Stefan Sękowski Stefan Sękowski
73
BLOG

Kabaret. A liberałom wstyd

Stefan Sękowski Stefan Sękowski Polityka Obserwuj notkę 5
Czy Janusz Korwin-Mikke swoimi występami zaszkodzi tym razem LPR? Jeden z płodniejszych polskich publicystów, obiecuje, że definitywnie i ostatecznie rozstaje się z polityką już od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych, co wybory swoją obietnicę powtarza, by w następnych ją złamać. Dziś dzięki umowie z LPR i Prawicą Rzeczpospolitej znów bryluje w mediach. I, jak zwykle, robi z siebie błazna. Nie, nie zarzucam mu głupich poglądów (bo z tymi akurat w większości się zgadzam), noszenia muszki, czy wady wymowy – bo i to nie jest najistotniejsze. Ostatnie wybory pokazały, że nawet będąc wzrostu leżącego psa, lub mając buraczaną fizjonomię, można osiągnąć całkiem dobry wynik. Ale nie wiem na przykład, co do podpisania umowy o wspólnym starcie ma fakt, że Roman Giertych jest „bardzo miłym człowiekiem”. Bardzo miły wydaje mi się też Gabriel Janowski czy Jarosław Kalinowski – ale jakoś JKM z PSL nie współpracuje. Nie wiem też, czy Korwin-Mikke chciał błysnąć dowcipem lub oryginalnością stwierdzając, że kompletnie programu partii Jurka nie zna. Dla mnie jest to wyraz totalnej ignorancji i braku zmysłu politycznego – nie podpisuje się umowy z kimś, kogo się nie zna. Wiem, że nowy LPR to wyraz pragmatyzmu liderów trzech partii, ale można by to jednak w jakieś ładniejsze słowa ująć. Janusz Korwin-Mikke stara się także kierować polityką partii, której jest członkiem i stwierdza, że po wyborach UPR stworzy własny klub poselski (czyli będzie miała minimum 15 posłów). I w tym miejscu Radosław Parda z LPR słusznie zauważa, że JKM prezesem Unii nie jest, a umowa zawarta między szefami ugrupowań stwierdza, że po wyborach będą wspólnie w sejmie występować. Mało kto wie, ale formalnie przywódcą UPR jest niejaki Wojciech Popiela, który zdaje się oficjalnie nt. przynależności posłów swojej partii po elekcji się nie wypowiedział. JKM tak naprawdę nie zależy, by to UPR znalazła się w parlamencie, ale on sam. A nawet i to nie jest dla niego najważniejsze – on uwielbia wprost być na świeczniku, błyszczeć w świetle reflektorów i czytać swoje nazwisko w gazetach. Każdy, kto uczestniczył w spotkaniu z Januszem Korwinem-Mikke z pewnością zauważył z jaką pewnością i wewnętrzną radością stoi naprzeciwko tłumów. A jeśli przydarzy się jeszcze możliwość wskoczenia na stół by stać nad rzeszami wiernych słuchaczy, to czuje się wniebowzięty. Otwartość na wyborcę jest świetną cechą polityka – ale jedynie wtedy, gdy wystąpienia publiczne i medialny blichtr są środkiem, a nie celem. Dla JKM jest jednak odwrotnie. Dlatego zamiast usunąć się w cień i wypromować nowego lidera nie odeśle dziennikarzy z pytaniami o UPR do W. Popieli, a sam będzie wypowiadać się w mediach, na dodatek często po prostu głupio i bez uzgodnienia z formalnym przywództwem swego ugrupowania. Choć gdybym mieszkał w Gdańsku istniałoby duże prawdopodobieństwo, że zagłosowałbym właśnie na niego, to obawiam się, że swoimi występami JKM więcej wyborców LPR odstraszy, niż wyborców UPR (często gęsto zdziwionych nowym partnerem koalicyjnym swego ugrupowania) przyciągnie. Upeerowcy pójdą głosować na PO, rzadziej na PiS, lub zostaną w domu. Kabaret. A liberałom wstyd.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka