Marek Mądrzak Marek Mądrzak
687
BLOG

Radny z Komitetu Wyborczego PO - tw "Andrzej Ziembiński"

Marek Mądrzak Marek Mądrzak Polityka Obserwuj notkę 5

 

Stali lub uważni Czytelnicy lustratorapolskiego mieli prawo zapytać o dalszy ciąg cyklu o sposobach omijania rygorów ustawy lustracyjnej brutalnie przerwanego wzmiankami o księdzu Bijaku. Cenię sobie to zaniepokojenie, lecz przekaz o księdzu Bijaku zawierał niezbędne dane do historii tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa pseudonim „Andrzej Ziembiński” - radnego z Komitetu Wyborczego Platformy Obywatelskiej, który skorzystał z jednego ze sposobów uniknięcia przykrości lustracyjnych.

Znany Czytelnikom od wczoraj zasłużony „działacz opozycji” „Andrzej Ziembiński” dał się wybrać na radnego dzielnicowego w Warszawie w kadencji 2002- 2006. Wówczas, za pierwszej ustawy lustracyjnej, radni samorządu wolni byli od obowiązku składania oświadczeń o swojej przeszłości. Dopiero od wprowadzenia drugiej ustawy, obok naukowców i dziennikarzy, radni i urzędnicy samorządowi (nawet kilkudziesięciotysięczne zastępy kandydatów na radnych) cieszyli się tym przywilejem. Jacek S., to właśnie „Andrzej Ziembiński”, uniósł się skromnością i nie tylko nie został ponownie radnym, ale i nawet nie kandydował na kolejną kadencję, więc nie parał się wypełnianiem lustracyjnego formularza. Tak więc jego przypadek ilustruje sposób na ominięcie rafy lustracyjnej – nagle zakończyć dobrze zapowiadającą się karierę polityczną.

Według zapisów ewidencyjnych historia współpracy Jacka S. z SB jest dużo bogatsza niż cytowane wczoraj kilka wzmianek dot. ks. Bijaka i Gabriela Janowskiego. Rozpoczęła się ona tuż po jego maturze, w Policealnym Studium Ogrodnictwa, a SB-eków Sekcji V Wydz. III KSMO interesowała „Dywersja w środowisku młodzieży akademickiej”. Początkowo współpracował jako kontakt operacyjny „Jacek”, później jako tw „Andrzej Ziembiński”, potem znowu jako kontakt operacyjny. Dat zmian kategorii współpracy nie odnotowano. Odnotowano za to zmianę zainteresowania SB na „Duszpasterstwo akademickie”, co zbliżyło go do księdza Bijaka. Krótko przed powstaniem wczoraj przedstawionej dokumentacji - w 1985 r. Jacek S. został przekazany na kontakt funkcjonariuszowi Wydz. VI SUSW – „opiekuna” wiejskiej opozycji. W pamiętnym styczniu 1990 r. jego teczki spłonęły. Nikt go pewnie nie informował, że jego cenne informacje można znaleźć w innych teczkach.

Rozważając sferę political fiction, Jacek S. powinien śmiało i bez kompleksów wystartować w wyborach samorządowych 2006 r. i to niekoniecznie z komitetu Platformy – to były czasy POPiS. Obojętne, czy zostałby wybrany czy nie, podwładni dyr. Jacka Wygody do dzisiaj nie wzięliby jego oświadczenia na tapetę (zaległości circa 200 tys.). Ponadto, gdyby nawet zdarzyłby się ten cud, ich postępowanie sprawdzające nie doprowadziłoby do zestawienia danych Jacka S. i danych o działalności tw. „Andrzej Ziembiński” z „teczki” ks. Bijaka. Ponieważ na początku istnienia Biura Lustracyjnego IPN pierwsze skrzypce grali byli pracownicy Biura Rzecznika Interesu Publicznego, zastosowano by metodę: wpis Jacka S. na tzw. listę Nizieńskiego jako 501 osobę, której sprawa „nie nadaje się” do skierowania do sądu.

 

Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka