Nie będę ani wróżył, ani wygłaszał proroctw. Prawie nie będę też mówił, co wydarzy się w 2011 roku, chcę sięgnąć dalej. Nic z tego, co poniżej napisane, nie ma charakteru koniecznego, to jedynie prawdopodobny scenariusz wydarzeń, choć wyrażony w formie zdań twierdzących dotyczących przyszłości. Człowiek jest podmiotem, co oznacza, że wszystko może wyglądać inaczej, nie ma jedynego możliwego kierunku rozwoju. Niemniej to, co powyżej opisane, w swoim prawdopodobieństwie przeraża.
W polityce w 2011 roku po raz kolejny wygra Platforma Obywatelska, co wywoła jednak rozdźwięk i podział partii w dalszej perspektywie. W 2015 roku, po okresie słabych rządów, wiecznie usprawiedliwiających rozdźwięk między liberalnymi hasłami a socjalistyczną realizacją kryzysem, do władzy wróci SLD. Kapitał zebrany przez Sojusz w mijającym, 2010 roku, zostanie skonsumowany w 2015 roku. 4 lata rządów upłyną na tym, co dla współczesnej lewicy najważniejsze – transformacji światopoglądowej społeczeństwa. To właśnie zmiana sposobu myślenia ludzi jest dla współczesnej lewicy drogą do utrzymywania wpływu na rzeczywistość także wtedy, gdy nie sprawuje ona władzy w państwie. Jest to bardzo rozsądna, bardzo inteligentna taktyka, która zwraca uwagę na to, że sfera opinii będzie odgrywała coraz większą i większą rolę, i zdominowanie tejże swoimi wartościami jest drogą do silnej pozycji politycznej. Jak każda wymuszona z zewnątrz transformacja, tak i ta nie odniesie takich skutków, jakie zakładali jej inicjatorzy; zarazem jednak nie pozostanie zupełnie bez wpływu na rzeczywistość, przeora sposób myślenia ludzi, zwłaszcza młodych.
To przeoranie świadomości ludzi będzie najważniejszym wydarzeniem dekady 2011-2020. W Polsce będzie postępowała laicyzacja państwa; można metaforycznie powiedzieć, że Nowy Rok stanie się ważniejszy od Bożego Narodzenia, co rozumiem następująco: wydarzenie wejścia Boga w historię, które wyprowadza człowieka poza zamknięty krąg czasu, otwiera go na niebo, zostanie zastąpione przez całkowite zanurzenie i pochłonięcie tym, co czasowe, bez możliwości wyjścia nie tylko ku Bogu i ku Transcendencji, ale także ku drugiemu człowiekowi, ku wspólnocie, ku rozważaniu problemów etycznych, czyli ku wszystkiemu temu, co może być przyjęte bez religii, ale co nie będzie przyjmowane powszechnie bez obecności religii w przestrzeni publicznej. Nowe społeczeństwo, którego podwalina zostanie położona w zbliżającej się dekadzie, a które w pełni ujawni się jeszcze później, u szczytu cywilizacji współczesnej zrodzi nowe barbarzyństwo: człowiek, który odrzuci heroizm jako jedyną drogę stawania się człowiekiem (tu ogniskuje się wiele problemów z zakresu moralności życia publicznego, choćby problem aborcji); który podda się całkowicie 'niewidzialnej ręcę rynku' (liberalizm gospodarczy) lub logice 'koniecznego postępu społecznego' (liberalizm społeczny); taki człowiek nie będzie już zdolny wyjść z siebie, doprowadzi do postępu brutalizacji w relacjach międzyludzkich. Wzrośnie wyzysk, czyli taka relacja człowieka do człowieka, w której ważny jest nie drugi człowiek – jako osoba, ale jedynie własna korzyść płynąca z relacji z tym człowiekiem. Drugi człowiek, jego godność przestanie być granicą mojego działania – zastąpi ją formalnie pojęta, a więc beztreściowa wolność, gdyż prawdziwe przyjęcie człowieka w jego wolności uniemożliwiłoby ten kierunek przemian. Wyzysk będzie nazwany cnotą, a poświęcenie, wyrzeczenie będzie dewiacją, nienormalnością. Świat odrzuci kenozę, a więc odrzuci także chwałę, ponieważ dojście do wielkości człowieka, zdobycie siebie jest możliwe jedynie na drodze kenozy, wyrzeczenia się siebie w spotkaniu z drugim człowiekiem; tylko drugi człowiek, inne “Ja” wyprowadza nas poza wąski krąg własnego “Ja”, pozwalając zrozumieć nasze “Ja”, bo jedynie to, co przekroczone, może być zrozumiane i na nowo zdobyte w swojej wielkości; wszystko to zaś może dokonać się jedynie w obliczu Trzeciego (nawiązuję w tym miejscu do poglądów ojca Pawła Florenskiego).
Jest bardzo możliwe, że to właśnie taki człowiek określi przyszłe społeczeństwo, państwo, prawodawstwo, politykę. W takim świecie chrześcijańska obecność, chrześcijańska polityka będzie możliwa jedynie jako profetyczna. Chrześcijaństwo XXI wieku będzie jeszcze bardziej, niż chrześcijaństwo XX wieku głosem na rzecz godności i wielkości osoby w obliczu różnorakich determinizmów: 'niewidzialnej ręki rynku'; 'koniecznego postępu społecznego'; 'konieczności poddania się namiętnościom i emocjom' (determinizm seksualno-emocjonalny, oznaczający całkowite wyrzucenie z przyszłego świata miłości jako takiej postawy, w której człowiek oddaje, powierza siebie drugiemu – aby coś powierzyć, trzeba najpierw to posiadać, a determinizm jest pozbawieniem podmiotowości, tj. możliwości dysponowania samym sobą); 'konieczności egoizmu', która rozumie egoizm jako nieusuwalną zasadę ludzkiego postępowania – jest to konieczność, nieusuwalność piekła, ponieważ piekło jest brakiem możliwości wyjścia poza i ponad (w relacji wertykalnej i horyzontalnej) samego siebie. Polityka profetyczna będzie zbudowana wokół pojęcia świadectwa, będzie zawieszona pomiędzy świadectwem a pragmatyzmem. Jak każda polityka będzie chciała być pragmatyczna, tzn. wpływać na rzeczywistość, ale coraz częściej nie będzie mogła tego robić. Wtedy nie odrzuci, ale zaakceptuje i przyjmie świadectwo jako formę zwiastowania, przepowiadania Królestwa Bożego, czyli także możliwości radykalnie odmiennych relacji międzyludzkich, w których centrum stoi osoba dająca siebie, a nie jednostka zamknięta w wąskim egoizmie. Polityka profetyczna będzie wznosić się na zasadzie, że w obliczu tak zawężonych możliwości działania jedyną drogą do przemienienia świata jest przemienienie człowieka – coraz mniej będzie skierowana do ogólności (tym jest pragmatyzm), a coraz bardziej ku osobie, każdemu człowiekowi (tym jest profetyzm). Będzie wierzyła, że człowieka nie można tak wyprowadzić z jego głębi, aby nie mógł on już do niej wrócić – a w tej głębi człowiek wychodzi poza czas, styka się z Transcendencją i z wartościami.
I właśnie tutaj, w człowieku, tkwią źródła wiary i nadziei na inną niż ta najbardziej prawdopodobna przyszłość. To człowiek wprowadza w świat zło i dobro, to on może doprowadzić go do barbarzyństwa albo odkryć głębszy sens rozwoju świata współczesnego jako dążącego do prawdy Bogoczłowieczeństwa (na ten temat zobacz: Włodzimierz Sołowjow, Wykłady o Bogoczłowieczeństwie. Wykład II). Oznacza to, że można zapobiec wszystkim czarnym scenariuszom, można obronić świat bardziej ludzki. Przyszłość jest poddana człowiekowi, i to stwierdzenie jest źródłem zarówno strachu, jak i nadziei.