Łukasz Stefaniak Łukasz Stefaniak
758
BLOG

Współczesny dolar nie jest bezpieczną alternatywą dla euro

Łukasz Stefaniak Łukasz Stefaniak Gospodarka Obserwuj notkę 2

Zbliża się okres, który nadwyręży zaufanie do europejskiej waluty. Naturalnym stanem rzeczy w takiej sytuacji jest poszukiwanie alternatyw. Duża grupa osób nie może wyrwać się z pewnej klatki myślowej, znajdując pozorne bezpieczeństwo w innych papierowych walutach. Dostrzegalny jest tok myślenia, polegający na niemalże automatycznym odruchu, że skoro euro jest w poważnych tarapatach, to warto uciekać w stronę dolara. Nic bardziej błędnego.

Klucz do zrozumienia jak niewłaściwe jest to postępowanie, leży u podstaw samej natury pieniądza. Fundamentalna jest kwestia, skąd pieniądz bierze swoją wartość. O wartości normalnego, tradycyjnego pieniądza, decyduje rynek, podobnie jak w przypadku każdego dobra, którym się handluje. Kiedy społeczeństwo uświadamia sobie, że wymiana bezpośrednia (barter) jest nieefektywna, tzn. nie jest w stanie sprostać wymaganiom poszczególnych podmiotów funkcjonujących na rynku, w sposób naturalny rozpoczyna się poszukiwanie środków na tyle powszechnych i jednocześnie bezpiecznych, żeby mogły się stać szeroko akceptowanymi środkami wymiany. Pieniądz papierowy, którym jest zarówno euro, dolar, jak i polska złotówka, nie ma żadnej realnej wartości rynkowej (powiedzmy, że ma wartość zadrukowanych kartek papieru, ewentualnie wartość numizmatyczną po wielu latach). Całość opiera się na tym, że rządzący wmówili społeczeństwu rzekomą wartości gotówki, którą obracają. Sytuacja ta nabiera doniosłości w przypadku jej odwrócenia. Czy ktoś uwierzyłby rządzącym, gdyby nagle oznajmili, że złoto jest nic nie warte i jedyne, co można z nim zrobić, to pozbyć się go wyrzucając na śmietnik? Naturalnie takie stwierdzenie wywołałoby u wszystkich uśmiech politowania, a ceny złota nadal byłby kształtowane w wyniku normalnych procesów rynkowych. Dlaczego więc sytuacja odwrotna nie wywołuje uśmiechu politowania? Dlaczego każdy z przytakiwaniem przyjmuje frazesy polityków, że kartka papieru, nie będąca poświadczeniem praw własności, ma normalną rynkową wartość? Czasami zabawne bywa obserwowanie zjawiska, kiedy to w jakimś kantorze 10 zadrukowanych karteczek wymieniane jest na 5 zadrukowanych w inny sposób karteczek. Czy ktoś w trakcie tego procesu zastanawia się nad absurdalnością całej sytuacji? Owszem, miałaby ona swoje logiczne usprawiedliwienie, gdyby karteczki te były dokumentem poświadczającym prawo do zmagazynowanych w jakimś miejscu dóbr realnych (np. złota, srebra, platyny czy nawet ropy naftowej). W omawianym przypadku jednak nic takiego nie ma miejsca.

Szkodliwość monopolu państwa na emisję jedynego słusznego "prawnego środka płatniczego", objawia się z pełną siłą w sytuacjach kryzysowych. Wystarczy sięgnąć do historii Polski. Osoby mające zgromadzone w latach 70. XX w. oszczędności pozwalające na kupno nieśmiertelnego "Malucha", w latach 90. mogły sobie nabyć co najwyżej suszarkę do włosów. Przeszłość pokazuje, że zabawa polityków z fiducjarną walutą bardzo często prowadzi do hiperinflacji cen. Pod koniec listopada siła nabywcza rubla białoruskiego była o ponad 50% mniejsza niż przed rokiem. Aleksandr Łukaszenka jest najwyraźniej wielkim miłośnikiem Keynesa i za bardzo uwierzył w stymulowanie popytu i zmniejszanie bezrobocia poprzez druk pieniędzy.

Wprowadzenie pieniądza fiducjarnego, to prawdziwy majstersztyk ze strony władz państwowych. Niezwykłe jest to, że społeczeństwo przyjęło do świadomości bajkę, jakoby papier miał realną wartość. Było to możliwe jedynie dzięki zastosowaniu metody małych kroków na przestrzeni tysięcy lat. Rząd (mówimy tu o rządzie w znaczeniu ogólnym) w dążeniu do przejęcia kontroli nad pieniądzem, a co za tym idzie zwiększania swoich wpływów budżetowych, przebył wiele etapów. Początkowo objął monopolem państwowym usługę bicia monet. Do tego momentu pieniądz był zwykłym towarem, podlegającym normalnym procesom rynkowym. W celu przesłonienia całej sytuacji, rządzący poczynili kroki mające na celu zastąpienia jednostek wagowych nazwami narodowymi (dolar, funt itp. zamiast gram czy uncja). Zmonopolizowanie pieniądza przez państwo, otworzyło drogę do jego psucia. Często dochodziło do sytuacji, w której do złota były dodawane inne metale, co pozwoliło wyemitować większą ilość monet. Kolejnym krokiem, który miał poszerzyć państwową kontrolę nad pieniądzem, było ustanowienie przepisów o prawnym środku płatniczym. Rządzący za pomocą dekretu arbitralnie ustanowili, co jest pieniądzem, a co nie jest. Jednocześnie zabroniono dokonywania transakcji w monetach emitowanych przez inne państwa pomimo tego, że były one wykonane z identycznego metalu. Te dwa rozwiązania całkowicie uniemożliwiły społeczeństwu legalny odwrót od psutych przez państwo pieniędzy. Kolejnym krokiem było ustanowienie banków centralnych. Znaczenie tego etapu jest o tyle istotne, że bank centralny jest niejako podmiotem centralizującym cały sektor bankowy w danym kraju. To on ma monopol na emisję pieniędzy i to on przetrzymywał zapasy złota w czasach, kiedy obowiązywał jeszcze jego parytet. Poprzez system rezerw cząstkowych, bank centralny otwiera bankom prywatnym drogę do kreowania pieniędzy bez pokrycia. Parytet złota ograniczał jednak ciągle ten proceder. Jego usunięcie było ostatnim znaczącym etapem. Została jednocześnie złamana obietnica, którą banki centralne dawały ludziom, aby wzmocnić tym samym swoją pozycję i zaufanie do prowadzonych przez siebie działań. Kiedy banki centralne były ustanawiane, dawały gwarancję, że papierki zawsze będzie można wymienić na realne dobra. Teraz pozostał jedynie papier bez żadnego pokrycia i, co szokujące, zaufanie do banków centralnych wcale drastycznie nie zmalało.

Ucieczka z euro do dolara nie jest właściwą drogą. Przypomina ona sytuację opisaną na początku tekstu. To wymiana papieru na papier, która nie daje gwarancji zabezpieczenia wartości zgromadzonych oszczędności. Osoby sugerujące taką ścieżkę lub same nią podążające, najwyraźniej zapomniały już o poczynaniach FED. W pierwszej połowie roku na światło dzienne wypłynęły informacje o gigantycznych kwotach, jakie amerykański bank centralny przekazywał w trakcie obecnego kryzysu rozmaitym instytucjom finansowym na całym świecie. Łącznie było to 16 bilionów dolarów wykreowane dosłownie z powietrza. Skala tego procederu zaskoczyła nawet samego Rona Paula. Dodatkowo dzięki procesowi sądowemu złożonemu i wygranemu wiosną bieżącego roku przez stację Fox Business i agencję prasową Bloomberg, ujawnione zostało, do kogo dokładnie trafiły środki z Rezerwy Federalnej. Warto w tym momencie przypomnieć, że mamy także za sobą wielokrotnie wspominane przeze mnie w rozmaitych tekstach dwie tury tzw. "luzowania ilościowego" (QE - Quantitative Easing), polegającego na skupowaniu amerykańskich obligacji skarbowych, za nowo wydrukowane pieniądze, a raczej za zmianę paru cyfr w komputerach. Gospodarkę czeka recesja, więc trzecia tura "luzowania ilościowego" w końcu nastąpi. Skala osłabienia siły nabywczej dolara na skutek QE (a więc także skala wzrostu cen różnych dóbr) zależy w dużej mierze od tego, co ze środkami otrzymanymi z FED zrobią banki prywatne. Dopóki przetrzymują u siebie wykreowane pieniądze, ceny nie rosną. W momencie, kiedy zaczynają za ich pomocą dokonywać ekspansji kredytowej lub spekulować na rynku jakichś dóbr, ceny zgodnie z podstawowymi prawami ekonomii zaczynają piąć się w górę, a wartość dolara spada. W praktyce trudno sobie wyobrazić, że banki nie wykorzystują środków z FED.

Powyższe fakty każą zastanowić się, czy dolar faktycznie może stanowić bezpieczną alternatywę dla euro. W uproszczeniu można stwierdzić, że od czasu utworzenia FED w 1913 roku, amerykańska waluta straciła ponad 94% swojej pierwotnej wartości. Oznacza to, że 6 dolarów było warte przed 1913 roku tyle, ile teraz jest warte 100 dolarów. Ten szokujący fakt najlepiej przedstawia poniższy wykres:

Wykres 1: Siła nabywcza dolara (1920-2009).



Źródło: http://zerohedge.blogspot.com/


Widzimy wyraźnie, że do czasu, kiedy obowiązywał standard złota (do 1933 roku), FED miał stosunkowo mocno związane ręce i nie był w stanie drastycznie osłabiać wartości dolara. Decyzja Franklina Delano Roosevelta zabraniająca Amerykanom posiadania złota i prowadząca do zastąpienia "złotego" dolara dolarem papierowym, jest końcem tego okresu. Dostrzec można, że od tego momentu siła nabywcza amerykańskiej waluty zaczęła spadać bardzo dynamicznie. W 1945 roku miała miejsce konferencja w Bretton Woods. System monetarny, który został wtedy wypracowany, miał pewne zabezpieczenie w złocie. Nie było to jednak rozwiązanie wystarczające. Jego porażka była przesądzona od samego początku. Na przestrzeni kolejnych 26 lat, siła nabywcza dolara spadła o kolejne 56% jej ówczesnej wartości. Upadek systemu z Bretton Woods w 1971 roku, był początkiem narodzin dzisiejszych walut papierowych, które nie mają nawet minimalnego zabezpieczenia w realnych dobrach. Zaowocowało to największym spadkiem wartości dolara w historii. W przeciągu 28 lat, stracił on aż 81% swojej siły nabywczej. Przykład amerykańskiego dolara pokazuje, jak solidna waluta może zostać sprowadzona do poziomu śmieciowego przez nierozważną i beztroską politykę prowadzoną przez bank centralny do spółki z rządem.

Pieniądz papierowy to wybryk natury, który święci swoje triumfy od kilkudziesięciu lat. Ma na celu ukryte opodatkowanie całego społeczeństwa. Otwiera też drogę do niepohamowanego interwencjonizmu państwowego i umożliwia sprawne finansowanie konfliktów zbrojnych. Nie bez znaczenia jest również fakt, że pozwala on na wspieranie określonych grup interesów. Taki stan rzeczy nie potrwa jednak długo. XXI wieku z pewnością położy kres pieniądzu papierowemu. Sytuacja zmusi polityków do przywrócenia solidnego pieniądza. Trudno wyobrazić sobie ostatecznie inne rozwiązanie, chyba że chcemy mieć powtórkę z historii. Zasadnicze jest wyciąganie wniosków z przeszłych wydarzeń.

Ucieczka z jednej papierowej waluty do drugiej nie jest rozwiązaniem, które może pomóc utrzymać wartość posiadanych oszczędności. Na krótką metę sytuacja dolara może się polepszyć w związku z kryzysem walutowym w strefie euro. Docelowo kryzys walutowy dotknie także papierowego dolara, który będzie musiał zostać czymś zastąpiony. Prawdziwym zabezpieczeniem mogą być jedynie realne dobra. Warto wyjść ze wspomnianej na początku klatki myślowej i uświadomić sobie, że papier jest po prostu papierem.

Tekst ukazał się także na portalu prokapitalizm.pl i stronie fundacji PAFERE.

Twitter: http://twitter.com/lukaszstefaniak E-mail: l.stefaniak@wp.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka