Maciej Rybiński Maciej Rybiński
304
BLOG

Ogród nieplewiony

Maciej Rybiński Maciej Rybiński Polityka Obserwuj notkę 13
Jedni lubią równo przystrzyżone, starannie utrzymane trawniki wedle wzorów angielskich. Inni wolą bujną, puszczoną na żywioł wegetację. Przeniesienie takich ogrodniczych skłonności na społeczeństwo dostrzegam u naszej elity politycznej, przy czym większość - i to znaczna - politycznych działaczy, zarówno z lewicy, jak i z prawicy, wydaje się być zwolennikami angielskich metod uprawy ogródków domowych: równo, pod jeden strychulec, na obraz i podobieństwo własne.

Społeczeństwem, w którym jego członkowie równie mało się od siebie różnią jak źdźbła trawy na Wimbledonie jest oczywiście łatwiej rządzić. Łatwiej jest też po nim deptać i trudniej się na nim potknąć. Są to zalety niewątpliwe narodu wypielęgnowanego jak trawnik. Wątpliwe natomiast, czy taki naród zuniformizowany umysłowo rzeczywiście wygląda ładniej, prezentuje się estetyczniej i budzi cieplejsze uczucia u sąsiadów.

Powinno się w Polsce przestać mówić o postkomunizmie, bo takiego zjawiska u nas naprawdę nie ma. Istnieje natomiast posttotalitaryzm, wyznawane dość zgodnie przez wielu przekonanie, że wszelka różnica poglądów jest politycznie szkodliwa i narodowo zgubna.

U nas nie ma dyskusji polegającej na wymianie argumentów i myśli, wysiłek dyskutantów nie jest skierowany na przekonanie przeciwnika, tylko na jego całkowite zdezawuowanie, na udowodnienie, że nie ma on ani moralnych, ani umysłowych kwalifikacji aby się w danej materii w ogóle wypowiadać. Regułą jest przypisywanie komuś, kto ma odmienne zdanie, podstępnych i zdradzieckich intencji. Ludziom tak dalece nie przychodzi do głowy, że ktoś inny ma nie tylko prawo posiadania własnego zdania, ale naprawdę je posiada, że węszą w takim przypadku zbrodnicze spiski i podstępne knowania.

Wołanie z tej okazji o maszynę do strzyżenia trawy, o walec, który powinien przyjść i wyrównać budzi grozę i nie pozostawia wątpliwości: nie jesteśmy państwem postkomunistycznym, jesteśmy społeczeństwem posttotalitarnym.

Posttotalitaryzm to tęsknota za ładem jednoznacznym i wypranym z wątpliwości, w którym niektóre sądy i zachowania są zakazane, a inne nakazane; za porządkiem, w którym nie trzeba codziennie i na nowo określać swojego własnego, osobistego stosunku do świata, gdzie nie musi się dokonywać wyborów moralnych i gdzie nie trzeba myśleć samodzielnie. A nawet nie wolno.

Nie mogę pozbyć się wrażenia, że bardzo wielu ludzi, którzy dzielnie walczyli z komunizmem, nie chciało wcale i nie chce możliwie największego zakresu wolności dla możliwie największej liczby osób - co jest nienaukową wprawdzie, ale istotną definicją demokracji. Oni chcą realizacji własnych wizji, dokładnie tak samo surowej, jak to praktykowali komuniści. Ani im w głowie przyznać, że każdy ma prawo myśleć, mówić, pisać to, co chce. Ma się prawo użerać o swoją rację, a nawet ma taki obowiązek wobec własnego zdrowia. Inaczej się sfrustruje i żółć w nim pęknie.

Ateiści mają prawo wypowiadać się o Kościele, a księża o sprawach publicznych. Każdy może mówić o wszystkim, co go obchodzi, a celem polityki nie jest oktrojowanie poglądów niemiłych i niewygodnych. Ludzie nie są chwastami, które można wyrywać tylko dlatego, że bujnie się plenią, zakłócając architekturę ogrodu. Różnice poglądów, wielość zdań to jest bogactwo, a nie zubożenie społeczeństwa. Nawet na cmentarzu nagrobki różnią się od siebie- dlatego, że różnili się od siebie ci, co pod nimi leżą. Ja nie chcę, żeby mój nagrobek był z taśmy i miał po prostu numer.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka