Pamietam z dziecinstwa bajke o tym, jak to wilk chcial pozrec napotkanego barana. Ale baran nie byl w ciemie bity i rzecze tak: oprzyj sie drogi wilku o drzewo i rozewrzyj paszczeke, a ja sie rozbiegne i sam wskocze ci do pyska. Jak ustalili, tak uczynili. Stoi glodny wilk pod drzewem, rozdziawil zebaty pysk, a baran wzial rozbieg i … jak go nie tryknie w brzucho! Wilk padl jak niezywy i sporo czasu musialo uplynac, nim doszedl dosiebie. Maca sie po pustym a obolalym brzuszysku i dziwuje: “czym go zjadl, czym go nie zjadl?”
I ja tez za chinskiego boga dojsc nie moge, czy afera z dopalaczami to naprawde miala miejsce, czy tylko mialem taki sen po wypaleniu maryski? Czy rzeczywiscie Tusk kazal byl niewykastrowanym pedofilom scigac dopalaczowego krola, czy miano zmieniac z dnia na dzien prawo, czy wszystkie media grzmialy o tym przez kilka dni z rzedu – “czy moze nam sie snily przygody Szalawily?”
Musze chyba na dobre odstawic to swinstwo, bo potem mam takie majaki, ze Majakowski by nie zdzierzyl.
Inne tematy w dziale Polityka
