Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
100
BLOG

Sikorski vs. Macierewicz, czyli ręce opadają

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 41

Wiele wskazuje na to, że prawdziwa może być informacja „Newsweeka" o zbliżającym się końcu urzędowania Radka Sikorskiego w gmachu przy Klonowej. Jeśli premier faktycznie odwoła ministra obrony, będzie to ostateczne świadectwo politycznej ślepoty i wskazanie, jakiego typu ludzie mają największe szanse na długotrwałą i nieprzerwaną współpracę z Braćmi. A może raczej - jacy jej z pewnością nie mają.

Przyczyny, o których wspomina „Newsweek" - plotki o niepochlebnych opiniach, jakie podobno miał prywatnie wyrażać o prezydencie minister - mogą tu odgrywać jakąś rolę. Wiadomo wszak, że pan prezydent jest wręcz chorobliwie wrażliwy na tym punkcie. Wiadomo także, że jego najbliższe otoczenie wszelkie wieści odpowiednio filtruje i doprawia, tak żeby spełniały ich aktualne potrzeby. Mogło się więc zdarzyć, że jakaś luźna i wstrzemięźliwa uwaga Sikorskiego na zasadzie głuchego telefonu dotarła do prezydenta w formie skrajnie wyolbrzymionej. Kto o to zadbał? A choćby minister Szczygło, który, zdaje się, nie poskromił swoich ministerialnych ambicji względem MON. Ponieważ zaś u Braci kryterium wierności i lojalności jest ostateczne i nadrzędne wobec wszelkich innych, więc raz, że wieści, dostarczanych przez ministra Szczygłę nikt nie ośmieliłby się podważać czy choćby weryfikować, a dwa, że takie zachowanie ministra Sikorskiego zostałoby odczytane jako skandaliczny brak owej pożądanej lojalności. Potwierdzający zresztą wcześniejsze wrażenia, które pan prezydent musiał mieć przy tych kilku okazjach, gdy w sprawach dość zasadniczych (np. rozbudowy i profesjonalizacji armii) minister Sikorski ośmielił się mieć odmienne zdanie. Mimo że - trzeba przyznać - publicznie zawsze deklarował lojalność wobec głowy państwa, nawet jeśli wymagało to karkołomnych uzasadnień nagłej zmiany własnego stanowiska.

Ale to nie jest główna oś konfliktu. Przede wszystkim chodzi o spór wokół kształtu nowych służb wywiadu i kontrwywiadu wojskowego oraz o osobę Antoniego Macierewicza. Jeśli jest to wybór między dwiema osobami, to bardzo znaczące będzie, na kogo Bracia postawią. Choć obawiam się, że długo wahać się nie będą. Właściwie wyboru już dokonali, ponieważ - przypominam - Antoni Macierewicz miał pełnić funkcję jedynie przez krótki czas, niezbędny dla rozwiązania dawnej służby i szybkiego utworzenia nowej. Termin minął już dawno, a on tymczasem ma się znakomicie jako wiceminister.

Moja opinia o ministrze Sikorskim nie jest tajemnicą, bo wiele razy ją tutaj wyrażałem. Poza Zbigniewem Ziobrą uważam go za najlepszego ministra w tym rządzie. Jedynego na światowym poziomie, ze swobodą i bez kompleksów poruszającego się w każdym środowisku międzynarodowym. Mającego markę, na którą zapracował sobie sam, a której nie zawdzięcza karierze u boku Braci (co, jak sądzę, jest dla nich dodatkowym powodem do niepokoju, bo daje irytującą niezależność). Jest to również pierwszy od dawna, a być może od 1989 roku, minister obrony, który wie, jak twardo należy rozmawiać z Amerykanami i jakie stawiać im warunki w zamian za to, co chcą od nas uzyskać. (Kiedyś ktoś zarzucał mi tutaj, że o żadnych twardych rozmowach Sikorskiego nie słyszał, a z jego deklaracji wnioskuje coś przeciwnego. Po pierwsze - proszę się uważnie wsłuchać w to, co minister mówi, a zwłaszcza, o czym nie mówi. Po drugie - naprawdę nie o wszystkim można poczytać w gazetach.)

Po drugiej stronie jest Antoni Macierewicz. Postać, delikatnie mówiąc, kontrowersyjna. Człowiek chorobliwie podejrzliwy, nie mający żadnego doświadczenia w tworzeniu i kierowaniu służbami wywiadu i za sprawą osobistych doświadczeń w ogóle im niechętny, ogarnięty poczuciem misji (co w polityce oznacza dla mnie światło ostrzegawcze). Mający na koncie tylko w ostatnim czasie kilka poważnych wpadek, by wspomnieć choćby skandaliczną sytuację z tłoczącymi się przed wejściem do gmachu oficerami WSI, których nie chciano wpuścić do pracy, oraz wyskok z bezpodstawnym oskarżeniem hurtem wszystkich ministrów spraw zagranicznych o agenturalną przeszłość.

Teraz „Newsweek" podaje, że Macierewicz zbiera na Sikorskiego haki. Idzie tu tropem esbeckich prowokacji i działań tak przez siebie znienawidzonych WSI z lat 90. Jeśli będzie chciał zrobić z Sikorskiego brytyjskiego agenta, to będzie to warte jedynie pustego śmiechu.

O ile można było jeszcze przy pewnej dozie dobrej woli przyjąć, że Macierewicz jest odpowiednią osobą dla zrealizowania krótkoterminowego celu, jakim było rozwiązanie WSI, to powierzenie mu jednocześnie tworzenia nowej służby, a zwłaszcza kierowania nią jest już świadectwem skrajnej nieodpowiedzialności. Słuchając Braci odnoszę czasem wrażenie, że najchętniej w ogóle zrezygnowaliby z posiadania jakiejkolwiek wojskowej służby wywiadowczej i z tego punktu widzenia Macierewicz jest osobą wymarzoną. Powierzenie mu tworzenia i szefowania SKW to jakby komendantem straży pożarnej zrobić piromana.

Zamieszanie przy weryfikacji oficerów WSI, ledwo skrywana niechęć Macierewicza do oficerów tej służby - wszystkich, a nie tylko tych, którzy łamali prawo, obłożenie a priori anatemą wszystkich, którzy ze służbami współpracowali już w latach 90. w jakiejkolwiek sprawie - wszystko to sprawia, że trudno mi sobie wyobrazić, abyśmy byli w stanie zbudować dzisiaj od nowa profesjonalną wojskową służbę wywiadowczą. Nikt normalny po prostu nie pójdzie do niej pracować, ani tym bardziej nie będzie z nią współpracował. A to - przypominam - na progu wyjazdu naszych żołnierzy na ultratrudną misję w Afganistanie.

Bracia nie mogą nie mieć świadomości, że wobec konfliktu między ministrem Sikorskim a Macierewiczem powierzenie temu ostatniemu kontroli nad SKW oznacza praktycznie pozbawienie jej samego szefa MON. I to - powtarzam - w chwili, gdy wywiad i kontrwywiad wojskowy jest nam potrzebny bardziej niż kiedykolwiek. Trudno mi oceniać politykę Braci w tym względzie inaczej niż ślepe doktrynerstwo, mające źródło w osobistych obsesjach, i porażającą nieodpowiedzialność. Mam tylko nadzieję, że jeśli - nie daj Boże - w Afganistanie przez niesprawne wojskowe służby specjalne któryś z naszych żołnierzy straci zdrowie lub, co gorsza, życie, zostaną wskazani właściwi winni. I nie będzie wśród nich Sikorskiego.

Prawdę mówiąc, dziwię się ministrowi Sikorskiemu, że był w stanie wytrzymać tyle czasu w układzie dla siebie skrajnie niekorzystnym. Jego sytuacja jest o tyle komfortowa, że on nic nie musi. Nie musi czepiać się pół jednego lub drugiego Kaczyńskiego, żeby funkcjonować w życiu publicznym. Tym cenniejszym był dla Braci nabytkiem. Bracia mają jednak tę fatalną cechę, że potrafią niezwykle skutecznie zniechęcać i tracić ludzi wybitnych i kompetentnych, wypełniając miejsce po nich różnymi Dąbrowskimi i Gosiewskimi.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka