Naoczny Obserwator Naoczny Obserwator
271
BLOG

Braterstwo polsko-ukraińskie

Naoczny Obserwator Naoczny Obserwator Polityka Obserwuj notkę 3

  Godnym naśladowania odruchom szczerego serca płynącym ze strony polskich obywateli niosących pomoc Ukraińcom, towarzyszą kontrowersyjne jednostronne decyzje oraz nieprzemyślane deklaracje naszych władz z ministrami i premierem na czele. Jak zwykle przebija z nich krótkowzroczność, niekonsekwencja i chęć zbicia kapitału politycznego, kosztem polskich obywateli. W obliczu bardzo powściągliwych wypowiedzi przywódców państw zachodniej Europy co do przyjmowania uchodźców z Ukrainy (oraz zapewnienia innych form pomocy), składane przez polskiego premiera obietnice płacy minimalnej, dodatków socjalnych, mieszkania, darmowej edukacji i służby zdrowia dla każdego emigranta z Ukrainy to żart z polskiego podatnika. Rząd prześcigając się z opozycją w składaniu coraz to bardziej absurdalnych propozycji, nie zważa zupełnie na długofalowe ich konsekwencje (dotyczy to także tematów szeroko pojętych prób oddziaływania gospodarczego na Rosję i wsparcia militarnego dla Ukrainy, które pomijam, gdyż wymagają osobnego komentarza). Co trzeba podkreślić, nasza postawa nie zyskała jak na razie w strukturach UE wystarczającego uznania, które mogłoby się przyczynić do choćby czasowego zdjęcia z agendy sprawy polskiej praworządności czy zawieszenia nakładania na nas kar, na co po cichu liczył rząd. Można założyć, że wielkie zjednoczenie polsko-polskie i polsko-ukraińskie wkrótce się skończy - po fali empatii, która ogarnęła naród przyjdzie moment zobojętnienia i otrzeźwienia - chętnych do pomocy długofalowej zacznie brakować, a dotrzymanie zobowiązań (w obliczu nieznanej nam skali przyszłych problemów, przed którymi zapewne staniemy) na poziomie gospodarczym spadnie na obywateli, co przełoży się na wymiar społeczny przynosząc frustrację, wzajemną niechęć i oskarżenia. Tyle w kwestii społeczno-gospodarczej.

    Jak dzisiejsza wojna wpłynie na relacje polsko-ukraińskie? To, że dziś po wybuchu wojny bezinteresownie niesiemy pomoc humanitarną Ukraińcom jest wielce szlachetne. Można również zrozumieć, że niezabliźnione polsko-ukraińskie rany chwilowo zostały odsunięte na dalszy plan i zupełnie pomija się je - świadomie lub nieświadomie - w debacie publicznej. Współczuję Ukraińcom konieczności ucieczki z własnych domów, szanuję za dzielną obronę miast, natomiast jestem daleki od nazywania ich braćmi (jak czyni to wiele medialnych autorytetów i polityków – także po stronie ukraińskiej), gdyż stanowi to obrazę dla Polaków bestialsko pomordowanych przez Ukraińców w nie tak odległej przeszłości i ich dzisiejsze położenie tego faktu nie wymaże. Polskiej gościnności dla przybywających obecnie ze wschodu nie można zrównywać z puszczeniem w niepamięć dawnych win. Do tego bowiem potrzebna jest skrucha, której po stronie ukraińskiej próżno było do tej pory szukać.

    Nasze historyczne rachunki pozostają nierozliczone, za co odpowiedzialność ponoszą oczywiście obie strony. Brak jakiegokolwiek postępu w kwestii uznania zbrodni ukraińskich dokonanych na ludności polskiej nie przeszkadza polskim przywódcom nieustannie orędować za wstąpieniem Ukrainy do UE i NATO czy angażowania się przy okazji w jej wewnętrzne problemy ostatnich lat (w myśl zasady „wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem”). Podobnie sytuacja wygląda dziś. Pierwsi grozimy szablą Rosji, stając w obronie Ukrainy, której nie jesteśmy niczego winni (zakładając nawet, że wszystkie działania jakie podejmowaliśmy do tej pory były podyktowane własnym interesem, nie upoważnia nas to do zamiatania pewnych spraw pod dywan). Po stronie ukraińskiej z kolei nie tylko dominuje przekonanie o bezzasadności podejmowania działań związanych z rozliczeniem zbrodni II wojny światowej, ale trwa bezrefleksyjne wybielanie i gloryfikowanie dawnych zbrodniarzy. Czy okazana dzisiaj Ukrainie pomoc, po zakończeniu obecnej wojny, spowoduje jakąkolwiek zmianę w tej materii? Do tej pory władze ukraińskie zdawały się naszego wsparcia (w jej własnych dążeniach) nie widzieć, uznając je raczej za historyczny obowiązek, podobnie jak mieszkańcy Ukrainy (nasiąkający od lat propagandą odradzających się ruchów nacjonalistycznych, wskazujących Polskę jako dawnego prześladowcę i okupanta) traktujący Polaków z niechęcią lub z wrogością, co widoczne było dobrze w ostatnich latach na Zachodzie Ukrainy (oczywiście fakty te uderzająco kłócą się z ostatnimi obrazami Ukraińców z wdzięcznością wychwalających Polaków, o czym za chwilę).

    Dziś rząd szeroko otwiera granice dla każdego uchodźcy ze wschodu, mimo tego, że jeszcze kilka miesięcy temu przekonywał obywateli do konieczności wybudowania muru na granicy polsko-białoruskiej, (który właśnie powstaje za kwotę półtora miliarda złotych) aby powstrzymać falę kilkunastu tysięcy uchodźców głównie z Syrii i Iraku, nazywając ich zagrożeniem dla bezpieczeństwa obywateli. Pomijając ich tak zwaną „obcość kulturową”, której możemy się obawiać, nie przypominam sobie z historii, aby jakieś grupy Syryjczyków w odruchu barbarzyństwa nabijały na bagnety polskie dzieci, a rodziców żywcem obdzierały ze skóry, jak miały w zwyczaju w trakcie II wojny światowej bandy nazywające się Ukraińską Armią Powstańczą. Tych pierwszych jednak (zapominając o wrodzonej gościnności) wypędzaliśmy z powrotem do białoruskiego lasu, z kolei dziś rzesze Ukraińców traktujących Banderę jak ojca narodu chętnie wpuszczamy do swoich domów. Iście podwójna moralność i kompletny brak konsekwencji obecnych władz - nie tylko zresztą w tej kwestii - najwyraźniej po rosyjskiej inwazji na Ukrainę wszelkie zagrożenia znikły - pośród ukraińskich matek i dzieci polskie granice swobodnie przekracza każdy nazywający siebie uchodźcą z Ukrainy, witany na polskiej ziemi z otwartymi rękami (dla przybywających zniesiono także wszelkie obostrzenia sanitarne, co jest kolejnym żartem z polskich obywateli, których zdrowie było dla rządu przez ostatnie 2 lata tak ważne, że o mało ich nie ubezwłasnowolnił – oczywiście dla ich własnego dobra - dziś wirus przestał zaprzątać ich głowy, jakby nagle zniknął).

    Proszę nie pomyśleć, że za zbrodnie UPA winię przybywających dziś do Polski Ukraińców i odmawiam im prawa do schronienia z powodu postępowania ich przodków. Pragnę tylko przypomnieć polskim władzom, że zanim w geście szczodrości dla Ukraińców i odporu dla Rosji posuną się zbyt daleko doprowadzając do rozkładu gospodarkę, pognębiając finansowo swoich obywateli czy sprowadzając bezpośrednie zagrożenie agresji ze strony Rosji powinni pamiętać czym dla większości Ukraińców jest OUN i UPA i na jakim stanowisku (jeszcze kilka tygodni temu) w kwestii rozliczenia ich zbrodni stały władze w Kijowie. Płynące obecnie ze strony Ukraińców wyrazy wdzięczności spychają na dalszy plan dziesiątki antypolskich gestów, które można było zaobserwować na Ukrainie w ostatnich latach. Pewnie wielu z was powie, że nie jest to dobry moment, aby o tym wspominać. Moment jednak nie był także odpowiedni, kiedy na Ukrainie zbrodniarzom budowano pomniki, nadawano pośmiertne odznaczenia, a ich imionami nazywano ukraińskie ulice. Czas nie był też dobry podczas Euromajdanu, kiedy chór protestujących skandował ich nazwiska i dzierżył ich portrety na sztandarach, lub gdy tysiące maszerujących ulicami Lwowa nacjonalistów żądało oddania Przemyśla i kilkunastu okolicznych powiatów nazywając Polskę okupantem. Gdy Parlament ukraiński organizacje OUN i UPA uznał za „bojowników o wolność Ukrainy” nie był to dobry czas na zaognianie sytuacji. Nic więc dziwnego, że gdy w 2021 deputowani obwodu lwowskiego ogłosili rok 2022 rokiem UPA przeszło to w Polsce prawie bez echa. Dziś szeroko komentuje się podziękowania dla Polski płynące z ust Ukraińców, nie jest to jednak dobry moment, aby wspominać, że równocześnie ci sami Ukraińcy do walki zagrzewają się pieśniami o bohaterskich przodkach odpowiedzialnych za ludobójstwo dziesiątek tysięcy Polaków.

    Jeszcze przed wojną, na Ukrainie żywo gloryfikowano zbrodniarzy czemu sprzyjały władze w Kijowie, jak ognia unikające uznania zbrodni banderowców jako ludobójstwa. Bierna postawa Polski w tej kwestii dawała sygnał dla władz na Ukrainie, że ich interpretacja historii jest właściwa, a działania podjęte w celu rozliczenia własnych zbrodni wojennych wystarczające. Obecnie trwa wojna, niezależnie jednak jaki będzie jej koniec, póki rząd ukraiński nie uzna zbrodni wołyńskiej (nazywanej wołyńską choć jej zasięg obejmował znacznie szersze tereny) za ludobójstwo dopóty bandytów traktować będzie jak bohaterów, a ofiary za najeźdźców, których chwalebnie przepędzono, przy okazji wyrzynając dużą ich część. Kolejne pokolenia ukraińskie, właśnie w takiej świadomości wzrastają, a dzisiejsza walka z rosyjskim najeźdźcą, w tym duchu ich umacnia. Wyciągnięcie ręki ze strony Polski niestety tego nie zmieni, dopóki historia zbrodniarzy Bandery, Suchewycza czy Klaczkiwskiego nie zostanie w ich oczach odkłamana - oczywiście jest to trudny i niekończący się proces (jak widać na przykładzie ciągle wracającego tematu „polskich obozów śmierci”), którego jednakże mocne podwaliny trzeba stworzyć. Równie mocno jak na niesieniu pomocy, polskiemu Narodowi powinno zależeć na tym, aby doszło do autentycznego pojednania naszych krajów (nie prowadzi jednak do niego ukraińska droga sprzecznych z zapewnieniami poczynań, unikania odpowiedzialności, czy przymykania oczu na akty wrogości wobec Polski, przeciw czemu mamy obowiązek ostro protestować). Tylko taka postawa może prowadzić do zakopania topora wojennego, który wbrew pozorom, mimo upływu czasu, tylko lekko się zakurzył, a dziś w obliczu wspólnego zagrożenia został jeszcze tymczasowo zakryty kołdrą przyrzeczeń sojuszu i deklaracji przyjaźni polsko-ukraińskiej. https://naocznyobserwator.blogspot.com/

Łukasz Studnicki - znajdź mnie na https://naocznyobserwator.blogspot.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka