Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk
145
BLOG

Czy Niemcy germanizują Polaków?

Marek Ciesielczyk Marek Ciesielczyk Kultura Obserwuj notkę 13
Po trwających już kilka miesięcy dyskusjach dotyczących zakazu mówienia po polsku z dziećmi z polsko-niemieckich małżeństw, które się rozwiodły lub są w trakcie rozwodu, sprawą zajmują się instytucje Unii Europejskiej.


Swego czasu media polskie nagłośniły przypadki rozwodzących się w Niemczech małżeństw polsko-niemieckich, w których dochodziło do jawnej dyskryminacji strony polskiej przez instytucje państwa niemieckiego. Gdy prawo do opieki nad dzieckiem otrzymywał małżonek pochodzenia niemieckiego, strona polska mogła spotykać się z dziećmi pod warunkiem, że będzie mówiła z nimi po niemiecku. Władze niemieckie, które były zaangażowane w daną sprawę rozwodową, zabraniały praktycznie w ten sposób małżonkowi (badź byłemu małżonkowi) pochodzenia polskiego porozumiewać się z dzieckiem w języku polskim, twierdząc, że wpływa to negatywnie na emocje dziecka (sic!). Gdy Polak upierał się przy tym, iż będzie rozmawiał ze swoim dzieckiem po polsku, otrzymywał zakaz spotykania się z tym dzieckiem.

Kilka dni temu adwokat niemiecki, który prowadzi w imieniu stron polskich tego typu sprawy, poinformował, że zajmą się nimi wkrótce instytucje Unii Europejskiej, która nie dopuszcza do tego typu dyskryminacji językowych.

Nie mogę sobie wyobrazić takiej dyskryminacji Polaka czy powiedzmy Meksykanina w USA. Gdyby jakiś amerykański sąd zakazał im mówienia do swego dziecka po polsku czy hiszpańsku, media amerykańskie "zlinczowałyby" publicznie takiego sędziego i prawdopodobnie w ten sposób zakończyłby on swoją karierę sędziowską.

W Niemczech znam wielu tzw. Spaetaussiedlerów z Polski. Są to ludzie, którzy otrzymują niemal automatycznie obywatelstwo niemieckie, jeśli są w stanie udowodnić, że mają jakieś korzenie niemieckie. Jeden z moich znajomych otrzymał obywatelstwo niemieckie i status Spaetaussiedlera, gdyż mógł wykazać, że jego dziadek służył (jako Niemiec) w Wehrmachcie. Pokazywał mi nawet zdjęcie tego dziadka w mundurze armii niemieckiej. Kolega sam się z tego śmiał i mówił, że dziadek zapewne w grobie się przewraca, gdyż żadnym Niemcem nie był, a do Wehrmachtu Niemcy wcielili go siłą. Gdyby nie założył hitlerowskiego munduru, po prostu by zginął. Znajomy wykorzystał mundur dziadka, gdyż dzięki temu uzyskał szybko obywatelstwo niemieckie, prawo pobytu i prawo pracy, darmowy kurs języka niemieckiego, a także wsparcie finansowe państwa niemieckiego.

Zapisał się także do jakiejś organizacji "wypędzonych" Niemców (wypędzonych z Polski (sic!)). Opowiadał później, jak był tam indoktrynowany. Np. zwracano mu uwagę, by mówił wyłącznie po niemiecku, nawet z kolegami Polakami, a zwłaszcza w miejscach publicznych.

Gdy w latach 80. spotkałem w RFN moją koleżankę ze studiów, z którą pod koniec lat 70. działałem w Krakowie w studenckiej opozycji antykomunistycznej, oniemiałem. Pamiętałem, jak razem byliśmy aresztowani przez SB, jak dzielnie zachowywała się w czasie przesłuchań, mimo, że była wtedy na pierwszym roku studiów. Można naprawdę powiedzieć, że była to prawdziwa polska patriotka, która wówczas wiele ryzykowała, działając w studenckim ruchu opozycyjnym.

Gdy ją po latach odwiedziłem w Kolonii (mieszkałem wówczas w Monachium), z mężem (Polakiem, którego także dobrze znałem z Polski) w domu mówiła po polsku, ale gdy tylko znaleźli się w miejscu publicznym, nawet w supermarkecie, zwracali się do siebie po niemiecku, choć dopiero co skończyli kurs języka niemieckiego. Ze mną także mówili po niemiecku. Na początku "opadła mi szczęka" ze zdziwienia. Widziałem, że było im bardzo głupio. Wytłumaczyli mi później, że - podobnie jak wyżej wspomniany wnuczek "żołnierza Wehrmachtu" - jako Spaetaussiedlerzy - byli dość ostro indoktrynowani przez organizację ziomkowską, do której - jak sami twierdzili - musieli się zapisać. Zwracano im uwagę, że po przyjęciu obywatelstwa niemieckiego, nie powinni już mówić między sobą po polsku.

Gdy ponownie pomyślę o USA i moich znajomych Polakach, którzy przyjęli już dawno temu obywatelstwo amerykańskie, nie mogę sobie wyobrazić takiej sytuacji, by mówili między sobą po angielsku, choć znają ten język znacznie lepiej, niż wówczas moja znajoma znała niemiecki.

Jeśli ktoś twierdzi, że tak zwane "cechy narodowe" to legenda, to po prostu nie zna dobrze różnych narodów. Oczywiście narody się zmieniają. Dzisiejsi Grecy mają niewiele wspólnego z Platonem, a Egipcjanie z Ramzesem (nieważne z którym). Jednak by naród mógł się naprawdę zmienić, nie wystarczy plan Marshalla i 2-3 nowe pokolenia.Taka jest już natura człowieka, a tym samym narodu. "Globalna wioska" dopiero powstaje. Zanim zamieni się w miasto, musi minąć jeszcze ładnych parę lat i dopiero wtedy "cechy narodowe" znikną.

oryg.w:W24 

_________________________________________________ w czasie mojego wykładu w Chicago w lutym 2009 _________________________________________________ _________________________________________________ patrz: www.marekciesielczyk.com _________________________________________________ dr politologii Uniwersytetu w Monachium, Visiting Professor w University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy w Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn, Fellow w European University Institute we Florencji, europejski korespondent Radia WPNA w Chicago, autor pierwszej książki w jęz.polskim nt.KGB, 12 lat radny Rady Miejskiej w Tarnowie, Dyrektor Centrum Polonii w Brniu do 31 marca 2011, Redaktor naczelny pisma i portalu Prawdę mówiąc - www.prawdemowiac.pl _________________________________________________ skopiuj poniższy adres i wklej - jest tu relacja telewizji POLONIA z mojego wykładu w Chicago w lutym 2009: http://vids.myspace.com/index.cfm?fuseaction=vids.individual&VideoID=52245621 _________________________________________________

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Kultura