Łukasz Stefaniak Łukasz Stefaniak
83
BLOG

Marionetkowy prezydent

Łukasz Stefaniak Łukasz Stefaniak Polityka Obserwuj notkę 0

W zeszły czwartek na mocy postanowień traktatu lizbońskiego wybrano pierwszego przewodniczącego Rady Europejskiej, zwanego także prezydentem Unii Europejskiej. Obrady nie były zbyt burzliwe. Każdy chciał pokazać rzekomą jedność, która panuje we wspólnocie. Zdecydowano się więc na kandydaturę, która nie budzi większych emocji. Kandydaturę, która nie niesie za sobą żadnego poważniejszego wyrazu.

Pierwszym prezydentem UE został premier Belgii Herman van Rompuy. Kraj, z którego pochodzi liczy sobie ok. 10 mln mieszkańców i do niedawna był słynny z olbrzymich różnic politycznych, nad którymi wisiała nawet groźba podziału terytorialnego. Efektem wyboru, jakiego dokonano w czwartek na szczycie jest fakt, że osoba z małego kraju będzie przedstawicielem 0,5 mld ludzi. Jednak elekcja van Rompuya nie była przypadkowa. Niesie ona za sobą szereg konsekwencji. Po pierwsze wątpliwe jest to, że osoba z państwa wielkości Belgii będzie w stanie samodzielnie podejmować decyzje. Im słabszy politycznie kandydat, tym skuteczniejsze będą naciski wywierane na niego przez silniejsze kraje. Nowy prezydent UE stanie się marionetką w rękach Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Każda jego decyzja wymagała będzie konsultacji, przez co możemy zapomnieć o spójnej i szybkiej reakcji wspólnoty na wydarzenia światowe. Po drugie Herman van Rompuy jest politykiem bardzo mało znanym, przez co będzie ignorowany przez duże kraje spoza wspólnoty. Ponadto państwa takie, jak Rosja doskonale będą zdawały sobie sprawę z tego przez kogo tak naprawdę jest on sterowany. Nie będzie więc żadnego celu rozmawiać z prezydentem UE, skoro można rozmawiać bezpośrednio z jego "szefami".

Do van Rumuya dokooptowano także unijnego ministra spraw zagranicznych. Została nim Catherine Margaret Ashton z Wielkiej Brytanii. Pod względem siły kraju, z którego pochodzi jest znacznie lepszą kandydatką niż obecny prezydent UE. Można przynajmniej oczekiwać, że będzie w stanie samodzielnie działać przez co w oczach krajów pozaunijnych będzie miała wyższą rangę. Jednak trzeba podkreślić, że ona także nie jest znanym politykiem.

Osobiście spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Czego innego można oczekiwać, gdy podział stołków odbywa się ponad głowami obywateli? Na czele instytucji, które mają rzekomo służyć zwykłym ludziom stają osoby bez wyrazu, których wybrano bez zgody tychże zwykłych ludzi. Już sam traktat lizboński powinien być poddany referendum w każdym kraju członkowskim. Podobnie powinna wyglądać kwestia wyboru prezydenta UE. Oczywiście niemożliwe byłoby przyjęcie formuły, że w wyborach startują wszyscy kandydaci zgłoszeni przez poszczególne kraje członkowskie. Wymagana byłaby początkowa selekcja kandydatów, która odbywałaby się na szczycie podobnym do tego czwartkowego. W ten sposób wyłonionoby minimum dwóch kandydatów (najlepiej czterech), którzy stanęliby do normalnej ogólnounijnej kampanii wyborczej, której zwieńczeniem byłyby ogólnounijne wybory, gdzie to obywatele wybraliby swojego przedstawiciela.

Sytuacja z wyborem prezydenta UE przypomina mi sytuację z wyborem szefa NATO. Wybrany w kwietniu Aders Fogh Rasmussen pochodzi z 5,5 mln Danii. Czyni go to kelnerem wielkich krajów europejskich, niezdolnym do szybkiego i samodzielnego podejmowania decyzji w imieniu całego sojuszu, a przecież sprawność jest w tym przypadku ważniejsza niż gdziekolwiek indziej. Jak bardzo sparaliżowany jest Pakt Północnoatlantycki świadczy fakt, że odzew na wymierzone w Polskę wrześniowe manewry na Białorusi nastąpił dopiero 18 listopada. Reakcja jest oczywiście odpowiedzią na list Radosława Sikorskiego, który z kolei był odpowiedzią na brak reakcji NATO. Dla całego paktu byłoby o wiele lepiej gdyby szefem NATO został przedstawiciel USA lub Kanady. Warto przypomnieć, że na czele sojuszu nigdy jeszcze nie stała osoba z Ameryki Północnej.

Na obecną chwilę można stwierdzić, że prezydent UE jest jedynie figurantem, który ma dać złudne poczucie jedności. Poszczególne kraje członkowskie mają odmienne interesy, zbieżne jedynie w niektórych punktach. Jeżeli van Rumpuy chce pokazać, że nie jest jedynie podmiotem sterowalnym, to ma duże pole do popisu. Wystarczy rozejrzeć się wokół. Niech na przykład zjednoczy UE w kwestii gazociągu północnego oraz zapewni bezpieczeństwo energetyczne krajom Europy Środkowej. Wtedy będzie można powiedzieć, że stanowisko to spełnia swoją funkcję.

Twitter: http://twitter.com/lukaszstefaniak E-mail: l.stefaniak@wp.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka