej byłoby ocenić działalność rządów a tym samym podejmować właściwe decyzje wyborcze. Inaczej wyborcy, poza nielicznymi którzy „dokopią” się do odpowiednich danych, dokonują wyborów na podstawie kryteriów drugo i trzeciorzędnych, jak na przykład wzrost PKB albo tego kto bardziej przekonująco zapewnia o swojej uczciwości.

Już 100 lat temu Henry Ford zauważył, że żeby gospodarka się rozwijała- jego pracowników musi być stać na samochody, które produkują.... Gospodarka i społeczeństwo mogą rozwijać się tylko w równowadze. Odrzucam skrajne idee- liberalna, gdzie nie widzi się roli społeczeństwa w rozwoju gospodarki, oraz skrajnie lewicowe- gdzie w ogóle nie widzi się zagadnień gospodarczych. Najlepiej radzą sobie kraje, które znalazły dobrą równowagę, "umowę społeczną" między gospodarką i społeczeństwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka