Otis Tarda Otis Tarda
66
BLOG

Srebrenicki pijar.

Otis Tarda Otis Tarda Polityka Obserwuj notkę 8

W lipcu 1995, gdy Europa robiła to, co Europa zwykła w lipcu robić - czyli, oprócz masowego jeżdżenia na wakacje, czcziła sobie rocznicę ścinania arystokracji i masakrowania Wandejczyków, na Bałkanach trwała regularna wojna.

Wiadomo: a la guerre comme a la guerre - tu jakiś snajper dzieciaka zastrzeli, coby dorośli się nie pałętali, tam się ostrzela pociskami zapalającymi bibliotekę, bo na cholerę komu książki, tam się jakieś miasto zablokuje i odetnie od zaopatrzenia, nihil novi. Przerabiamy to w Europie od lekko licząc czterystu lat.

Europa, jako się rzekło, była zajęta Ważnymi Sprawami - i to już od początku wojny. Wiecie: nie tylko wakacje, ale cała masa innych rzeczy: tu jednoczyć się trzeba, tam przygotować do Kolejnych Obchodów Holocaustu (wspominam o tym dlatego, że podczas takich obchodów europejscy przywódcy z zasępionymi obliczami zwykli recytować mantry "nigdy więcej ludobójstwa! Nigdy więcej nienawiści etnicznej! Europa musi być odpowiedziala" - i takie tam pierdoły bez znaczenia), a i o Wzrost Gospodarczy tudzież Opiekę Społeczną zadbać trzeba. Nic więc dziwnego, że Europa zrobiła to, co Cywilizowane Kraje robią, gdy na peryferiach jedne dzikie ludy wyrzynają inne dzikie ludy - odwróciła oczy.

Jasne, pałętały się tam jakieś wojska ONZ. Niech nas jednak nie zmyli nazwa "wojsko" - jeżeli wyobrażasz sobie, Czytelniku, że byli to uzbrojeni stosownie do potrzeb ludzie, o jakim takim morale i dowodzeni, zmień to wyobrażenie. Głównym zadaniem "wojsk" ONZ jest BYĆ. Nie "walczyć", nie "grozić użyciem siły" - ich zadaniem jest BYĆ.

Tak więc owe, hmmm, zgrupowania?, pod auspicjami ONZ sobie tam BYŁY - a oprócz BYCIA, GWARANTOWAŁY. Ludy na Bałkanach, zaś, jak wiadomo, nieuczone, wyobrażały sobie, że owo GWARANTOWANIE ma jakieś znaczenie - tak więc ci, co walczyć nie chcieli czy nie mogli, pod one Gwarancje oenzetowskie się udali, żeby chociaż z życiem ujść.

Jak pewnie wiecie, owe gwarancje się na nic nie zdały, żołnierze holenderscy dali się grzecznie rozbroić, zaś Serbowie, korzystając z okazji, wyciągnęli uchodźców i po selekcji (wiecie, takiej co to już nigdy w Europie nie miało być, bośmy po okropieństwach II WŚ Nauczeni y Doświadczeni) - wyciągnęli paręnascie (lekko licząc) setek mężczyzn i następnie rozstrzelali.

Zapobieganie peryferyjnym masakrom zasadniczo Ludzi Cywilizowanych nie interesuje, zwłaszcza gdyby owo zapobieganie miało kosztować - natomiast, gdy już jest po wszystkim, zaczyna się pomasakrowa kołomyja. Trupy są trupami, a jak wie każdy kto moją poprzednią notkę czytał, mają nad żywymi jedną przewagę: nie mogą bruździć. Do tego można się powzruszać i pooburzać (wzruszanie i oburzanie jest bezcenne moralnie, a do tego jest całkiem darmowe!).

Ludzie się coraz bardziej oburzali, przyszło więc NATO i przypierdoliło, aż w końcu zrobił się porządek.

Ubocznym jednak skutkiem srebrenickiej masakry była dość paskudna reputacja, którą w świecie wyrobili sobie Serbowie. Do tego, po zakonczeniu wojny, zamiast stulić paszcze i prowadzić lisią politykę - uznali, że mogą dalej bawić się w grę pod tytułem "myśmy wielki naród i świat nam nie będzie mówił, co mamy robić". Czyli, by użyć języka modnego na S24 - nie chcieli prowadzić poltyki zagranicznej "na kolanach", a tylko "wszelkimi środkami bronili swoich interesów".

Czego efektem jest to, że w każdym sporze będą grali tego złego - i nikt nie będzie się zastanawiał, czy Albańczycy w Kosowie to handlarze żywym towarem, islamscy teroryści i zbóje, za to każdy będzie wiedział, że Serbowie zwykli robić brzydkie rzeczy. Jakie, to już mniejsza o to, ważne, że brzydkie. I świat, który dostaje alergii na słowo "muzułmanin", na dźwięk słowa "Serb" dostaje białej gorączki. Innymi słowy: najlepszy pijar Albańczykom zrobili nie jacyś marginalni kosowscy przywódcy, a Miloszewicz, Karadzic, Mladic i "Arkan".

Pewnie można się zastanawiać, jak potoczyłaby się historia, gdyby Serbia wybrała inną drogę - "prozachodnią", z wydawaniem zbrodniarzy wojennych, zapewnieniami, niechby tylko w słowach, o wszecheuropejskiej miłości. Można się zastanawiać, ale nie zmieni to jednego, podstawowego faktu - Serbowie chcieli prowadzić politykę, na którą nie mieli sił i środków.


Co też uwadze prawicowych kolegów, odkreślających historię Bałkanów sprzed 1995 roku grubą kreską - polecam.

Otis Tarda
O mnie Otis Tarda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka