Temat aborcji wrócił. Jeszcze nie można określić, czy będzie to powrót na chwilę, czy może czeka nas kolejna odsłona sporu o aborcję. Wydaje się jednak, że to drugie jest bardziej prawdopodobne, a środowiska przeciwników aborcji szykują się do walki.
Platforma Obywatelska znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Teraz, mając całą władzę w swoich rękach, musi w końcu określić się ideowo. Kazimierz Kutz ma rację, gdy twierdzi, że nie ma miejsca dla J. Gowina i J. Palikota w jednej partii. Jest to idealny moment do wywierania presji na Platformę przez środowiska zwolenników aborcji. Działania zwolenników ideologii laickiego państwa, jakie mogliśmy obserwować w sierpniu, wydają się układać w jeden plan. Zaczęło się od absurdalnego obarczania Kościoła winą za sytuację pod Pałacem Prezydenckim. Środowiska laickie wyczuły okazję do uderzenia w Kościół, z której skrzętnie korzystały i nadal korzystają. Potem pojawiła się groźba - która szybko weszła w fazę realizacji - utworzenia przez Palikota nowej, liberalno-lewicowej partii. Dzieje się to w sytuacji, w której Platforma Obywatelska ostatecznie zdemaskowała się jako partia nieliberalna gospodarczo (więc nie tylko zwolennicy liberalizmu światopoglądowego, ale także liberalizmu gospodarczego mogą od niej odchodzić). Palikot daje sygnał, że może stać się alternatywą dla Platformy - alternatywą liberalno-lewicową, znacznie bliższą niektórym mediom dotychczas popierającym PO (zwłaszcza "Gazecie Wyborczej"). To sprawia, że Platforma zaczyna czuć coraz większą presję konieczności określenia się na mapie ideowej. Zaraz potem powraca na wokandę temat aborcji. Nie wiemy, czy ten temat będzie pociągnięty dalej - ale, we współpracy z niektórymi posłami dotychczas sympatyzującymi z PO (m.in. K. Kutzem, J. Palikotem) oraz posłami szeroko pojętej lewicy (nie chodzi tylko o SLD, ale ogólnie o środowisko dawnej LiD), jego podtrzymywanie jest możliwe.
Najgroźniejsze jest jednak coś innego - możliwość objęcia patronatu nad nowym, liberalno-lewicowym ruchem przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Owszem, taka możliwość na dzień dzisiejszy wydaje się być mało prawdopodobna, wymagałaby bowiem wykonania wolty światopoglądowej przez Prezydenta. Jednak nie sądzę, aby Bronisław Komorowski był niezdolny do takiej wolty. W chwili obecnej B. Komorowski ma swoje, odrębne od D. Tuska, interesy polityczne. Wszystko będzie zależało od tego, czy będzie mógł je realizować poprzez PO. Jeżeli nie - poszuka nowego zaplecza politycznego. W perspektywie zbliżających się wyborów parlamentarnych i poparcia dużej części wpływowych mediów dla ewentualnego ruchu liberalno-lewicowego, oferta J. Palikota może być kusząca. Być może jest to wynik mojego uprzedzenia do osoby B. Komorowskiego, ale nie uważam, aby jego przywiązanie do deklarowanych wartości było na tyle silne, aby nie skorzystał z takiej oferty.
Mimo wszystko nie wiem jednak, czy temat aborcji powróci na stałe. Paradoksalne jest to, że może on powrócić przy cichym wsparciu PO. PO może uznać, że nowa odsłona sporu o aborcję pozwoli jej wypchnąć np. temat podwyżki VATu. Niestety istnieje możliwość, że PO da się zwieść iluzji krótkoterminowego zysku (ale w końcu wybory są już blisko...), jaki może jej przynieść powrót tematu aborcji.
W tym momencie, stojąc w obliczu groźby podjęcia nowych działań zmierzających do liberalizacji ustawy aborcyjnej, można zauważyć, że racjonalna politycznie była postawa M. Jurka, tworzącego w 2007 roku nową partię. Choć Prawica RP jest bez większych szans na krótkoterminowy zysk polityczny w postaci wejścia do parlamentu, to samo jej istnienie służy realizacji celu, jakim jest niedopuszczenie do liberalizacji ustawy. Gdyby nie było Prawicy RP, to Platforma Obywatelska mogłaby się obawiać odpływu elektoratu jedynie w jedną stronę: nowej, liberalno-lewicowej propozycji J. Palikota. Groźba odpływu elektoratu do PiS jest mniej prawdopodobna (zwłaszcza gdy PiS odrzuca ugodową retorykę na rzecz retoryki bardziej konfliktowej), a sojusz konserwatywnego skrzydła PO z PiS - w chwili obecnej nieprawdopodobny. To mogłoby wywrzeć istotny wpływ na jej działania, gdyby została zmuszona do jednoznacznego opowiedzenia się. Teraz jednak może obawiać się odpływu elektoratu w dwie strony, a ewentualny sojusz Prawicy RP z konserwatystami z PO jest całkowicie możliwy.